Artykuły

Diva assoluta i teatr, który nie musi, ale może

"Dom Bernardy Alby" w reż. Magdaleny Miklasz w Teatrze Nowym w Poznaniu. Pisze Maciej Stroiński w Przekroju.

Gdy już nie mogę, czytam stare książki i oglądam stare filmy. I stare spektakle! Takie sprzed tego wszystkiego, które "jeszcze nie wiedziały". "Dom Bernardy Alba" jest starym tekstem i starym spektaklem, ale że jest dobry, to go wciąż nie zdjęli. Zresztą każdy powód jest dobry, żeby jechać do Poznania.

Zaczyna się jak "Six Feet Under" i "Plac Bohaterów", śmiercią patriarchy, ale dla porządku powiedzmy, że Lorca jest starszy. Lato i stypa, no prawie Czechow, i nawet fuzja wystrzeli pod koniec. Szyja rodziny już nie ma męża, a jej córki w liczbie pięciu nie mają jeszcze, a może by chciały. Tymczasem siedzą na chacie i wzdychają do "najpiękniejszego we wsi".

Żeby jechać gdzieś daleko w sprawach teatralnych, muszę mieć powód w postaci aktorki. Antonina Choroszy - lecę! Jak ona patrzy, jak ona mówi... Diva assoluta. I już rozumiem, za co ją tak wielbią geje. Za bycie nad-kobietą, za bycie Aktorką. I to jeszcze w tytułówce. Jej Bernarda jest wprawdzie terminatorem, ale tak było w tekście. Michaś Kocurek (tylko imię zdrabniam) jest jedynym panem w składzie, i ma siedzieć i nie gadać. Resztę obsady doceniamy, ale raczej jako corps de ballet.

Reżyserowała Magdalena Miklasz, która umie tak zrobić, że chce ci się płakać, choć nie wiesz dlaczego. Jej "Przemianę" w Starym zdjęto, a tak ją lubiłem. Ale w Poznaniu właśnie te klimaty: smuteczek, żałoba i przypał w rodzinie. Musi, że lubi! Jakoś się to łączy w całość, że ma w dorobku na przykład Bernharda, Czechowa i Kafkę, ukochane lektury, jeśli jesteś dead inside.

"Dom Bernardy Alba" z Nowego w Poznaniu to są jeszcze czasy, kiedy teatr mógł, ale nie musiał, być teatrem politycznym, mógł, ale nie musiał, być teatrem teatralnym. Po prostu ładnym i wzruszającym. Chyba Was nie zdziwię, mówiąc, że w stylówkach dominuje czarny. Uwaga: czarny adekwatny, żałobny czarny, a nie jako podręczna opcja "elegancka". Anna Wintour ma rację, że black po całości to jest brak ubioru, właśnie najlepszy na rozpacz, gdy się nie masz stroić, tylko porozpaczać.

Nie jest to spektakl dobry na wakacje, mimo że się wtedy dzieje, ale to nie szkodzi, bo latem teatr i tak nie gra, "sezon ogórkowy" to właśnie od zamkniętych teatrów się wzięło.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji