Artykuły

Pustka pokiereszowanej egzystencji

"Bella figura" Yasminy Rezy w reż. Grzegorza Wiśniewskiego w Teatrze Wybrzeże w Gdańsku. Pisze Wiesław Kowalski w Teatrze dla Was.

Yasmina Reza w swojej dramaturgicznej twórczości, nawet jeśli rozprawia się z "białym obrazem w białe paski", pisze przede wszystkim o naszym życiu. O ludzkich oczekiwaniach, potrzebach, o różnych przejawach bycia z drugim człowiekiem, a także o naszych obsesjach, lękach związanych z przemijaniem, o próbach dokonywania najczęściej mało optymistycznych rozrachunków. Tak też jest z bohaterami dramatu "Bella Figura", którzy próbują niekiedy w pełen determinacji sposób poszukiwać tego, co mogłoby wypełnić pustkę ich pokiereszowanej egzystencji. Świetny tekst autorki "Boga mordu" to efektownie rozpisana na pięć głosów swoista psychomachia ludzi pogrążonych w kryzysie, uczuciowym, duchowym i egzystencjalnym. Mamy tu do czynienia z konfliktem, który demaskuje całą złożoność stymulatorów, stających się przypadkowymi drogowskazami w eksplorowaniu tajemnic drugiego człowieka i spychających niewygodne dla siebie prawdy w sferę podświadomości, jak również wyobrażeniowe fałszerstwa dokonywane na użytek innych i siebie samych. Grzegorz Wiśniewski korzysta z tego dobrze skrojonego dobrodziejstwa w niezwykle sugestywny i ekspresywny sposób, zarówno jeśli chodzi stopniowanie scenicznego napięcia i znakomicie w wyrazistości poprowadzone postaci, zachowując całą błyskotliwość tekstu zmuszającego i nas widzów do powtórnego przeanalizowania tego, co stanowi istotę międzyludzkich więzi, naszych przyjaźni, niespełnionych miłości, rozczarowań i upokorzeń.

Bohaterowie "Bella Figura", Andrea, Francoise, Yvonne, Boris i Eric, to pięć zindywidualizowanych postaci, które zostały w rysunku aktorskim znakomicie skontrastowane i we wzajemnych relacjach zdynamizowane. Wszystko w tym spektaklu chwieje się, drga, kipi, kotłuje, kołysze, wibruje i faluje w bardzo nieoczekiwany sposób, co jeszcze podsycają zabiegi inscenizacyjne Wiśniewskiego i szalona wyobraźnia scenograficzna Mirka Kaczmarka. Przy czym nie mamy tutaj złudzenia, że bezceremonialnie podpatrujemy czy też podglądamy protagonistów, przede wszystkich w najbardziej osobistych czy intymnych, dekonspirujących sytuacjach i wydarzeniach. Choć istnienie postaci na scenie wobec siebie, może niekiedy przywoływać poetykę Bernhardta, z którym Wiśniewski mierzył się bodaj trzykrotnie. Jest też coś z zapomnianego już nieco Pintera.

Wiśniewskiemu i Kaczmarkowi nie chodzi też o osiąganie teatralnego efektu za wszelką cenę, dążenie do psychologicznej prawdy wszak jest zachowane, dlatego eksponowana tutaj szerokim gestem nagość, która wywołuje tyle kontrowersji, w moim przekonaniu jest w pełni umotywowana i nie jest użyta celem wywołania skandalu czy epatowania pustą cielesnością. Ujawniana bezwstydność jest rezultatem obudzonych nagle niepokojów, złudzeń i pragnień. Wiśniewski, którego dużo mniej niż w prapremierowej niemieckiej inscenizacji obchodzi kontekst społeczny, w swojej interpretacyjnej przenikliwości nasycił dramat Rezy atmosferą niedopowiedzeń, niedomówień, dwuznaczności i napomknień, pełną przeczuć i moderowanych emocji. To bardzo skuteczna broń w możliwości ukazania postaw bohaterów próbujących prowadzić pertraktacje, jednocześnie wciąż będących w gotowości do wzajemnego niszczenia się nawzajem.

Robota aktorska jest tu najwyższej próby, co u reżysera choćby niedawnej "Harper" w Kielcach, nieszczególnie już dziwi. Postaci zagrane przez Agatę Bykowską, Katarzynę Dałek, Katarzynę Figurę, Michała Jarosa i Jakuba Nosiadka są wizerunkami znakomicie wymodelowanymi i wycieniowanymi, prawdziwymi do bólu nawet w najbardziej nieoczekiwanych, impulsywnych psychologicznie woltach czy reakcjach. Aktorzy z ogromną precyzją szkicują całą strukturę wzajemnych abominacji, uprzedzeń, rozczarowań i niechęci. Widać to już w ekspozycji, kiedy samochodowa scena między Borisem i Andreą, przed wypadkiem doprowadzającym do niepodziewanej konfrontacji z rodziną Blum, rozegrana zostaje jakby w kilu intencjonalnych wariantach, później bezwzględność ataków będzie już co raz bardziej okrutna i bezwzględna, a dyskredytowanie partnerów i konfrontowanie ich postaw dokonywane będzie z przejmującą determinacją. Temperaturę dyskursu podnoszą też wstawki wokalne i prowadzonej na żywo muzyki, pełnej modernizowanych akcentów dźwiękowych, Filipa Kanieckiego; "I Put a Spell On You Live" w wykonaniu Katarzyny Figury wybrzmiewa nad wyraz przejmująco.

Reza ponownie napisała bogatą w brzmienia partyturę jakby dla każdego aktora z osobna. Dlatego nawet Katarzyna Figura, ze swoim charakterystycznym timbrem głosu, mogącym niekiedy irytować, odnajduje się w inscenizacji Wiśniewskiego znakomicie. A cały kwintet, tyleż tragicznie śmieszny i pokraczny, co w swoim wypaleniu i wewnętrznym spustoszeniu godny współczucia, tworzy momentami wstrząsającą w swych paroksyzmach, nikczemnościach i obawach wiwisekcję, bezlitośnie i wnikliwie obnażającą mechanizmy tego, co tkwi w naszej potrzebie przebywania z drugim człowiekiem, albo spotkania kogoś, kto stanie się dla nas lustrem upływającego czasu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji