Artykuły

Maciej Figas: Potrafię odróżnić pochlebstwa i pozory od zaangażowania

- Kierując tą placówką od 25 lat udało mi się zebrać taki zespół administracyjny i artystyczny, który zgodnie obrał taki, a nie inny kurs w swojej pracy. To się przekłada na rosnącą markę Opery Nova, na sprzedaż biletów i na ogólne zainteresowanie operą, a także na przesympatyczne głosy z innych regionów Polski - mówi Maciej Figas, dyrektor Opery Nova w Bydgoszczy.

Kolejny jubileusz w Pana życiu...

- Rzeczywiście, w tym momencie uzmysłowiłem sobie, że 30 lat temu rozpocząłem pracę w Państwowej Operze w Bydgoszczy!

Znalazł się Pan tu dlatego, że Bydgoszcz była po drodze między Poznaniem, miejscem Pana studiów, a Pana rodzinną Gdynią?

- Była po drodze, ale pojawiła się w moim życiu nie z tego powodu, lecz dlatego, że w Bydgoszczy dyrektorem artystycznym opery był Zygmunt Rychert. To on namówił mnie na studia dyrygenckie u profesora Witolda Krzemieńskiego, u którego on także kończył studia. To Zygmunt Rychert przygotował mnie do egzaminów, wiedząc, czego wymaga pan profesor od tych, którzy chcą u niego studiować. A potem, kiedy byłem studentem drugiego roku, Zygmunt Rychert zaproponował mi pracę asystenta dyrygenta w bydgoskiej operze. I tak zaczęła się moja przygoda z tym teatrem.

I wsiąkł Pan tutaj na dobre.

- Pewnie niektórym się narażę, ale tęsknota za Trójmiastem i jego idealizowanie już u mnie przeminęły i to ładnych parę lat temu. Niektórzy złośliwie zauważają, że bardziej przeżywam problemy bydgoskie niż trójmiejskie. Przyznaję, że na Wybrzeżu za często nie bywam, bo obowiązki mi na to nie pozwalają. Nastąpił takim moment, gdy raptem stwierdziłem, że ta ukochana Gdynia to nie jest już moja kraina marzeń.

Stworzył Pan ze swoim zespołem teatr operowy na wysokim poziomie, teatr, który, patrząc na kolejne premiery, nie ma słabych punktów. Jak to się robi?

- Skromność każe mi zaprzeczyć, ale jest trochę prawdy w tym, że kierując tą placówką od 25 lat udało mi się zebrać taki zespół administracyjny i artystyczny, który zgodnie obrał taki, a nie inny kurs w swojej pracy. To się przekłada na rosnącą markę Opery Nova, na sprzedaż biletów i na ogólne zainteresowanie operą, a także na przesympatyczne głosy z innych regionów Polski.

Jak wyglądał Pana pierwszy pomysł na bydgoską operę?

- Nie będę oryginalny: skoro Bydgoszcz miała w samym centrum miasta ogrodzony szkaradnym płotem, wyrastający bardzo powoli nowy budynek opery, to po pierwsze trzeba było tę budowę dokończyć. Dzięki temu dziś zespoły mogą pracować w nowoczesnym, pięknie usytuowanym i nieźle wyposażonym budynku.

Pytając o pomysł na operę nie imałam na myśli budowania, a raczej pomysł na działalność instytucji.

- Przypomnę o polityce różnorodności repertuarowej, którą od początku głoszę, a która nie miała od razu tak wielu sprzymierzeńców. Przeżyłem nawet okres pisania donosów na mnie, m.in. z zarzutami, dlaczego tu gra się operetki, a nie gra się wielu oper. Dziś już nikt tej polityki nie kwestionuje. Dziś uchodzimy za tych, którzy dobrze prezentują tytuły operowe i bawią na spektaklach operetkowych. Przywołam tu chociażby "Barona cygańskiego", którego do dziś bardzo dobrze wspomina publiczność Trójmiasta po prezentacji w Operze Leśnej w Sopocie.

Nie lubi Pan eksperymentować?

- Zdaję sobie sprawę, że to może spowodować odpływ pewnej części publiczności. Dbam, żeby takich zniechęcających incydentów nie było.

Od wielu lat przygotowujemy tylko dwie premiery w roku i po prostu nie stać nas na eksperymenty, ani na przypadkowe porażki.

Zespół budował Pan przez lata. Czy szybko nabiera Pan zaufania do pracowników?

- Czy szybko, trudno mi powiedzieć, ale jeżeli widzę zaangażowanie w pracę i widzę, że u danego pracownika teatr jest na pierwszym miejscu, to potrafię to docenić. Wiem, że znajdą się tacy, którzy powiedzą, że pracownicy mogą mi tak mówić, aby zwyczajnie się przypodobać. Ale proszę mi wierzyć, że po 25 latach potrafię odróżnić pochlebstwa i pozoranctwo od prawdziwego zaangażowania.

Ale ma Pan takie cechy charakteru, które potrafią uprzykrzyć życie współpracownikom, mam tu na myśli dokładność, dążenie do perfekcji, żeby nie użyć tu jeszcze słowa na "u".

- Rzeczywiście coś w tym jest. To chyba wina rodziców! Ma to swoje dobre i złe strony. Dzięki tym cechom osiągnęliśmy to, czego inne teatry nam zazdroszczą. Ale przyznaję, że w życiu codziennym ta cecha na "u" może być uciążliwa dla moich współpracowników. Pocieszam się, że oni po wielu wspólnych latach po prostu doskonale już wiedzą, czego się można po mnie spodziewać.

***

Warto wiedzieć

Od ćwierćwiecza

Maciej Figas jest też dyrektorem Bydgoskiego Festiwalu Operowego, którego jubileuszowa 25. edycja odbędzie się od 21 kwietnia do 5 maja w Operze Nova. Tegoroczny festiwal zainauguruje przygotowane przez gospodarzy premierowe przedstawienie baletu "Romeo i Julia" Prokofiewa w choreografii Paula Chalmera. Kolejną prezentacją będzie musical "Trzej muszkieterowie", skomponowany przez Krzesimira Dębskiego, a wyreżyserowany przez Konrada Imielę we wrocławskim Teatrze "Capitol". W następnych dniach wystąpią goście z zagranicy. Opera i Balet z Sofii przywiezie inscenizacje "Kniazia Igora" Borodina. Teatr z czeskiego Brna pokaże operę komiczną "Pocałunek" Smetany. Austriacy przedstawią operę-balet "Nais" Rameau. Duński Teatr Tańca przywiezie przedstawienie baletowe "Kreda. Czarny diament" Rushtona. Na zakończenie Nationaltheater z Mannheim przedstawi operę Haendla "Herkules". Sprzedaż biletów (w cenie 60, 100 i 150 zł) na festiwalowe przedstawienia rozpocznie się w poniedziałek 5 marca.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji