Kraków. Sukces teatrów z Krakowa na Kaliskich Spotkań Teatralnych
Pomyślnie dla teatrów spod Wawelu zakończyły się Kaliskie Spotkania Teatralne. Główną nagrodę otrzymał zespół Narodowego Starego Teatru za spektakl "Triumf woli" Pawła Demirskiego w reżyserii Moniki Strzępki (nagroda przyznana ex aequo z grupą aktorów występujących w "Będzie pani zadowolona, czyli rzecz o ostatnim weselu we wsi Kamyk" w reżyserii Agaty Dudy--Gracz).
Cykliczna Specjalna Nagroda Aktorska, przyznawana artystom startującym dopiero w życie zawodowe, trafiła w ręce Weroniki Kowalskiej za rolę w spektaklu "Do DNA" z Akademii Sztuk Teatralnych im. Stanisława Wyspiańskiego w Krakowie.
Jedno z trzech równorzędnych wyróżnień aktorskich przyznano Annie Tomaszewskiej za rolę Babci w spektaklu "Murzyni we Florencji" w reżyserii Iwony Kempy, zrealizowane na scenie Teatru Nowego Proxima w Krakowie.
Ale jest w tym werdykcie głos środowiskowy, którego trudno - wobec sytuacji krakowskiego teatru - nie przytoczyć.
"W obliczu zmieniającej się teatralnej rzeczywistości i płynących z tego zagrożeń, Jury podkreśla z całą mocą znaczenie wyjątkowego dla polskiego życia teatralnego - wyjątkowego również w skali świata, znaczenia stałych, wielopokoleniowych, budowanych latami, repertuarowych zespołów teatralnych, które są od czasów Wojciecha Bogusławskiego, założyciela Teatru Narodowego i patrona kaliskiej sceny - fundamentem tradycji i nowoczesności, a także przyszłości polskich scen publicznych dotowanych przez państwo i samorządy" - zaznacza w swym werdykcie jury.
To głos ważny w kontekście tego, co dzieje się w Narodowym Starym Teatrze pod dyrekcją Marka Mikosa. Bo właśnie tam do niedawna istniał jeden z najlepszych zespołów aktorskich. W tej chwili wielu jego przedstawicieli (szczególnie najmłodszego pokolenia) zasiliło inne, najlepsze, sceny w Polsce. Pojawili się w TR Warszawa, Nowym Teatrze, Teatrze Polskim w Poznaniu. A w propozycjach repertuarowych teatru z ul. Jagiellońskiej nie widać niestety nic godnego uwagi dla tych wybitnych artystów i kolejni aktorzy składają swoje role w proponowanych im przedstawieniach. To rodzić może ryzyko, że kolejni twórcy zechcą poszukać bardziej energetycznej przestrzeni. Szkoda.
Na zdjęciu: "Triumf woli".