Artykuły

Schować się w teatrze

- Ten zawód to swojego rodzaju terapia. Wybiera się go po to, by móc żyć w światach alternatywnych. Dobrze jest schować się w teatrze - mówi DOMINIKA OSTAŁOWSKA, aktorka Teatru Powszechnego w Warszawie.

Paulina Wilk: Aktorstwo kojarzy się z zawodem dla odważnych, a pani jest chyba nieśmiała.

DOMINIKA OSTAŁOWSKA: Chociaż nauczyłam się na studiach przemawiać do ostatniego rzędu, stosuję tę umiejętność wyłącznie w teatrze. Na co dzień mówię dość konfidencjonalnie. Jestem skrytą osobą, zresztą większość aktorów jest nieśmiała. Ten zawód to swojego rodzaju terapia. Wybiera się go po to, by móc żyć w światach alternatywnych. Dobrze jest schować się w teatrze.

Przed czym znajduje tam pani schronienie?

Jak wielu z nas, chcę uniknąć złości, okrucieństwa. Teatr to świat wyimaginowany i nawet gdy pojawia się w nim zło, naprawdę go nie doświadczamy. Właśnie tam możemy się z nim rozprawić i uporać. Ból i łzy nie są przecież prawdziwe.

Pani ojciec był aktorem, czy to z dziecięcych wizyt za kulisami i w garderobie wzięło się zainteresowanie teatrem?

Pewnie mam to w genach. Dzieci w wieku przedszkolnym przeważnie chcą być tym, kim mama albo tata. A potem niektórym tak zostaje. Aktorstwo było dla mnie całkowicie naturalnym sposobem na spędzenie życia. Nie tworzyłam wizji swojej kariery. Mam to szczęście, że zbyt dużo sobie nie wyobrażam. Przyjmuję to, co się zdarza. Po prostu wierzę, że będzie dobrze.

Jest pani niezwykle spokojna. To znaczy, że w dzisiejszej drapieżnej rzeczywistości można iść własnym tempem, bez strachu, że szansa umknie nam sprzed nosa?

Ja w to wierzę. Proszę nie myśleć, że jestem oazą spokoju. Trapią mnie sprawy doraźne i codzienne, potrafię się nimi zamartwiać bez umiaru. Ale generalnie o przyszłość się nie boję. Może rozkładam swój lęk na drobne elementy, a może nie chcę go w ogóle uwalniać, bo całkiem by mnie przytłoczył? Ja się bardzo nie chcę bać. Jestem taka dzięki mojej mamie - ona zamartwiała się popsutą lodówką, ale nie wyrobiła we mnie lęku przed światem, ludźmi, przed tym, co będzie.

Potrafi pani żyć ze świadomością niewiadomej? Nie stara się pani zabezpieczać?

Planuję to, co mogę, bo nie jestem nieodpowiedzialna. Ale nie sięgam zbyt daleko. W moim zawodzie próby planowania mogą się skończyć rozstrojem nerwowym, bo gram w tym samy czasie w filmie, teatrze i telewizji. Marek Kondrat doradzał pewnemu młodemu aktorowi: Bierz absolutnie wszystko, co cię interesuje. To się potem powciska i pogodzi. A ja często powtarzam moje ulubione powiedzenie: Jeśli chcesz rozśmieszyć Pana Boga, opowiedz mu o swoich planach.

Czy nie zwracamy się do Boga właśnie w tych sprawach, których nie potrafimy przewidzieć i kontrolować?

Jestem w drodze, nie mogłabym nazwać siebie ani ateistką, ani osobą praktykującą, jednoznacznie związaną z religią katolicką. Mam przekonanie, że jakaś siła wyższa istnieje i zdarzyło mi się z nią rozmawiać, ale tylko w sprawach bezpieczeństwa i zdrowia najbliższych. I nie w sytuacjach kryzysowych, a raczej na zapas. Nie chcę jej irytować drobniejszymi sprawami.

Dużym sentymentem darzy pani swoją rolę w "Łagodnej" Mariusza Trelińskiego. Czy łagodność to dziś cecha skazana na wymarcie?

Niekoniecznie, jeśli nie łączy się jej z potulnością i uległością. Dla mnie łagodny człowiek to nie jest ktoś, kto się na wszystko zgadza i nie ma siły forsować swego zdania. Teraz trudnej dochodzić do celu bez krzyku i tupania, bo wymaga to więcej czasu i cierpliwości. Mam dla łagodności wielkie poszanowanie, uwielbiam współpracować z profesjonalistami, którzy są na dodatek kulturalni. Właściwie byłabym skłonna z kimś pracować tylko dlatego, że jest kulturalny. Dziś o to coraz trudniej.

Dlaczego tak się dzieje? Przecież wraz z rozwojem cywilizacyjnympowinniśmy się oddalać od tego, co brutalne i prymitywne.

Nastąpiło ogromne przyspieszenie, wszystkim się wydaje, że muszą coś natychmiast, już. Nie ma czasu, a jak nie ma czasu, to trzeba wyrwać, wyszarpać. Inaczej trzeba by spokojniej mówić, zastanawiać się, wnioskować, zwracać uwagę na to, co myślą i czują inni. A tak - wyznacza się cel i szybko go zdobywa. To prowadzi do obłędu, bo z czasem nie da się wygrać. Wydaje się, że ten pęd nie ma końca, a przecież - choć sprinterzy biegają coraz szybciej - musi istnieć jakiś ostateczny rekord, którego nie da się pobić.

A jak sobie pani wyobraża ten koniec, jako katastrofę?

Nie chcę go sobie wyobrażać. Mam nadzieję, że mnie wtedy nie będzie. I że moje dziecko też tego końca nie zobaczy. Dopiero kiedy urodził się mój syn, zaczęłam się zastanawiać nad przyszłością. Staram się zapewnić mu minimum materialnego bezpieczeństwa.

A co z bezpieczeństwem emocjonalnym?

Jedyne, co mogę, to nie tłamsić jego osobowości, nie zahukać go. Jest wrażliwym dzieckiem, ale ma też charakter, którego nie chcę łamać. Najlepszym sposobem jest rozmowa, ale ważne jest to, o czym mówię i jakich używam argumentów. Nie wychowuję go, mówiąc, czego nie wolno. Nie odradzam robienia tego, co się może komuś nie spodobać albo co sprawi, że inni będą się z niego śmiać. To prowadzi do zastraszenia. Chcę, żeby ten mały człowiek miał wiarę w siebie, aW tym również w te wartości, które nie sprzyjają przebijaniu się przez życie.

Jakie wartości symbolizuje Marta Mostowiak z "M jak miłość"?

Scenarzyści stworzyli postać bardzo odpowiedzialną, która czasem błądzi, miewa rozterki, nie wie, na co się zdecydować, ale kieruje się dobrem innych. To bardzo prawdomówna, szczera osoba.

Ona uosabia tęsknotę za tym, jacy chcemy być, czy bajkę, w którą chcemy wierzyć?

W tym przypadku uciekanie w bajkę nie jest niczym złym. Skoro ludzie tak bardzo lubią seriale, to powinny się w nich pojawiać elementy służące edukacji, wychowaniu, które uczą rozwiązywania konfliktów. Nawet jeśli pokazywane sytuacje są po części stereotypowe. Promowanie dobrych zachowań, właściwego postrzegania świata jest pożyteczne.

Ale może pani uczestniczy w zbiorowej hipnozie? Może to źle, że miliony ludzi podglądają cudze życie zamiast dbać o własne?

Nawet jeśli serial hipnotyzuje, wprowadza w trans, to może pozytywnie wpływać na rzeczywiste życie. Oglądanie dobra pozwala coś w sobie ulepszyć. Moja postać nie propaguje niczego złego, dlatego świadomość, że "M jak miłość" ogląda blisko jedna czwarta Polaków, nie jest dla mnie obciążeniem.

Stała się pani serialową ikoną, to nie ograniczyło pani życia zawodowego?

Tego nie wiem, bo reżyserzy nie przychodzą do mnie i nie mówią: Dałbym pani pracę, gdyby nie grała pani w serialu. Już kiedy pracowałam w "M jak miłość", zagrałam w teatrze, filmie i telewizji wiele istotnych dla mnie ról, które zostały też zauważone i nagrodzone. Jednak fakty są takie, że seriale ograniczyły inne dziedziny produkcji filmowej. Rozwijają się bardzo ekspansywnie, Teatr Telewizji nie ma w porównaniu z nimi żadnych szans, bo decydują wskaźniki oglądalności. Tak się dzieje nie tylko u nas, ale w innych krajach jest więcej pieniędzy na filmy fabularne i telewizyjne.

A ta dobra, uczciwa Marta Mostowiak pani nie nudzi?

Ciężko grać takie postaci, bo pociąga nas raczej ciemna strona. Jesteśmy wychowywani w dążeniu do ideałów, ale trudno w nich odnaleźć siebie. Lubimy oglądać to, co jest niedoskonałe, a przez to nam bliskie; to dodaje otuchy. Jednak prywatnie uwielbiam ideały - ludzi, którzy są mili, profesjonalni, świetnie dogadują się z dziećmi, na wielu rzeczach się znają i potrafią doradzić. I wcale nie uważam, że są nudni. Staram się od nich uczyć. Nie reaguję zazdrością. No, chyba że ten ideał jest na dodatek ode mnie wyższy o dziesięć centymetrów.

Występuje pani teraz w Teatrze Dramatycznym w "Opowieściach o zwyczajnym szaleństwie" Zelenki. Dlaczego nam brakuje takiego poczucia humoru i dystansu do siebie, jakie mają Czesi?

Mam wrażenie, że nie jest z nami tak źle, ale obracam się w specyficznym gronie. Aktorzy uwielbiają żartować i z siebie, i z innych. Właściwie są to w ogóle mało poważni ludzie. Ale życie wielu Polaków nie jest zabawne. Mają tyle problemów, że na co dzień nie stać ich - także w sensie dosłownym - na śmiech. Nie chodzą do kina czy teatru, bo po prostu nie mają pieniędzy. Są zbyt udręczeni lękiem o to, co będzie za chwilę, za miesiąc.

Pani się z siebie śmieje?

Lubię żartować i robię to często, ale niektórzy śmieją się ze mnie ciągle. Nawet, gdy coś zwyczajnie opowiadam. I trochę mnie denerwuje, że nie wiem, o co im chodzi...

***

Dominika Ostałowska w tym tygodniu w serialach: "M jak miłość" (TVP 2, piątek, godz. 11.10, sobota, godz. 8.15, niedziela, godz. 7.45, poniedziałek, godz. 11.10, 20.10, wtorek, godz. 11.10, 20.10, środa, godz. 11.10, czwartek, godz. 11.10; TVP Polonia, sobota, godz. 18.30, 2.00, niedziela, godz. 8.10, 18.30, 0.05, poniedziałek, godz. 13.35) oraz "Boża podszewka" (TVP Polonia, poniedziałek, godz. 21.35)

***

Mówi, że o nic w życiu nie musiała walczyć, dobre rzeczy przychodziły do niej same. Już na czwartym roku studiów wystąpiła w "Miarce za miarkę" w Teatrze Telewizji, a tuż po szkole otrzymała angaż w warszawskim Teatrze Ateneum. Największą popularność zdobyła rolą sędzi Marty Mostowiak w serialu "M jak miłość". Od sześciu sezonów jest aktorką Teatru Powszechnego, gdzie zagrała m.in. sfrustrowaną, agresywną Mathilde w "Powrocie na pustynię" Agnieszki Glińskiej. Na dużym ekranie zachwyciła kreacją w "Łagodnej" Mariusza Trelińskiego, za którą przyznano jej w 1997 r. nagrodę na moskiewskim Festiwalu Filmów Słowiańskich i Prawosławnych oraz Festiwalu Aktorów w Rydze. Zagrała także ukrywającą się u polskiej rodziny Żydówkę w "Daleko od okna" Jana Jakuba Kolskiego. Wystąpiła też w"Wojaczku" i "Historiach miłosnych", a w 2003 r. w"Warszawie" Dariusza Gajewskiego. Za rolę w filmach Kolskiego i Gajewskiego wyróżniono ją statuetką Orła. Teraz przygotowuje próby czytane dla Teatru Montownia, a niebawem będzie ją można zobaczyć w reżyserowanym przez Stanisława Muchę filmie "Nadzieja". Aktorka zastrzega jednak, że występuje tylko na początku i dość szybko, ale za to efektownie, ginie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji