Artykuły

Stary Teatr odwołuje premierę. Powód: rezygnacja reżysera

Norweg, Rolf Alma miał w kwietniu wystawić "Norę" Henrika Ibsena. Jednak, niezadowolony z obsady zaproponowanej przez teatr, po drugiej próbie zrezygnował z projektu. - Problemy w komunikacji dyrekcji z zespołem oraz brak polityki repertuarowej są tak ewidentne i tak poważne, że jedynym wyjściem z tej sytuacji wydaje się być działalność powołanej niedawno rady artystycznej - komentuje Maciejewski.

Nora jest żoną bankiera, Torwalda Helmera. Mąż, z jednej strony zapewniają o swoim uczuciu, z drugiej traktuje protekcjonalnie. Kiedy pewnego dnia między małżonkami dochodzi do awantury, kobieta postanawia opuścić dom i wziąć życie we własne ręce. Tak przedstawia się fabuła "Nory", jednego z najwybitniejszych dramatów Ibsena, który w Starym Teatrze miał wystawić Rolf Almę. Miał, ale nie wystawi, bo nie zaakceptował obsady zaproponowanej mu przez teatr.

- Żałuję, że reżyser nie porozumiał się z zaproponowanymi mu znakomitymi aktorami - oświadczył dyrektor teatru, Marek Mikos.

We wspomnianej obsadzie znaleźli się m.in. Dorota Segda, Ewa Kaim, Zygmunt Józefczak i Jacek Romanowski. Ci znani i cenieni artyści ponoć nie pasowali do koncepcji Almę, który chciał oprzeć spektakl na początkujących aktorach. - Zdarza się, że spektakl odwoływany jest na kilka dni przed premierą, bo dyrektor artystyczny stwierdza, że sztuka nie jest w odpowiednim stopniu przygotowana. Jednak, żeby reżyser zrywał współpracę już podczas drugiej próby? Z czymś takim dotychczas się nie spotkałem - komentuje Juliusz Chrząstowski, aktor i przewodniczący działającego w teatrze związku zawodowego. - Taka decyzja świadczy o tym, że był on osobą przypadkową. Każe też myśleć, że dyrekcja nie do końca wiedziała, kogo zaprasza do współpracy.

Czy luka po "Norze" zostanie wypełniona innym spektaklem? Nie wiadomo, bo Mikos od początku ma problem ze znalezieniem reżyserów. Dość wspomnieć Józefa Opalskiego i Giovanny'ego Castellanosa, których dyrektor zapowiadał jako gwiazdy sezonu 2017/2018, a którzy o tym, że mają reżyserować w Starym, dowiedzieli się... od dziennikarzy. - Trudno się dziwić reżyserom, którzy odrzucają propozycje współpracy z dyr. Mikosem. Każdy, kto orientuje się w sytuacji w Starym Teatrze wie, że decydując się na realizowanie w nim spektaklu będzie bacznie obserwowany, a jego motywacje zostaną skrzętnie przeanalizowane. Ci, którzy reżyserują w Starym to albo "spadochroniarze", albo twórcy z zagranicy, których polskie realia niewiele obchodzą - mówi krytyk teatralny, Łukasz Maciejewski.

A ich praca daje mizerne efekty. Pokazany w styczniu "Dom Bernardy A." w reżyserii Alejandro Radawskiego zebrał fatalne recenzje. Oczekiwania zawiodła też "Masara" (reż. Stanisław Mojsiejew) - pierwszy duży spektakl przygotowany pod rządami nowej dyrekcji. Podczas sobotniej premiery sztuka raziła nadmierną publicystyką i brutalną formą.

W tej sytuacji powraca stawiane już wielokrotnie pytanie o przyszłość krakowskiej sceny.

- Problemy w komunikacji dyrekcji z zespołem oraz brak polityki repertuarowej są tak ewidentne i tak poważne, że jedynym wyjściem z tej sytuacji wydaje się być działalność powołanej niedawno rady artystycznej - komentuje Maciejewski. - Tylko aktorzy są w stanie przekonać i przyciągnąć do pracy w Starym cenionych, rodzimych reżyserów.

Na efekty jej pracy poczekamy jeszcze kilka miesięcy. Rada ma współtworzyć repertuar dopiero na przyszły sezon, za kształt obecnego w całości odpowiada dyrekcja.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji