Słowacki wraca ze śmiechem i śpiewem
"Beniowski. Ballada bez bohatera" wg Juliusza Słowackiego w reż. Małgorzaty Warsickiej w Teatrze Nowym w Poznaniu. Pisze Witold Mrozek w Gazecie Wyborczej.
Juliusz Słowacki wielkim poetą był. Reżyserka Małgorzata Warsicka przypomni wam, że miał też poczucie humoru. W dodatku poznańskim "Beniowskim" rządzą kobiety.
"Beniowski" jest najdowcipniejszym utworem polskiego romantyzmu. "Poemat dygresyjny" to pisana oktawą, pełna zwrotów akcji i przeskoków w czasie i przestrzeni opowieść o tytułowym szlacheckim awanturniku, pyszałku i asekuranckim birbancie. Ucieczka przed długami, wojenne perypetie i nuda prowadzą antybohatera przez step i Krym, aż na Madagaskar.
W "Beniowskim. Balladzie bez bohatera" z poznańskiego Teatru Nowego Warsicka wraz z kompozytorem Karolem Nepelskim "pieśni" składające się na utwór Słowackiego każą faktycznie śpiewać.
Poseł pali haszysz
Warsicka i Nepelski wraz z dramaturgiem Michałem Pabianem robią z "Beniowskiego" coś na kształt rock opery z lat 80. Aktorki z werwą i komicznym nerwem śpiewają do muzyki na żywo, wymieniają się postaciami, zwracają się wprost do widzów i inscenizują ironiczne etiudy wewnątrz spektaklu. Autotematyczne wstawki, choćby na temat jakości własnych rymów czy przytyki pod adresem innych poetów (z Mickiewiczem na czele), przypominają jako żywo... hip-hop.
Zresztą wyeksponowana przez Warsicką i Pabiana scena, w której sarmacki poseł "upala się" haszyszem u krymskiego chana, absolutnie wyprzedza swoje czasy. Spokojnie mogłaby się znaleźć nie w XIX-wiecznym poemacie, lecz w filmie braci Coen.
Narkotykowy trans czy zwykłe słowiańskie pijaństwo sąsiadują w spektaklu z mistyczną wizją księdza Marka. Makabryczne obrazy rzezi z czasów chłopskiej rebelii - koliszczyzny i konfederacji barskiej - są zaś dalekim pogłosem innego tekstu Słowackiego, "Snu srebrnego Salomei".
"Beniowski": męski, zwierzęcy i wreszcie kobiecy
Całkiem niedawno - dwa lata temu - wziął się za "Beniowskiego" Paweł Świątek, inny reżyser młodego pokolenia. W warszawskim Teatrze IMKA Tomasza Karolaka wystawił go właśnie w rapowanej konwencji, z aktorami w kostiumach lemurów - bo w końcu Beniowski miał zostać władcą Madagaskaru, gdzie żyją te ssaki.
Zresztą łączenie tekstu Słowackiego z lżejszą formą ma długą tradycję. Przed prawie półwieczem "Beniowskiego" zrobił w Narodowym mistrz teatralnych efektów specjalnych Adam Hanuszkiewicz, który obsadził w tytułowej roli Daniela Olbrychskiego. Tamtego spektaklu nie mogłem widzieć, ale wiadomo, że Olbrychski wtedy był ikoną PRL-owskiego maczyzmu - chwilę wcześniej wcielił się w Azję, syna Tuhaj-beja.
W dzisiejszym "Beniowskim" rządzą kobiety. Warsicka z ekipą aktorek wydobywa na pierwszy plan płeć - tam, gdzie się da. Prowadzą przerysowaną grę z manifestacjami samczego, kabotyńskiego bohaterstwa męskich postaci Słowackiego, a opis nimfetkowatej urody szlachcianki Anieli w rewelacyjny sposób ogrywa Anna Mierzwa.
Słowacki wraca na przekór szkole
Dla Warsickiej to nie pierwsze starcie ze Słowackim. W 2015 r. w Tarnowie z "Króla-Ducha" zrobiła muzyczny monodram - monumentalny utwór przerabiając na spektakl na jedną aktorkę.
Poszukiwania Warsickiej przypominają działania głośnego reżysera Michała Zadary. Przypomina on - jak sam mówi - romantyczną klasykę dla niej samej bądź dla efektownego teatralnego konceptu, a nie pod reżyserską tezę. Zrealizował "Sen srebrny Salomei" w warszawskim Studio, a wcześniej "Fantazego" i "Lillę Wenedę" w Powszechnym.
W ostatnich sezonach Słowacki wraca do centrum polskiego teatru przede wszystkim jako autor na wskroś polityczny, ale też jako ironista i po prostu świetny pisarz, niesłusznie upupiony przez polskie szkolnictwo.
---
"Beniowski. Ballada bez bohatera", reż. Małgorzata Warsicka, Teatr Nowy w Poznaniu, premiera 14 kwietnia. Najbliższe przedstawienia: 20, 21, 22 czerwca.