Artykuły

Na początku było słowo

Pisarze zaczynają lub kończą na "Fauście" (jeden Goethe i zaczął od Fausta" i zamknął "Faustem" swą twórczość). Jerzy S. Sito swoje dramatopisarstwo otwarł sztuką, zbudowaną na konstrukcji fabularnej i filozoficznej Goethego, a zarazem samodzielnej w rozwinięciu motywów faustyzmu. To miara ambicji autora. Jaki jej wynik?

Tragedia wywołuje w czytaniu (druk w "Dialogu" luty 1971) ogromne wrażenie, podpisany dał temu przed kilku miesiącami wyraz, pisząc wówczas w "Trybunie Ludu" o osiągnięciach i perspektywach współczesnej dramaturgii polskiej; a jeśli na scenie wywiera wrażenie słabsze, jest to po części wina materii utworu, a po części teatralnej realizacji prapremierowej, która raczej nie powinna być wzorem dla realizacji następnych. Sztuka pisana jest świetnym, surowo zdyscyplinowanym wierszem klasycznym w rytmice a nowoczesnym w obrazowaniu - taki wiersz mierzy bardzo wysoko i starannie unika modnych manier. Poetycki język Sity poddawany jest surowej krytyce w jego tłumaczeniach z Szekspira Być może słusznie - jeśli chodzi o ścisłość filologiczną. Ale ten język brzmi ze sceny świetnie. A wiersz w "Pasji Doktora Fausta" zwycięża i formą i brzmieniem.

Wiersz - to skóra, ciało. A jaka w nim treść? Faustowskie dochodzenie do prawdy nie jest w sztuce Sity doprowadzone do końca. Fausta kusi działanie. Mefisto demonstruje mu do czego, jego zdaniem prowadzi działanie Mefisto ma prawo do diabelskiego wyboru, diabelskiej chytrości. Więc pokazuje Faustowi młodzieńczy chaos i dogmatyczny ład. Swoboda jest anarchią, a Prezydent martwiejącym starcem, który, chcąc miłości, zbudował mrowisko. Tak Mefisto wymigał się od prawdziwego konfliktu, a Faust - nie wiadomo czy uwierzył i poprzestał na doświadczeniu czasowym i ubocznym, czy też zechce dalej sprawdzać świat i siebie. Objawienie się Boga w finale nic nie załatwia, nic nie utwierdza. Jest raczej takim wybiegiem, takim unikiem jak zwycięstwo "Galilejczyka" w "Nie-Boskiej Komedii". Podobno Sito pisze drugą część swego "Fausta"... Czekamy.

Warto czekać. Sztuka Sity również jako utwór dramatyczny ma swoje świetne wzloty i wteatrwstąpienia. Scena lekcji, podważającej logikę poznania; wybuch buntu młodzieży; stylizowana Straż Nocna; skostniały Pałac Prezydenta - to kolejno obrazy, pozwalające uznać "Pasję Doktora Fausta" za utwór, który we współczesnym teatrze polskim staje się pozycją o wartości trwałej. Tekst jest trudny. I niepotrzebnie umistycznił go Tadeusz Minc, otwierając widowisko kościelnym pieniem chóru dziewic. Dekoracje ewokują sprawy Fausta nowoczesnego (tryby i zęby maszyn, które już Szajna doczepił "Faustowi"), tak samo muzyka. A chór sobie. Tyle, że prawie w porę schodzi ze sceny, by nie wrócić. Przykład z dośpiewanym prologiem, do autorskiej Ekspozycji świadczy, że reżyser nie w pełni zapanował nad scenicznym wyrazem tragedii. Może go zresztą wiódł na pokuszenie Iksion wpleciony w koło, obracane symbolicznie? W każdym jednak razie miał dobre wyczucie racjonalistycznego tonu, wiodącego w misterium, i wiodącego nie tylko wówczas. gdy do mieszczańskiego rozsądku odwoływał się Wagner (Janusz Kłosiński) lub gdy swe nikczemne racje,sprezentowali Auerbach, oberżysta i Kacpar, parobek (Jerzy Ordon i Jerzy Turek). Ścisłą logiką posługuje się przede wszystkim trójca szatanów . Ze scen studenckiej rewolty zbudował też reżyser pełną dynamiki, kulminację sztuki (co zresztą z punktu widzenia odbioru całości nie wyszło jej na dobre). Z chłodnym obiektywizmem, jakby należało, pokazał też Minc okrutną scenę z Prezydentem (świetna rola Kazimierza Opalińskiego: uczcie się, młodzi jak mówić wiersz na scenie). Ale zabrakło jednak inwencji w takich scenach jak ze Studentką i z kompanią kapitana Cocq, a może raczej nie inwencji lecz rozmachu, jaki tym scenom potrzebny. "Pasja doktora Fausta" jest korygowana podtekstem niewiary w realność sił z zewnątrz człowieka, chętnie widziałbym w inscenizacji sztuki Sity więcej sceptycyzmu, ergo: ironii (romantycznej).

Mefisto Tadeusza Borowskiego najlepiej mówi wiersz Sity, najtrafniej wciela się w jego kompozycję sceniczną. U jego boku dwaj piekielni Aniołowie reprezentują wymownie ten sam nurt przewrotnej myśli, którą włada ich pryncypał: Józef Fryżlewicz i Krzysztof Wieczorek, z których zwłaszcza Wieczorek doskonale uchwycił styl, jaki kieruje Asmodeuszem. Utrafili w styl studentów-prowodyrów Tadeusz Janczar i Wojciech Brzozowicz. Słabiej wypadli oficerowie i szeregowi Straży Nocnej: więcej hałasowali niż przerażali.

A sam Faust? Wśród mocno zarysowanych i na swój sposób zaangażowanych postaci jest trzciną, myślącą ale chwiejną na wietrze. Czy takim miał być Faust Sity? osłabionym w swej żądzy poznania? Faust Krzysztofa Chamca jest hamletyczny, niemal obojętny nie tylko wobec wdzięków Studentki (skąd bicz w jego ręku?). Czy o takiego Fausta warto wadzić się z Bogiem? Ten Faust nie stoi ponad namiętnościami swego czasu, ani w nich nie tkwi. Jest obok - przyciszony. jakby zgaszony Cechuje go znużenie starości. Czy pomoże mu podpisanie z diabłem paktu o agresji? Okulary krótkowidza przywdziewa Wagner, a nie Faust. A jednak to Faust nie dostrzega spraw głównych, spraw ponad, chaosem działania dla działania. To już oczywiście sprawa autora nie aktora.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji