Artykuły

Alicja jak Magdalenka

Przedstawienie Pawła Miśkiewicza Alicja (Teatr Dramatyczny im. Gustawa Holoubka, premiera 14 października 2008) jest przyjemne i lekkie jak beżowa pianka-jeśli się jest dziec­kiem albo dzieckiem, mimo upływu lat, pozo­staje. Jest także próbą zmierzenia się z fanta­zmatem proustowskiej magdalenki, czyli trak­tatem o pamięci, o wyciemnianiu w pamięci obrazów beztroskiej Arkadii, nostalgicznym przywołaniem dzieciństwa: subiektywnej prze­strzeni znaczonej doświadczeniem stricte indy­widualnym, czasu, który już był, ale może się jeszcze nie wypełnił. Tę przestrzeń Dorota Sajewska teatralizuje i usymbolicznia, a Barbara Hanicka bajkowo strukturyzuje swoją scenogra­fią. Alicja, z perspektywy Miśkiewcza, to wy­śmienita bajka, w której ja-dorosły spotykam siebie-dziecko. W czasie tego surrealistyczne­go spotkania, które jedynie w teatrze (no, może jeszcze u psychoterapeuty) jest całkowicie uzasadnione, reżyser przenosi nas w przestrzeń bę­dącą znamienną karykaturą rzeczywistości, tro­chę gabinetem luster, miejscem inkrustowanym obrazami dzieciństwa wydobytymi z pamięci, czyli przestrzenią o podejrzanym statusie ontologicznym. Logika dorosłych ulega zawiesze­niu, świat staje się równaniem ze zbyt dużą licz­bą niewiadomych (matematyczny zmysł Char­les'a Lutwidge'a Dodgsona aka Lewis Carroll), aby możliwa była rozumowa stabilność. Z przy­jemnością zanurzyć się więc można w onomatopeiczne dywagacje Kota z Chesire (Krzysztof Dracz), podchwycić melancholijne standardy w zaskakujących aranżacjach dojrzałej Alicji (Bar­bara Krafftówna) oraz Białej Królowej (Joanna Szczepkowska), dyskursywnie zanalizować słowne przepychanki syjamskich bliźniaków Duma (Marcin Bosak) i Dee (Piotr Polak). Ali­cje także są dwie, bowiem tylko w podwojeniu, według Miśkiewicza, możliwe jest okiełznanie pamięci, więc czasu, więc doświadczenia. Dwie są także królowe, podwójnie widzą świat Dum i Dee, zawsze razem ruszają ku nieznanemu Zając (Władysław Kowalski) i Suseł (Henryk Niebudek). Dwie równoległe rzeczywistości oddzielone taflą lustra (w przedstawieniu to szklane drzwi przedziału w wagonie zmierzającym donikąd, mimo to zmierzającym do celu) spotykają się na scenie. To, co zdarzyć ma się później, nastę­puje przed tym, co dzieje się teraz. Dojrzała Ali­cja przywołuje z podświadomości, z pamięci, ze strachu przed przemijaniem i przed zapomnie­niem, Alicję młodą (Klara Bielawka). Wraz z nią zjawia się panopticum postaci zaludniają­cych sny małych rezolutnych dziewczynek. Owi posłańcy czasu pozornie minionego opanowują teraźniejszość dojrzałej Alicji, pozwalają cof­nąć się w przyszłość lub może wyjść z dziecię­cą ciekawością ku przeszłości. Pamięć płata fi­gle jak jej abstrakcyjna wysłanniczka, błysko­tliwa, młoda Alicja, grająca z rzeczywistością w grę, której reguł nie rozpoznaje (co uświada­mia egzamin przeprowadzony przez Białą i Czerwoną Królową). Wygraną jest przejście do następnego etapu - do stanu bycia dorosłą, kosz­tem zaś - doświadczenie inicjacji. Pamięć to najcenniejsze, co pozostało Alicji.

Przedstawienie przypomina fugę, gdzie polifonia dźwięków tworzy kunsztowną ca­łość. Afabularność poszczególnych skeczy, będących także mini-recitalami uspójniona zostaje przez logikę pamięci. Dekonstrukcja tej ostatniej zajmuje Miśkiewicza najbardziej

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji