Artykuły

Dramat Słowackiego traktuję jako sztukę nieprzemijającą, ponadczasową

- W tym dramacie chodzi o nieokiełznane pragnienie władzy. Pragnienie zdolne odebrać rozum i przyzwoitość - z Bożeną Suchocką, reżyserką spektaklu "Balladyna", rozmawia Weronika Nowak.

Weronika Nowak: Balladyna to kobieta silna, która za wszelką cenę dąży do osiągnięcia celu. Jakimi środkami na scenie zostanie pokazana ta siła bohaterki?

Bożena Suchocka: Uważam, iż to, czy Balladyna jest silną kobietą czy nie, jest jedynie kwestią interpretacji. Zdolność popełnienia zbrodni nie musi być związana z siłą charakteru, może wynikać z braku empatii, refleksji, wyobraźni, czy też czysto patologicznych zmian. Wydaje mi się, że w naszym spektaklu siłę sensu stricto zastępuje prozaiczna zaciekłość i furia, choć wierzę, że niektórzy odbiorcy ujrzą w tych emocjach właśnie odwagę, a nawet hart ducha.

"Balladyna" to przede wszystkim znana lektura szkolna. Jak chce pani uciec od schematyczności tej opowieści?

- Przyznam szczerze, że pozycja dramatu "Balladyna" jako lektury szkolnej nie miała większego znaczenia w tworzeniu spektaklu. Realizowałam przede wszystkim swoje widzenie tego tematu, a ta wizja nie jest podporządkowana żadnym modom i schematom.

Co jako kobieta chce pani przekazać widzom reżyserując dramat Słowackiego?

- Dramat Słowackiego traktuję jako sztukę nieprzemijającą, ponadczasową. Prawdopodobnie współczesnych Słowackiemu Balladyna zaskakiwała swoim okrucieństwem, zdeterminowaniem i odważną wizją odbiegającą od ustalonego wizerunku kobiety. Kobieta raczej dawała życie niż je odbierała. Świat się zmienił - zabójczyni-kobieta nie jest kimś wyjątkowym. Kroniki kryminalne są pełne strasznych historii z kobietami w roli głównej. Ale sprawa nie tyczy jedynie kobiety samej w sobie - w tym dramacie chodzi też o nieokiełznane pragnienie władzy. Pragnienie zdolne odebrać rozum i przyzwoitość. Jest w tym dramacie również temat odpowiedzialności. Odpowiedzialności w każdym aspekcie tego słowa: odpowiedzialności za siebie, za swoje czyny, za najbliższych a nawet za całą społeczność, w której żyjemy.

Czy kostiumy i muzyka w spektaklu będą jakoś szczególnie się wyróżniać?

- Można tak powiedzieć. Zarówno muzyka, jak i kostiumy podporządkowane są pewnej idei. Akcja "Balladyny" chociaż rozgrywa się podczas nocy sobótkowej nie jest cofnięta w czasie. Nazwy Kupalnocka, czy Noc Świętego Jana brzmią dzisiaj archaicznie, ale przez wiele społeczności są kultywowane. Mamy do czynienia z grupą ludzi, którzy dla podtrzymania tradycji, dla zabawy wybierają się wieczorem nad jezioro, żeby spędzić ze sobą kilka chwil, pośpiewać, powróżyć, czy też puścić się w pogoń za miłością i zwiastującym fortunę i szczęście kwiatem paproci. Ta noc przynosi tytułowej bohaterce wiele niespodzianek.

Z jakimi trudnościami musiała się pani zmierzyć jako reżyser tej sztuki?

- Podstawową kwestią jest wiersz. Rządzi się on swoimi prawami. Trudno jest dokonywać zmian bez szkody dla rymu i rytmu. Percepcja współczesnego widza jest specyficzna - modne setki lat temu monologi na stronie straciły rację bytu. Mają oczywiście swój urok i siłę, ale bardziej w lekturze niż na deskach sceny.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji