Artykuły

Najważniejsze jest śpiewanie...

- Szczerze mówiąc, zawsze na scenie się dobrze bawiłam! Mając świadomość własnych braków, nie traktowałam tych ról jako ambicjonalnego wyzwania - mówi SYLWIA NOWICKA, laureatka plebiscytu na najpopularniejszego aktora Teatru im. Bogusławskiego w Kaliszu.

Pojawiła się pani w kaliskim teatrze niedawno, a już wygrała plebiscyt najpopularniejszego aktora, zdobywając rekordową liczbę ponad 500 głosów. Jak pani to zrobiła?

- Sama nie wiem, jak to się stało! Tym bardziej, że nie grałam tu żadnych dużych ról... Ale z Kaliszem jestem mocno związana. Tutaj się urodziłam, chodziłam do szkół, poznałam mojego męża. Stąd razem wyjechaliśmy na studia do Łodzi, gdzie ukończyłam wydział wokalno-aktorski i pracowałam kilka lat w teatrze muzycznym. Później związałam się z podobnym teatrem w Lublinie. Cały czas jednak myśleliśmy o tym, aby nasze dziecko posłać do szkoły w Kaliszu. Przyjechaliśmy tu i oczywiście odwiedziliśmy także teatr. Podczas rozmowy z dyrektorem Czechowskim mój mąż, pracujący wówczas jako fachowiec od marketingu dla teatru w Lublinie, zrobił tak dobre wrażenie, że natychmiast dostał propozycję pracy. I dla mnie też znalazło się miejsce w zespole aktorskim. Nasz powrót tutaj to był przypadek, ale połączony ze świadomą decyzją.

W kaliskim zespole nie ma zbyt wielu aktorek, które potrafią zaśpiewać arię z operetki. I chyba to właśnie doceniła publiczność! Co jest dla pani ważniejsze: śpiewanie czy aktorstwo?

- Prawdę mówiąc, najbliższe jest mi zawsze śpiewanie... Ale patrząc tak generalnie na sztukę operową, to ona umiera właśnie z powodu swej skostniałej formy aktorskiej. Teatr operowy, moim zdaniem, wymaga szczególnie wyrafinowanego aktorstwa. Ponieważ wszelkie arie czy recitatiwy opóźniają akcję, eliminują naturalny dialog itd. Mam jednak głębokie przekonanie, że to wszystko można pogodzić: wysoki poziom muzyczny i aktorski - z pożytkiem dla dzieła i dla widza. (Choć prawdę mówiąc, nie widziałam jeszcze takiego spektaklu!) Dlatego aktorstwo również jest dla mnie ważne. Na studiach mieliśmy trochę takich zajęć, ale dużo mniej niż w szkole teatralnej. Dla mnie nigdy nie były one trudne, wręcz przeciwnie - fascynujące!

W Kaliszu zagrała pani kilka mniejszych lecz bardzo wyrazistych ról. Którą z nich pani ceni najbardziej?

- Szczerze mówiąc, zawsze na scenie się dobrze bawiłam! Mając świadomość własnych braków, nie traktowałam tych ról jako ambicjonalnego wyzwania, jak czynią to - co w pełni zrozumiałe - absolwenci szkół aktorskich. A najwyżej cenię sobie moją rolę w "Woyzcku" i pracę z Mają Kleczewską. Ten spektakl rodził się na naszym "materiale ludzkim", z którego Majka brała najlepsze rzeczy i lepiła to widowisko. W ogóle w teatrze kaliskim dużo, dużo się nauczyłam. I dzięki temu teraz w Łodzi mam odwagę podejmować się różnych zadań aktorskich.

Z jakim teatrem jest teraz pani związana?

Mam etat w Teatrze Wielkim, gdzie najchętniej pracowałabym... do emerytury!

Ale do Kalisza będzie pani trochę tęsknić?

- Już tęsknię! Spośród tych kilku teatrów, z którymi byłam związana, najlepiej wspominam właśnie moją pracę w Kaliszu. A tym wszystkim, którzy na mnie głosowali w plebiscycie, chciałabym podziękować za to, że docenili "dwór wokół króla", że dostrzegają w teatrze także rzeczy drobne, małe role, sceniczne epizody...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji