Artykuły

Szczecin. Recital aktora poety

Konrad Pawicki pokaże dziś co najmniej dwie swoje twarze - autora i aktora. Podczas recitalu promującego jego najnowszy tomik poetycki z płytą "Niech żyję".

Pawicki poszukuje siebie w różnych dziedzinach. Bywa aktorem na scenie (Teatru Współczesnego i Piwnicy przy Krypcie, której szefuje). Wokalistą. Radiowcem. Konferansjerem. Poetą. Felietonistą.

Dziś w Studiu im. Jana Szyrockiego w Polskim Radiu Szczecin zaprezentuje się "podwójnie", przedstawiając w recitalu własne piosenki i wiersze, które znalazły się w jego nowym tomiku "Niech żyję" (z dołączoną płytą pod tym samym tytułem). To jego "autobiograficzny pamiętnik liryczny". Muzykę do tych tekstów napisali Piotr Broda, Piotr Klimek i Jacek Wierzchowski, którym nierzadko właśnie utalentowany wykonawca "podawał" linię melodyczną.

Jako aktor śpiewający Pawicki prezentował się wielokrotnie. Siedem lat temu zaczął śpiewać swoje piosenki w Piwnicy przy Krypcie, w programie, który nazywał się po prostu "Konrad Pawicki śpiewa w Piwnicy". Na piwnicznej estradzie z Joanną Prykowską interpretował w "Miłosnych opowieściach" piosenki Nicka Cave'a w "Sensie życia według ...." - zespołu Tiger Lillies (piosenki te także tłumaczył). Bywał w nich wokalistą lirycznym, romantycznym, cynicznym, drapieżnym. Jako poeta debiutował tomikiem erotyków "Kobietojad", który w 1993 r. wydało wydawnictwo Albatros.

Jednak na pierwszym planie u Pawickiego jest aktorstwo. Kończący się sezon w Teatrze Współczesnym to czas w jego karierze istotny - krytycy zauważyli m.in. kreacje Larry'ego w "Bliżej" i Alfreda w "Mężu i żonie" Fredry.

Dzisiejszy recital Pawickiego będzie powtórzony 21 maja w Piwnicy przy Krypcie. "Niech żyję" wydał 3kropek (wydawnictwo Celiny Muzy i Piotra Klimka).

***

Ewa Podgajna: Jak Konrad Pawicki stał się aktorem...

Konrad Pawicki: Człowiek w pewnym momencie próbuje znajdować w sobie jakieś predyspozycje, talenty. Dla mnie jasne było od początku, że nadaję się do rysowania. Miałem taki plan, żeby po zakończeniu podstawówki uczyć się dalej w szkole plastycznej. Niestety zniechęciła mnie nazwa. Szkoła nazywała się Technikum Rzemiosł Artystycznych. Nie chciałem być rzemieślnikiem. Dopiero wiele lat później zrozumiałem, że rzemiosło jest, oprócz talentu, najważniejszą rzeczą we wszelkich artystycznych zawodach. Wtedy jednak zamiast do szkoły plastycznej powędrowałem do Liceum Ogólnokształcącego im. A. Mickiewicza w Lubaniu Śląskim, do klasy o profilu matematyczno- fizycznym, co sobie do dziś chwalę, bo chociaż nie pamiętam tabliczki mnożenia, trafiłem do świetnej klasy ze znakomitą polonistką.

W liceum uprawiałem coś z pogranicza dziennikarstwa i kabaretu. Pisałem felietony na okolicznościowe apele, odczytywałem je osobiście, a publika zrywała boki ze śmiechu. Nie miałem nic wspólnego z teatrem amatorskim czy konkursami recytatorskimi - myśl o szkole aktorskiej nawet mi nie zaświtała w głowie. Ale koledzy, jak to koledzy, mówili: zdawaj do szkoły teatralnej. Trochę daleko, myślę - Kraków, Łódź, Warszawa a tu nagle patrzę: we Wrocławiu jest wydział krakowskiej PWST. No dobrze, spróbować nie zaszkodzi. Wziąłem od kumpla gitarę i pojechałem na egzamin. I ku mojemu zdziwieniu zdałem. Dzisiaj mogę podejrzewać, że moim atutem był kompletny brak doświadczenia. Zostałem przyjęty jako "surówka", młody człowiek, który nic nie umie, nie jest jeszcze ukształtowany, ale ma potencjał. A co było potem? Cztery lata studiów i do roboty.

Bogusław Kierc, który reżyserował nasz dyplom, dostał propozycję objęcia dyrekcji artystycznej w Teatrze Współczesnym w Szczecinie. Powiedział: warunki finansowe nie są rewelacyjne, mieszkaniowe również - dom aktora, ale będzie granie.

Co mi daje ten zawód? Przede wszystkim kontakt z ludźmi. Praca może być przyjemnością, jeśli spotykasz tam ludzi, z którymi jest o czym pogadać, zwierzyć się, zabawić, mieć oparcie w trudnych chwilach. Chyba miałem szczęście trafić do dobrego zespołu. Dobrego w sensie zawodowym, ale także do grupy przyjaznych ludzi.

A jak Pawicki został poetą...

- 98 proc. młodych ludzi pisze wiersze. Kiedy taki młodzian się zakocha, to daje w tych wierszach upust swoim emocjom. Potem należy to wszystko wyrzucić do kosza. Niestety są takie osobniki jak ja, co nie wyrzucają. Na studiach pokazałem zeszyt z moimi wierszami Bogusławowi Kiercowi, a on przeczytał i powiedział, żebym pisał dalej. No i piszę.

...i kobietojadem

- "Kobietojad"? Dziś myślę o tym jako o żarcie młodego prowokatora. Mówię o tytule tomiku. Boguś Kierc nazwał to przebraniem. Uśmiecham się, gdy patrzę na ten tytuł. Jest świadectwem mojej młodzieńczej ułańskiej fantazji. No cóż, kobiety wywoływały wtedy mój ogromny entuzjazm. Ale dzisiaj nic się nie zmieniło. Tylko mniej o tym piszę, a więcej rozmyślam. Taki wiek. Dwudziesty pierwszy

Zenon Butkiewicz, dyrektor Teatru Współczesnego:

Konrad Pawicki nigdy nie udaje. Kiedy gra na scenie, nie udaje radiowego prezentera, przed mikrofonem nie udaje aktora, kiedy przygotowuje nowy tomik wierszy, też podchodzi do tego w swoisty sposób. Dlatego Konrad jest osobą, która umie zaciekawiać w różnych właściwych sobie wcieleniach.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji