Artykuły

Według recepty Hitchcocka

Na początek trzęsienie ziemi, a potem napięcie rośnie... Regułę mistrza dreszczowców stosuje Opera Krakowska, rozpoczynając sezon spektakularną premierą, a potem stopniując doznania artystyczne aż do finału, czyli czerwcowego Letniego Festiwalu, który w tym roku przyniesie niespodzianki. Co zostanie w pamięci z dobiegającego końca sezonu artystycznego Opery Krakowskiej? Sezon podsumowuje Anna Woźniakowska w miesięczniku Kraków.

Szukając Leara: Verdi

Tu autorem scenariusza, reżyserem i scenografem był Michał Znaniecki obchodzący na przełomie września i października właśnie w Operze Krakowskiej 25-lecie pracy artystycznej. Przypomnę, że Znaniecki odnalazł szkice muzyki Verdiego do Leara, które uzupełnione odpowiednio dobranymi fragmentami innych dzieł kompozytora pozwoliły mu stworzyć ciekawy spektakl o wykluczeniu. Tytułową partię powierzył liczącemu 87 lat czołowemu niegdyś polskiemu barytonowi Jerzemu Artyszowi, który stworzył wstrząsającą postać starego króla, a wprowadzenie na scenę podopiecznych domów pomocy społecznej komentujących akcję na kształt chóru w greckich tragediach i dzielących się ze słuchaczami swoimi dramatami przydało kameralnemu spektaklowi aktualności. Lear stał się jednym z nas.

Norma

Z ogromnym apetytem czekaliśmy na tę jesienną premierę. Spektakl cieszył oko i ucho. Laco Adamik - reżyser, Barbara Kędzierska - twórczyni scenografii i kostiumów, Tomasz Tokarczyk - kierownik muzyczny i dyrygent stworzyli dzieło spójne, z ciekawie poprowadzoną akcją dramatyczną, z zespołem protagonistów, którzy dowiedli, że sztuka belcanta wciąż jest żywa. Tradycja skłania do spojrzenia na Normę jako na popis artystki wcielającej się w główną bohaterkę (niezrównana była tu Maria Callas). W Krakowie tę tradycję złamano. Bogusław Nowak, dyrektor naczelny Opery Krakowskiej, właśnie Normę uważa za największe osiągnięcie tego sezonu. Z reguły melomani czekają na arię Casta diva i jeśli ona ich poruszy, uważają, że spektakl jest udany - mówi. Tymczasem, nie umniejszając znaczenia słynnej arii, nasza Norma pozwala cieszyć się pięknem całej partytury, zwraca uwagę na inne, równie ciekawe psychologicznie i muzycznie postaci dramatu. Oferta programowa Opery Krakowskiej była w tym sezonie ciekawa, obejmowała zarówno pozycje z najchętniej słuchanego dziewiętnastowiecznego kanonu, jak i muzykę XX wieku, opery, operetki, balety, inscenizowane koncerty, programy kierowane do różnych grup wiekowych - od stanu prenatalnego (seanse muzykoterapii dla kobiet w ciąży) poprzez dzieci i młodzież po seniorów. Przedstawiono blisko trzydzieści tytułów, a poziom ich prezentacji był standardowo wysoki. Powinno to napawać dumą, ale rodzi też pewien niedosyt, a nawet dyskomfort, bowiem popyt znacznie przewyższa podaż. Skromne liczebnie zespoły Opery Krakowskiej, jej budżet łącznie ze środkami pozyskiwanymi od sponsorów, a także warunki lokalowe nie pozwalają na granie codziennie. Opera zaprasza melomanów do swojej siedziby z reguły co drugi dzień. W rezultacie wspomnianą Normę mogli oni zobaczyć w tym sezonie sześć razy. Wystawione w marcu "Pajace" połączone z "Giannim Schicchim" zagrano zaledwie trzy razy. Kolejne spektakle dopiero po wakacjach.

"Pajace" Leoncavalla i "Gianni Schicchi" Pucciniego

Oba spektakle reżyserował Włodzimierz Nurkowski, artysta dobrze znający materię operową, tworzący z niej prawdziwy teatr. W scenerii i kostiumach z okresu międzywojnia (dzieło Anny Sekuły) ujrzeliśmy ludzi ulegających skrajnym emocjom, które i dzisiaj często rządzą naszym życiem. W "Pajacach" to pożądanie, miłość i zazdrość prowadzące do zbrodni.

W "Giannim Schicchim" - chciwość dominująca wszelkie inne uczucia, wiodąca do krzywoprzysięstwa, ostatecznie ukarana dzięki sprytowi głównego bohatera. Oszukujący zostali oszukani. Tomasz Tokarczyk bardzo dobrze przygotował muzycznie oba dzieła, więc ten operowy wieczór dostarczył melomanom i wiele wzruszeń, i sporo dobrej zabawy dzięki aktorskim i wokalnym umiejętnościom śpiewaków artystów Opery Krakowskiej.

Potwierdził jednak też tezę, że najtrudniejszą ze sztuk jest komedia. Opowieść będącą jednym z wątków Boskiej komedii Dantego Giacomo Puccini oprawił muzyką zaskakująco nowoczesną, lekką, dowcipną. By publiczność w pełni mogła docenić urok tego dzieła, protagoniści muszą być finezyjni w swoich poczynaniach scenicznych. Na premierze tej finezji nieco mi zabrakło, choć każdy z licznych artystów dobrze wywiązał się ze swego zadania, ale tylko dobrze. Czy z biegiem czasu spektakl nabierze lekkości? Sprawdzę po wakacjach.

"Carmina burana"

Lekkości, żywiołowości, ba, zapamiętania w tańcu i muzyce nie zabrakło w kwietniowej premierze baletowej wersji słynnej kantaty Carla Orffa "Carmina burana" w inscenizacji i choreografii Emila Wesołowskiego, w kostiumach i scenografii Bożeny Pędziwiatr, pod batutą Tomasza Tokarczyka. Przed pięcioma laty Emil Wesołowski wystawił "Carmina burana" na Dziedzińcu Arkadowym Wawelu i było to widowisko porywające także dzięki przestrzeni, w jakiej się rozgrywało. Tym razem inscenizatorzy musieli zmieścić olbrzymi aparat wykonawczy (balet, orkiestra, chór mieszany, chór dziecięcy, soliści-śpiewacy) we wnętrzu Opery. Wykorzystali więc nie tylko scenę i kanał orkiestrowy, ale i część widowni, co dało publiczności poczucie bezpośredniego uczestnictwa w tej orgii dźwięku, rytmu i ruchu.

"Anna Bolena"

W ramach stopniowania napięcia z końcem maja czeka nas kolejna premiera. Gdy ten numer pisma pojawi się w kioskach, na scenie Opery Krakowskiej po raz pierwszy w jej dziejach zagości "Anna Bolena" Gaetana Donizettiego, jedno z najsłynniejszych dzieł włoskiego mistrza obok późniejszej "Łucji z Lammermoor". Tomasz Tokarczyk, szef muzyczny Opery Krakowskiej, który przygotowuje premierę, twierdzi, że partytura "Anny Boleny" jest muzycznie ciekawsza i bogatsza niż Łucja, nastręcza jednak wykonawcom więcej trudności i stąd, być może, jej mniejsza popularność. Także libretto pióra Felice Romaniego opowiadające o upadku drugiej żony Henryka VIII jest lepszym materiałem teatralnym niż bardzo dobre skądinąd libretto "Łucji".

Jak dowiodły tego wypadki w Hollywood, mizoginów takich jak Henryk VIII spotykamy i w dzisiejszych czasach.

To właśnie jakość libretta zachęciła Magdalenę Łazarkiewicz do podjęcia się reżyserii "Anny Boleny". Znana z dokonań filmowych i teatralnych reżyserka deklaruje wprawdzie miłość do opery, ale dotąd znalazła jedynie czas, by w 2003 roku w Teatrze Wielkim w Łodzi przygotować "Pajace i Rycerskość wieśniaczą." "Anna Bolena" jest drugą jej realizacją operową, a pierwszą w Krakowie. - Poprosiłam artystów, by spojrzeli na kreowane przez siebie postaci nieco głębiej, po szekspirowsku, bo takie one są - mówi Magdalena Łazarkiewicz. - Nie traktujemy ich jednak historycznie. Wszak, jak dowiodły tego wypadki w Hollywood, mizoginów takich jak Henryk VIII spotykamy i w dzisiejszych czasach.

Letni Festiwal

"Anna Bolena" będzie preludium do 22. Letniego Festiwalu Opery Krakowskiej trwającego w tym roku od 2 czerwca do 8 lipca. Zainauguruje go inne arcydzieło Donizettiego, dowcipny, a w reżyserii Jerzego Stuhra lekki jak morska pianka "Don Pasquale". W Sali przy ul. Lubicz zobaczymy też wspomniane "Carmina burana" i wspaniałą opowieść o poszukiwaniu tożsamości, jaką z "Króla Rogera" Szymanowskiego wysnuł Michał Znaniecki. "Król Roger" będzie też tematem warsztatów dla młodzieży # Opera. W sali Opery zagości także "Pan Tralaliński", czyli inscenizowany koncert z cyklu "Pieśń - teatr słowa", tym razem wypełniony utworami polskich kompozytorów przeznaczonymi dla dzieci lub o tematyce dziecięcej. Po raz pierwszy tak wyraźnie Letni Festiwal zaznaczy się poza Krakowem. W Niepołomicach na hipodromie u stóp zamku obejrzymy "Napój miłosny" Donizettiego w reżyserii Henryka Baranowskiego. Na zamku w Wiśniczu i w sali koncertowej w Miechowie zabrzmią arie operowe i operetkowe. Ale co roku największym zainteresowaniem cieszą się festiwalowe imprezy na Dziedzińcu Arkadowym Wawelu, bo to jedyny w swoim rodzaju entourage wzmacniający muzyczne doznania. Tam oglądać będziemy "Straszny dwór" Moniuszki i tancerzy z czołowych europejskich scen baletowych występujących w gali baletowej "Grand pas...!" Tam też w koncercie "Arie oper świata" wystąpi gwiazda tegorocznego festiwalu Aleksandra Kurzak. Artystka gościła w Operze Krakowskiej przed dziesięcioma laty. Była już po debiucie w Metropolitan, ale wciąż w drodze do sławy. Teraz jest dojrzałą śpiewaczką w rozkwicie talentu i możliwości wokalnych. W tym roku była już Neddą w Metropolitan, Liu w Wiener Staatsoper, Desdemoną w Operze w Hamburgu... Jej wawelski koncert z towarzyszeniem orkiestry Opery Krakowskiej pod dyrekcją Wojciecha Rajskiego z pewnością będzie przeżyciem niezapomnianym.

A po wakacjach, we wrześniu, czeka nas po raz pierwszy w Krakowie "Turandot" Pucciniego. Trzęsienie ziemi murowane!

***

Anna Woźniakowska

teoretyk muzyki, absolwentka Akademii Muzycznej w Krakowie. Od lat tłumaczy czytelnikom i słuchaczom, że muzyka ułatwia życie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji