Artykuły

Księżna Fedora w oleodruku

Kicz na piedestale! Dawno nie spotkałem tak sznurowatego melodramatu. Przy "Fedorze" wszelkie romansidła "Harleąuina" można uznać za arcydzieła, a "Trędowata" to wręcz studium psychologiczno-społeczne. I oto Teatr Wielki potraktował ten epos ze śmiertelną powagą: Mariusz Chwedczuk dal mu przepiękne dekoracje (cóż za wspaniałe purpury w pierwszym akcie, a jaki cudny landszaft w trzecim!). Xymena Zaniewska poszyła paniom toalety, że aż w oczach się ćmi, a Piotr Szalsza wyreżyserował toto precyzyjnie, aż do zupełnych drobiazgów, każąc śpiewakom przeżywać jak w prowincjonalnym teatrze.

W "Fedorze" jest dużo do śpiewania, ale mało do słuchania. To aż dziwne: Umberto Giordano hojnie rozsiewa pomysły, ozdabia je i drapuje. pastiszując to Alabiewa, to Chopina, ledwie jednak któryś temat zdoła zarysować. Już daje nura w plątaninę dźwięków, tworząc barwne mozaiki, w modulacjach i rozwiązaniach harmonicznych żywo przypominając Pucciniego. dając dużo do roboty orkiestrze, ale nie dając śpiewakom się wyśpiewać. To jest tak, jak

gdyby sam maestro pisał orkiestrówkę, a jego nieśmiały uczeń nałożył na to partyjki wokalne. Znamienne: "Fedora" nie ma ani jednej popisowej arii!

Tym trudniejsze zadanie dla wykonawców. Joanna Cortes w tytułowej partii tragizowała wzruszająco, nadając wszakże swej bohaterce rys przesady, który również widzowi narzucał dystans wobec postaci. Było to tyra trudniejsze, że w partii, wymagającej ogromnego wysiłku, zdołała pokazać piękny, duży sopran z wyraźnym odcieniem dramatycznym. Jej godnym partnerem był Bogusław Morka, z trudem ożywiający papierową postać Księcia Ipanowa atrybutami tragicznego kochanka, głosowo w pełni dojrzały, szlachetny w brzmieniu. Odnotuję jeszcze Krystynę Wysocką-Kochan. piękny, ciemny sopran, i Zbigniewa Maciasa, którego baryton tak lubię, bardzo zabawnych w arii rowerowej (tak się nazywa - i rzeczywiście oboje jeżdżą na wehikułach będących skrzyżowaniem diabelskiego młyna z hulajnogą).

"Fedorę" prowadził sprawnie i z animuszem Jose Maria Florencjo Junior. To dzięki niemu oglądało się tę operę z uśmiechem, to on ożywił cieżkawego walca, którego Zofia Rudnicka usalonowiła. To pod jego ręką orkiestra dostroiła się do tonacji reżysera, który nadał operze lekki przechył w stronę oleodruku, tonem ironicznym ratując "Fedorę" od śmieszności. Dzięki temu wszyscy wykonawcy mogli się pokazać jako odrębnie zarysowane typy, a nawet niekiedy postacie.

PS. Premiera tablicy świetlnej - udana, tylko, na litość boską. Trzeba opracowywać te teksty, albo podawać, kto jest autorem przekładu, bo inaczej widza ' porywa "śmiech pusty, a potem litość i trwoga".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji