Artykuły

Nowy krok naprzód Teatru Nowego

Jak już o tym wspominaliśmy (patrz artykuł pt. "Robotnik - twórcą i gospodarzem", "Głos" z dnia 2 bm.) - sztuka A. Korniejczuka pt. "Makar Dubrawa" rozgrywa się w pierwszym roku powojennej odbudowy gospodarki narodowej Związku Radzieckiego i toczy się dokoła walki o ulepszenie metod pracy, zwiększenie starań o bezpieczeństwo górników Donbasu, o wydatne podniesienie wydajności w wydobywaniu węgla - tego podstawowego elementu rozwoju przemysłu.

Walka toczy się konkretnie na jednej z najbardziej zniszczonych kopalni Zagłębia Donieckiego - "Gwieździe", ale autor nie pokazuje nam bezpośrednio placu boju, nie wchodzi z nami do sztolni, do pokoju zakładowej organizacji partyjnej, do gabinetu dyrektora, lecz każe widzowi uczestniczyć w zmaganiach starego z nowym na terenie prywatnym - w mieszkaniu starego górnika Dubrawy i częściowo w mieszkaniu jego zięcia, dyrektora Pawła Kruglaka.

Czy takie umiejscowienie konfliktu wagi państwowej jest słuszne i właściwe? W warunkach socjalistycznej, zmierzającej ku komunizmowi rzeczywistości radzieckiej nie może to uchodzić za jakiś oderwany od życia "chwyt artystyczny". Nie ma w Związki Radzieckim żadnych sztucznych rozdziałów między życiem prywatnym a życiem całego narodu. Powiedział kiedyś o sobie pewien władca Francji: "państwo - to ja". Była to przechwałka absolutystycznego tyrana. "Państwo - to my" - mówią o sobie miliony prostych obywateli Związku Radzieckiego i jest to głęboka prawda, wyryta złotymi zgłoskami praw Wielkiej Rewolucji Październikowej. I dlatego Korniejczuk, rozgrywając problemy ogólnospołeczne na odcinku radzieckiej rodziny, wzbogacił treść swojej sztuki, dodał jej dużo żywych, realistycznych wartości, potrafił nader plastycznie i sugestywnie przedstawić socjalistyczną moralność człowieka radzieckiego, który nie żyje z dnia na dzień, lecz planuje mądrze swoje dobre dziś i jeszcze lepsze jutro, a w pracy, będącej jego dumą, zaszczytem i radością - dostrzega elementy szczęścia osobistego, narodowego i ogólnoludzkiego.

W przekroju rodziny Dubrawów odzwierciedla się wychowawcza rola partii bolszewickiej w życiu radzieckiego człowieka. Sztuka nie przedstawia nam wprawdzie zebrania organizacji partyjnej, na którym zapadnie uchwała w sprawie Pawła Kruglaka, ale sztuka pokazuje nam wyraźnie, ile serdecznej, agitacyjnej pracy włożyli w przeobrażenie się wewnętrzne dyrektora "Gwiazdy", w jego samokrytyczne ustosunkowanie się do popełnionych błędów i wyciągnięcie twórczych wniosków na przyszłość - teść - komunista, żona - komunistka, górnicy - komuniści i komsomolcy. Nie ulega wątpliwości, iż bez tej pomocy Paweł, który się zachwiał moralnie częściowo pod wpływem tzw. trudności obiektywnych, a głównie pod wpływem wygodnictwa i samozadowolenia - nie odzyskałby tak szybko postawy godnej bolszewika. Ale na tym właśnie polega jedno z kapitalnych zadań partii: wskazuje ona jak przezwyciężać błędy, pomaga człowiekowi podnieść się, uczy go i bezustannie wychowuje.

Na uwagę szczególną zasługuje podkreślona w sztuce Korniejczuka głęboka troska państwa i społeczeństwa radzieckiego o Człowieka, o jego zdrowie, o bezpieczeństwo jego pracy. Sprawa ta jest przecież główną przyczyną konfliktu między Olgą Kruglakową, świadomym swych socjalistycznych zadań lekarzem, górniczym, a Pawłem Kruglakiem, który nie docenia zupełnie zagadnień higieny pracy i warunków zdrowotnych na "Gwieździe". W imię tej troski żona starego bolszewika, Oksana Dubrawa, pójdzie zaprowadzić porządek na stołówce kopalnianej, której kierownik, nikczemny niedobitek ustroju kapitalistycznego, dopuszcza do nadużyć.

Wartoby wspomnieć jeszcze o pięknie uwypuklonej w sztuce, serdecznej więzi miasta z wsią kołchozową, której dwie byłe mieszkanki, komsomołki, Hala i Marta, należą do najżarliwszych patriotek donieckiej "Gwiazdy"; o rewolucyjnej radości życia i pełnej optymistycznych cech postawie młodych i starych bohaterów "Makara Dubrawy"...

Trzeba jednak napomknąć i o pewnych brakach sztuki. Nie rozpracowana została postać majora Artema. Po sposobie, w jaki autor ją wprowadził, oczekiwaliśmy, że Artem albo - jako inżynier górniczy - zrzuci mundur i dopomoże przezwyciężyć "Gwieździe" jej trudności, albo też będzie tym, który wyjaśni do końca sprawę zaginięcia Piotra Dubrawy. Niestety, Artem znika ze sceny, nie spełniwszy w sztuce żadnego konkretnego zadania.

Zastrzeżenia budzi również no stać szubrawca Semenenki. Zdemaskowanie tego podłego karierowicza jest właściwie dziełem przypadku. Trzeba dopiero aż niespodzianie zdobytego dokumentu, z którego wynika, iż kierownik zaopatrzenia kopalni "Gwiazda"' był szpiclem i zausznikiem hitlerowskim, aby go wyeliminować z uczciwej społeczności radzieckich donbasowców. A przecież Semenenko nie ukrywa zbyt umiejętnie swych wrogich zamiarów... Dlatego wydaje nam się, iż w rzeczywistości szybciej zrobiono, by z nim porządek, niż to ma miejsce w sztuce. Nie wiem również, czy nie przydałaby się pewna kropka nad i, jeśli chodzi o sprawę i dyr. Kruglaka, widz nie bardzo się i bowiem orientuje, jakie właściwie kroki podjęła w stosunku do Pawła organizacja partyjna. Oczywiście, nie ulega wątpliwości, że przebudził się on wreszcie z biurokratycznego letargu, ale sztuka nie mówi nam zbyt jasno, jak to się właściwie stało...

Reżyseria zespołowa "Teatru Nowego" pod kierownictwem Janusza Warmińskiego wydobyła wszystkie bodaj wartości żywo i ciekawie skonstruowanej sztuki Korniejczuka. Słusznie stonowano nazbyt obleśnie zarysowaną sylwetkę Semenenki, choć i tak dziwić się można, czemu Paweł Kruglak, partyjniak, który się wprawdzie zachwiał, ale bądź co bądź daleko stoi od pozycji Semenenki, nie weźmie go po prostu za łeb i nie wyrzuci z kopalni... Pewnej korektory wymaga jeszcze postać "urwisa w spódnicy", Anki Topola: jej przeskok od roli łobuza, który zalewa chłopakom sadła za skórę, do roli grzecznej, spokojnej dziewczynki, jest zbyt nagły.

Zastrzeżenie powyższe nie umniejsza bynajmniej poważnego osiągnięcia, jakim jest niewątpliwie przedstawienie w Teatrze Nowym. Po "Brygadzie szlifierza Karhana" - "Makar Dubrawa" stanowi drugi, kolejny krok naprzód w pracy ambitnego, starającego się iść drogą realizmu socjalistycznego - zespołu. Członkowie tego zespołu i tym przedstawieniem dali dowód, iż wchodzą w "skórę" socjalistycznego aktora.

Jeśli chodzi o postać czołową - Dubrawa - Zbigniewa Filusa, swoją kreacją przypomniał nam sylwetkę niezłomnego patrioty Donbasu, bohatera filmu "Dusze nieujarzmione" i - majstra Tarasa. Twardy w walce ze, wszystkimi przeszkodami, które opóźniają marsz do komunizmu, entuzjasta pracy, która ten marsz przyśpiesza, doświadczony, mądry bolszewik, który się czuje współodpowiedzialnym za losy całego kraju, dobry mąż, kochający ojciec i życzliwy przyjaciel - oto cechy, które dobrze, choć może niezbyt głęboko, dobywa swą grą Dubrawa Zbigniew Filus.

Paweł Kruglak w interpretacji Adama Danielewicza oddaje na ogół trafnie cały proces wewnętrznego przeobrażenia się dyrektora "Gwiazdy", zdaje się jednak, iż artysta powinien bardziej głęboko przeżywać przełom, dokonujący się w duszy swego bohatera.

Dobre, przekonywające sylwetki członków starej gwardii górniczej stworzyli: Jan Zieliński (Chrara), Zdzisław Suwalski (Orłow) i Wacław Kowalski (Zinczenko). Janusz Kłosiński, który się uskarża, powierzył mu najniesympatyczniejszą rolę w całej sztuce, dołóż aby obrzydzić nam i tak dostatecznie wstrętną postać Semenen. Dużo uzasadnionej zresztą, dumy kobiety wolnej, kobiety równouprawnionej z mężczyzną i świadomej swych zadań wobec społeczeństwa miała Olga Gordon - Góreckiej. Nie brak było w jej grze również ciepłych, serdecznych akcentów, świadczący, iż jej miłość do Pawła, nie jest frazesem.

Czwórkę przedstawicieli młodego, komsomolskiego pokolenia szczerze i z uczuciem zagrali: Bohdana Majda (Hala), Halina Billing (Marta), Tadeusz Minc (Gawryła) i Gustaw Lutkiewicz (Trofim). Co do kreacji tego ostatniego - niepodobna nie zaznaczyć, że o wiele bardziej "leży" w jego charakterze rola Lojzy z "Karhana", niż Troszy z "Dubrawy". Wyborną postać ciotki z kołchozu stworzyła Barbara Rachwalska (Maria Smereka), a Bronisława Bronowska, jako Oksana wiernie sekundowała staremu Makarowi Dubrawie. Kazimierz Dejmek jako Artem nie miał specjalnego pola do popisu, ale to już wina autora. To samo dotyczy Janiny Draczewskiej, która z Karhanowej została w tej sztuce "zdegradowana" do epizodycznej roli Steszy. Za to Danuta Mancewicz popisała się jako "dzika" Anka, a jej "ojciec" Wojciech Pilarski, serdecznie się wczuł w rolę stachanowca Topoli.

Sprawa tzw. oprawy scenicznej jest piętą achillesową Teatru Nowego. Cóż jednak można zrobić w zakresie dekoracji na małej, kabaretowej estradzie?

Przekład sztuki w opracowaniu Zofii Olchowskiej posiada niewątpliwie usterki i braki.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji