Artykuły

Ewa Józefczyk. Pożegnanie

Ewa Józefczyk, aktorka Teatru im. Stefana Żeromskiego, zmarła w niedzielę, 4 marca. Z kielecką sceną była związana przez ponad 30 lat. - Mam nadzieję, że siedzi teraz w jakimś przyjemnie chłodnym pomieszczeniu, gra w brydża z Piotrem Szczerskim i śmieje się głośno jak to Ewa - mówi Ewelina Gronowska, aktorka kieleckiego teatru.

Miała 67 lat. Ukończyła Państwową Wyższą Szkołę Filmową i Teatralną w Łodzi. Z kieleckim teatrem była związana od 1982 roku. Wcześniej występowała w toruńskim Teatrze im. Wilama Horzycy oraz rzeszowskim Teatrze im. Wandy Siemaszkowej.

W Kielcach debiutowała rolą Telimeny w "Panu Tadeuszu". Na początku tego roku widzowie mogli obejrzeć ją w przedstawieniach "Hotelowe manewry" i "Mężczyzna wart zachodu".

Zawsze mówiłem do niej cześć Ewuś

Janusz Głogowski Ewą Józefczyk spotkał w 1988 roku, kiedy przyszedł do kieleckiego teatru: - Robiłem szybkie zastępstwa w dwóch spektaklach: "Rewizor" i "Bal manekinów". Ewa w nich grała. Była gwiazdą kieleckiego teatru. Wielokrotnie spotykaliśmy się na scenie. Dawno temu występowaliśmy wspólnie w "Zemście" w reżyserii Piotra Szczerskiego. Ona jako Podstolina, a ja jako Wacław. Bardzo lubiłem tę scenę Wacława z Podstoliną. Nie tak dawno temu spotkaliśmy się na Zielonej Górce w "Ani z Zielonego Wzgórza". Pamiętam zawsze mówiłem do niej cześć Ewuś.

Wymienia jej zalety: - Potrafiła śpiewać, tańczyć, miała poczucie rytmu, duży temperament. Miała w zasadzie wszystko, co jest potrzebne do uprawiania tego zawodu. Była taką rasową kobietą i aktorką. Z przyjemnością występowało się z nią na scenie. Człowiek był pewien tej drugiej strony. Nie stwarzała dystansu między starszym a młodszym czy bardziej doświadczonym, a mniej doświadczonym aktorem. Potrafiła zagrać role komediowe i dramatyczne. Miała osobowość, którą widzowie zapamiętają jeszcze długo.

Dodaje, że ostatnimi laty Ewa była już na emeryturze i grała trochę mniej.

Taka stara szkoła, że nie ma odpuszczania

Mirosław Bieliński pracował z Ewą Józefczyk przy spektaklu "Hotelowe manewry", który aktor reżyserował. - Była zawsze przygotowana i gotowa do działania. To taka stara szkoła, że nie ma odpuszczania - wspomina.

I opowiada: - W przedstawieniu "Hotelowe manewry" są sceny, kiedy na początku Ewa chowa się do szafy, a później ją do niej wrzucamy. Początkowo był to zamknięte pudełko. Ewa zrobiła straszną aferę. Powiedziała, że musi mieć wyjście z tej szafy. Mówiłem do niej: Pewnie ciągnie Cię na papierocha. Odpowiedziała, że nie, ale ma klaustrofobię i musi wiedzieć, że może wyjść. Zrobiliśmy jej takie wyjście. Rzeczywiście wychodziła i w kulisach czekała na moment, kiedy ma się ponownie pojawić na scenie - wspomina aktor kieleckiego teatru.

Spotykali się poza teatrem: - Tak jak nasz poprzedni dyrektor świętej pamięci Piotr Szczerski bardzo dobrze grała w brydża. Ewa, Piotr Szczerski i pan Krzysiu Wieczorek jak bywał w Kielcach przy okazji spektakli to zawsze dobierali kogoś czwartego i grali. Czasem to był Artur Słaboń, czasem ja, a czasem ktoś inny. Spędziliśmy kilka takich wieczorów. Często przeciągały się do porannych godzin. Ewa była bardzo towarzyską osobą.

W ostatnich latach występował wspólnie z Ewą Józefczyk w Kabarecie Pirania: - Niesamowicie wcielała się w rolę Funii oraz brała udział w kilku skeczach.

Po prostu Ewa to wiatr i pośpiech

- Dziwnie mi mówić o Ewie w czasie przeszłym. To jest takie świeże i bardzo abstrakcyjne. Na pewno za szybko to się stało. Widzę Ewę jako człowieka torpedę. Rozpierała ją energia, dużo mówiła, wpadała i wypadała. Zawsze było jej gorąco. Ewa kojarzy mi się z powietrzem, przeciągami i wiatrakami. W samochodzie miała zawsze pootwierane szyby i pędziła jak torpeda. Po prostu Ewa to wiatr i pośpiech. Chociaż niedawno zamieszkała na wsi. Mówiła, że było jej tam cudownie. Myślę, że sobie tam leżała, nigdzie się nie spieszyła, paliła papierosy, czytała i oglądała telewizję - opowiada Ewelina Gronowska, aktorka kieleckiego teatru.

I dodaje: - Ewa była fajną babką, a jeśli przyczyniła się do jakieś draki potrafiła przeprosić. Ostatnio rozśmieszała nas w spektaklu "Mężczyzna wart zachodu", gdzie grała Lucille Moss. Przekręcała słowo paella. Wymyślała polskie nazwy dla tego dania. Mówiła mój mąż bardzo lubi bigosik czy gołąbki.

- Mam nadzieję, że siedzi teraz w jakimś przyjemnie chłodnym pomieszczeniu, gra w brydża z Piotrem Szczerskim i śmieje się głośno jak to Ewa - puentuje Gronowska.

Ewa Józefczyk została pochowana na Cmentarzu Komunalnym w Busku-Zdroju, uroczystości pogrzebowe odbyły się w czwartek.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji