Artykuły

"Domek z kart"

PRZEDSTAWIENIE "Domku z kart" w Teatrze Nowym widz zapamięta. Jest to zasługa zarówno samej sztuki, jak i jej interpretacji inscenizatorsko-reżyserskiej, która wydobywa z tekstu wszystko co w nim tkwi. Jest to niemało: obraz sanacji z ostatnich dni przed wrześniem 1939 roku, kiedy jej zdrada kończy się katastrofą narodową.

W szczegółach sztuka zawiera wycinek akcji oporu legalnej lewicy społecznej i kontrakcji terroru reżimowego w jego, jak widzimy, jedności działania z hitleryzmem. Przymierze hitleryzmu z sanacją przeciwko narodowi Zegadłowicz pokazuje często tylko werbalnie, np. kiedy każe Sławojowi-Składkowskiemu w obliczu pełnej katastrofy powiedzieć: "Czym jest chwilowa przemoc bądź co bądź cywilizowanego wroga wobec barbarzyńców Wschodu? My się jeszcze dogadamy z Niemcami. A wtedy pójdziemy razem... Bo ten jest cel i misja nasza - zmiażdżyć komunizm!"

Postacie występujące w sztuce można by w ogóle podzielić na prawdziwie dramaturgiczne oraz na deklaratywne - jak Bruno Sztorc, który jest uosobieniem protestu legalnej lewicy społecznej.

Reżyseria wyszła zwycięsko z tego problemu - z wyjątkiem chyba ustawienia Bruno Sztorca. Widzieliśmy w tej roli dwóch aktorów - Seweryna Butryma i Wojciecha Pilarskiego. Wydaje się nam, że raczej Butrym jest w stanie uwiarogodnić Bruno Sztorca - malarza, poetę, publicystę w jednej osobie. Sedno rzeczy tkwi w tym, że postać Sztorca odbiega od naszego doświadczenia i od naszej historiozofii, mimo iż Sztorc jest autentyczny. Chyba nie artysta-malarz, piszący wiersze jest uosobieniem rewolucyjnej myśli i działalności, jak chce Zegadłowicz, który przemawia przez Bruno Sztorca we własnym imieniu. Ale Zegadłowicz miał prawo czuć się spikerem społeczeństwa: jeśli jakaś sztuka jest pisana krwią serdeczną, to właśnie "Domek z kart".

Inscenizacja i reżyseria wydobywa w Teatrze Nowym treść polityczną sztuki do ostatka. A czyni to śmiałymi środkami.

Zasadniczym pomysłem inscenizatorskim jest umieszczenie akcji, jak chce autor, w redakcji lewicowego dziennika, na tarasie pensjonatu letniskowego oraz na posterunku policji granatowej, ale z tym, że z redakcji, z pensjonatu, z posterunku policji otwiera się niby perspektywa na cały kraj: inscenizator usunął tylną ścianę i scena daje zawsze widok tej umownej "całej Polski", którą przytłacza inkarnacja sanacyjnego kłamstwa: olbrzymia projekcja plakatu z Rydzem-Śmigłymi i napisem: "Silni, zwarci, gotowi".

Słabi, bezbronni zdradzeni - woła Bruno Sztorc. Cztery akty sztuki pokazują to tragiczne doświadczenie narodu w obrazach o olbrzymiej sile prawdy. Zdajemy sobie sprawę z tego, że potężne wrażenie jakie wywołuje "Domek z kart", możliwe jest tylko przy przygotowanej widowni - tej, która sama przeżyła dni wrześniowe. Każde słowo tekstu Zegadłowicza pada na przystosowany grunt - na tym polega wielkość dzieła i to określa jego granicę artystyczną.

Tekst głównej roli - Sztorca - nie pozwala ani Butrymowi, ani Wojciechowi Pilarskiemu na wygranie się. Najbardziej dramatyczna postać jest najmniej teatralna, w sensie możliwości aktorskich. Butrym, oczywiście, odpowiada bardziej pojęciom, które można mieć o artyście - malarzu, głoszącym rewolucyjne prawdy.

Wydaje się, że cały prawie zespół dał z siebie wszystko, a jeśli pozwolimy sobie na kilka uwag co do gry, to czynimy to z pełnym uznaniem dla artystycznego czynu całego zespołu.

Zdzisław Suwalski gra doskonale - ale kogoś, innego niż sanacyjnego starostę, przyjaciela ministra, byłego oficera sztabowego i chyba kandydata na wojewodę. Suwalski rysuje raczej bawi-damka niż, w powyższym sensie, starostę sanacyjnego, jest za bardzo maitre de plaisir, za mało pierwszą potęgą w powiecie, za mało przyszłym wojewodą.

Oczywiście, że takie sądy mogą polegać na subiektywnym wrażeniu - tak jak szczere uznanie dla Zygmunta Malawskiego jako komendanta posterunku policji w ostatnim, niesłychanie precyzyjnie wyreżyserowanym akcie. Policjanci Kobza (Jerzy Kozakiewicz) i Kajdas (Tadeusz Teodorczyk) są najprawdziwsi. Edward Wichura jako Paszant, hitlerowski i szpieg, który przybrał rolę kelnera, dołącza do swoich doskonałych epizodów jeszcze jedno dzieło. Człowiek do tajnych poleceń Ścibora, gładki, schludny, uśmiechnięty i uprzejmy wzbudza maksimum pogardy i odrazy.

Sławoja - Składkowskiego gra Bolesław Bolkowski i trafia w sedno postaci, tak samo jak Marian Nowak w roli doradcy prawnego.

Wobec obfitości epizodów w sztuce zadowalamy się tylko tymi krótkimi uwagami o grze. W przedstawieniu "Domek z kart" rozstrzyga jednak śmiała inscenizacja i pomysłowa staranna reżyseria: Kazimierz Dejmek i Janusz Kłosiński, którym zawdzięczamy tę jedność wielkiej wymowy artystycznej i politycznej "Domku z kart".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji