Artykuły

Zakopane pożegnało Ewę Berbekę, artystkę i żonę wybitnego himalaisty

Rodzina, przyjaciele, współpracownicy z Teatru Witkacego i kilkuset zwykłych zakopiańczyków pożegnało wczoraj zmarłą w niedzielę, 29 kwietnia, Ewę Dyakowską-Berbekę. Znana zakopiańska artystka plastyk i żona tragicznie zmarłego w 2013 roku pod wierzchołkiem Broad Peak Macieja Berbeki spoczęła na cmentarzu parafialnym przy ul. Nowotarskiej w Zakopanem.

Ceremonia pogrzebowa zmarłej po długiej chorobie artystki rozpoczęła się w Sanktuarium Matki Bożej Fatimskiej na zakopiańskich Krzeptówkach. Tam odbyła się msza święta żałobna koncelebrowana przez kustosza świątyni ks. Mariana Muchę.

Nie tylko żona himalaisty

- Znałem Ewę doskonale - mówił ksiądz. - Była w naszym kościele częstym gościem. Dziś wszyscy jesteśmy w żałobie. Gdy Ewa umarła, to tak jakby każdemu z nas umarło kawałek serca - dodał i wyliczył spore zasługi kobiety dla społeczności zakopiańskiej oraz jej dokonania artystyczne.

Zmarła była od 1985 roku scenografem i kostiumologiem w zakopiańskim Teatrze Witkacego. Jej grafiki o tematyce religijnej, często przedstawiające osobę Jana Pawła II lub postać Matki Bożej Fatimskiej, są dziś m.in. w Watykanie, Fatimie, w warszawskim Pałacu Prezydenckim czy Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. Przez wiele lat Zmarła tworzyła dekorację sceniczną zakopiańskiego międzynarodowego Festiwalu Folkloru Ziem Górskich.

Współtworzyła operę

Po mszy świętej Ewę Dyakowską-Berbekę wspominali też współpracownicy z Teatru Witkacego, prezes Związku Podhalan Andrzej Skupień i burmistrz Zakopanego Leszek Dorula. Następnie wszyscy żałobnicy przeszli na zakopiański cmentarz, gdzie bez przemów, a przy dźwiękach góralskiej muzyki złożono do grobu urnę z prochami Zmarłej.

- My, mieszkańcy Podhala, będziemy jej wdzięczni za wiele rzeczy - mówił Andrzej Skupień, prezes Zarządu Głównego Związku Podhalan. - Ja osobiście nigdy nie odwdzięczę się jej za pracę, jaką wniosła przy przygotowaniu kostiumów i scenografii do wielkiego dzieła, jakim była Opera Góralska o św. Janie Pawle II.

To była wielka artystka

Ewa Dyakowska-Berbeka przed śmiercią mówiła, że nie ma pretensji do gór o śmierć swojego męża i niezmiennie, od wielu lat, czyniła z nich głównych bohaterów swojej sztuki. - Mój syn na mszy w kościele na Krzeptówkach tuż po tym wydarzeniu powiedział, że dziękuje Bogu za góry, bo to one ukształtowały jego tatę, sprawiły, że był człowiekiem, którego kochaliśmy. I uformowały przez to także nas. Ja się pod tymi słowami podpisuję - podkreślała podczas wywiadu w 2013 roku, kiedy otwierała swoją wystawę w Opactwie Benedyktynów w Tyńcu.

Jak sama mówiła, w sztuce starała się opowiadać o bardzo osobistych historiach. Stąd wybór kolażu jako techniki artystycznej, którą zajmowała się od czasów studiów. Kolaż daje możliwość zestawienia ze sobą konkretnych przedmiotów, wycinków, fragmentów listów, zdjęć niosących wspomnienia i skojarzenia. - Od początku lat 80., kiedy skończyłam studia i wyszłam za Maćka, nie wyobrażam sobie swojej sztuki bez tej techniki. Kolaż sprawia, że powstają takie prace, które pozostając w świecie sztuki, noszą znamiona dokumentu. Zawsze pojawia się w nich coś z aktualnego życia, danego momentu - tłumaczyła.

Potwierdzeniem tego są kolaże z końca lat 80., w których znalazły się listy, kartka pocztowa od Macieja Berbeki z wyprawy na K-2.

- Przeglądając nie tylko archiwum własne, ale i zbiory naszych przyjaciół, nagle zobaczyłam, że robi się z tego taki cykl, będący historią moją, Maćka, naszych dzieci, górskich wypraw, wspólnego życia - tłumaczyła.

Jak podkreślała, nie wyobrażała sobie, że może powiedzieć Maciejowi "koniec z górami", bo też nigdy nie chciałaby od niego usłyszeć "koniec ze sztuką". Rozumieli swoje pasje, chcieli się wspierać i w tych swoich kręgach zainteresowań uczestniczyć. - To nie były dwa osobne światy, jak to czasem u ludzi bywa, ale takie, które się uzupełniały. Ja chętnie Maćkowi, zresztą absolwentowi Akademii Sztuk Pięknych, pokazywałam swoje prace, dyskutowałam z nim o nich. Mieliśmy szacunek do tego, co robimy. Wręcz się cieszyłam, kiedy mogłam go zapytać o poradę, pokazać mu projekty - mówiła Ewa Dyakowska-Berbeka.

Rzeczowo je oceniał. Zresztą sam robił wystawy dla Tatrzańskiego Parku Narodowego i Muzeum Tatrzańskiego, sporo różnych projektów stworzyli razem.

Zakopianka z wyboru

Ewa Dyakowska-Berbeka urodziła się w Bielsku-Białej, a dorastała w Pszczynie. Odchodząc, osierociła czworo synów i wnuki. Nieoficjalnie mówi się, że część jej prochów rodzina zachowała, by za kilka miesięcy rozsypać je pod Broad Peak.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji