Artykuły

Aż dwa "Fausty"

Współczesny kryzys dramaturgii, brak utworów o charakterze na przykład historiozoficznym czy filozoficznym, brak głębszej moralistyki wzmaga skłonność do zwracania się ku starym wątkom i mitom, powoduje także próby uwspółcześniania utworów klasyki. Sprawa ta nie jest całkiem nowa, stare precedensy. Z lat międzywojennych przykładów dostarczyć może twórczość Giraudoux czy Anouilha. Ostatnio "modernizacja", odczytywanie na nowo i przekształcanie klasyki staje się u nas stała praktyką o dużym zasięgu, o czym świadczą rekonstrukcje dramatów staropolskich Dejmka, opracowania dramaturgiczne Hanuszkiewicza, nowa kariera "Wesela" (film Wajdy, spektakl teatru TV reżyserowany przez Zamkow).

Przed teatrem stają coraz trudniejsze zadania repertuarowe. Rola jego komplikuje się dodatkowo przez to, że funkcję popularyzacji dziedzictwa teatralnego przejął Teatr TV. I tam zresztą powstaje już pytanie, co grać? Podobnie Jak w "teatrze sceny" odczuwa się i tu brak sztuk ingerujących w życie współczesne, brak np. komedii o sensie społeczno-moralnym. bowiem ambicje teatru telewizji nie mogą się zamknąć w prostym przypominaniu utworów dawnych. Doświadczenia telewizji - mówiąc nawiasem - uprzytamniają, jak szybko klasycznieje niedawna awangarda sprzed lat 40 lub 20 (Witkiewicz, Camus). Pokazując dziś Camusa, np. Caligulę, nie uprawia się w istocie nowej sztuki lecz popularyzatorstwo najświeższej daty klasyki. I tu kruszy się repertuar.

Otwarcie tegorocznego sezonu aż dwoma adaptacjami "Fausta" wynika zapewne ze scharakteryzowanej tu sytuacji i z tendencji do readaptowania starych dzieł. "Modernizacja" klasyki, wariacje na jej temat są to cenne praktyki jeśli ci. co to podejmują, potrafią za stare wzory, za stare wątki wziąć odpowiedzialność przed współczesnością. Jakie są dwa tegoroczne "Fausty"? Co podejmują z dzieła Goethego?

"Pasja doktora Fausta" Sity to dzieło literackie stanowiące wariacje na temat faustowski. Jest ono swobodne względem oryginału i w treści i w swej postaci poetyckiej. Utwór rozbudowuje jeden epizod (skądinąd zasadniczy) zaczerpnięty z Goethego - pertraktacje Fausta z Mefistem przed podpisaniem cyrografu. W zgodzie ze starym mitem oczekujemy tu ujawnienia motywacji faustowskiej. dążenia do nadludzkich środków pozwalających opanować chaos rzeczywistości, przemijanie form, które niszczy sens. Uderza u Sity, że Mefisto nie tyle walczy o Fausta, co zniechęca go widokiem rozmiarów chaosu, Ów chaos utkano z konfliktów naszej cywilizacji - jest tu przemoc, bunt młodych, potęga i bezsiła nauki. Jest to wielki worek "nędz cywilizacyjnych", wyrażonych stereotypami słownymi! - "Bóg umarł", "Piekło to człowiek" itp. - oraz obrazowo-sytuacyjnym w rodzaju szarży policji, czy "drętwej mowy" dyktatora. Sito chce chyba powiedzieć o zasadniczym, podstawowym zagrożeniu wszelkiego sensu, jeśli nie po prostu życia.

Gdybyż jednak jego Faust angażował się w coś! Nadałoby to sprawom dramatyzm. Tymczasem ma on pozory antyfaustowskie, jest "człowiekiem zagubionym w rzeczywistości". Sztuka jest nade wszystko werbalna, autor nie wybredza, gdy chodzi o straszenie pojęciami, hasłami (straszy nawet antymaterią). Luźna konstrukcja utworu, silenie się na pokazanie wieloznacznych sytuacji, czyni spektakl chaotycznym, nie uporządkowanym dramatycznie. Piękna: scenografia Mariana Kołodzieja przesadnie rozbudowana, często tylko przeszkadza poszczególnym sytuacjom scenicznym. Wprowadzone przedmioty, które mają dopełniać te sytuacje, działają funkcjonalnie. Jest i kilka scen znakomitych. Znakomitych jednak dla samych siebie.

Przedstawienie "Fausta" w reżyserii Szajny miało miejsce w teatrze Polskim, trudno je jednak uważać za organiczną część jego repertuaru. Było to pierwsze warszawskie widowisko w nowym sezonie Szajny, którego ciąg dalszy rozegra się w teatrze Studio (dawniej Klasycznym). Szajnę prześladuje dwuznaczność "cywilizacji faustowskiej w jej formie ostatecznej, wyrażonej katastrofą ostatniej wojny, ludobójstwa, nowymi zagrożeniami podobnego rodzaju. Jest to obsesja, której dał wyraz w swojej twórczości plastycznej, pozateatralnej (kompozycja przestrzenna nagrodzona na Biennale weneckim). Szajna w swoim "Fauście" wykorzystał swobodny wprawdzie przekład, ale jednak przekład tekstów Goethego. Dokonał go Bordowicz.

Właściwe swej koncepcji teatru środki scenograficzne oddał Szajna w służbę jednego, celu: "podłożenia" pod dramat Goethego obrazu realnego dramatu współczesnej cywilizacji. U Szajny obraz, sprzęga się ze słowem i gestem, tworząc w ten sposób jeden rytm, jedno działanie sceniczne. Zdarza się nawet i tak że słowo zostaje zepchnięte na korzyść wymowy obrazu. Obraz staje się wtedy głównym narzędziem treści. Na drodze tej jednak Szajna osiąga to, że faustowski "archetyp" wypełnia się w ten sposób naocznymi realiami tragedii XX wieku.

Krytyka przyjęła jak dotąd widowisko, które wypada nazwać, bez ujmy dla reżysera, widowiskiem Sity (zdominowane jest przez tekst) - dość kwaśno. Taki był ton recenzji Augusta Grodzickiego w "Życiu Warszawy". Ten ostatni (Grodzicki) ulega jednak chyba za bardzo czarom intelektualnego werbalizmu Sity, mającego niewiele nowego do powiedzenia.

"Faust" Szajny (Szajny - gdyż reżyseria-scenografia określa charakter widowiska) został niemal wyśmiany przez najwybitniejszych krytyków Niesprawiedliwość jest tu podwójna. Szajna w sposób rzetelny odniósł strukturę mitu do realiów naszego czasu, nie filozofując w sposób wątpliwy na własną rękę. Dał widowisko spójne i oryginalne o dużej sile wyrazu, o dużej nośności dramatycznej. A dalej: Szajna jest reformatorem teatru i w jego debiucie warszawskim trzeba widzieć początek interesującej pracy długofalowej.

Spotkanie się dwu przedstawień o tematyce faustowskiej na progu jednego sezonu nasuwa pewne pytanie o ogólniejszej natury. Pisałem wyżej o "braniu odpowiedzialności przed współczesnością" za owe wątki, które się z przeszłości podejmuje. Można "wracać" do romantyków, albo "wracać" do Hamleta czy Fausta na sposób niemal historyka, którego interesuje to co było, co najwyżej szukając dalekich współbrzmień z naszymi problemami.

I Sito jednak i Szajna sięgnęli po stary wątek, po dawny utwór w innym zamiarze. Szukali tam pewnego schematu, pewnego klucza uniwersalnego (dla naszej przynajmniej kultury), który w pełni miałby pasować do współczesności, unaoczniając jej rozterki, jej dramaty. W przypadku Sity wydaje się, że klucz złamał się w ręku. Czy nie jest jednak podobnie i u Szajny, chociaż pozostał on przy tekście Goethego, a funkcję adaptacyjną powierzył obrazowi plastycznemu? Swoista problematyka moralno-metafizyczna (problematyka - nie same symbole) właściwa utworowi Goethego ustąpiła, i w jednym i w drugim przypadku, przytłaczającej rzeczywistości historycznej. (Odsuwamy teraz na bok sprawę spoistości, formalnego spełnienia tych utworów). Czy można stąd wnosić, że nasza współczesność nie da się interpretować w kategoriach dramatu faustowskiego. w kategoriach losu genialnej jednostki? Czy to klucz nie pasuje, sobie nie poradzili?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji