Artykuły

Cecylia Kukuczka: Dwa razy widziałam, jak Jurek płakał

- Pamiętam oświadczyny Jurka. Miał przyjechać z mamą. Dzwonek do drzwi, trzymał w dłoni kwiaty, ale był tak zdenerwowany, że wręczył bukiet mojej siostrze - wspomina Cecylia Kukuczka. Rozmowa w Gazecie Wyborczej Katowice.

Był elegancko ubrany, w wyprasowanej koszuli, krawacie i garniturze, jego mama też wystrojona. Moi rodzice od razu Jurka polubili, bo był bardzo serdecznym człowiekiem, pomocnym. Wiedziałam, że był zafascynowany górami. Cieszył się, że może w nich być, darzył je miłością. Góry to był jego zaczarowany świat, dlatego nigdy nie postawiłam go w sytuacji, żeby musiał wybierać między mną, a górami. Oczywiście, czasami byłam wkurzona, wręcz wściekła, bo zdarzały się sytuacje trudne, powinien być przy mnie, a nie był. Nawet, gdy był w Katowicach, ciągle gdzieś gnał, wciąż był w towarzystwie, w jakiejś grupie ludzi. Nigdy nie potrafiłam mu niczego zakazać, nie stawiałam warunków.

Nie bałam się o niego, byliśmy młodzi, człowiek odsuwa od siebie myśl o śmierci. Wiedziałam, że miał przyjaciela, który zabił się w Tatrach, Jerzy często chodził na jego grób, ale taki wypadek nie mógł się przecież przydarzyć mojemu mężowi. Innym tak, jemu nigdy!

Przecież nie jadę się tam zabić

A potem zaczęłam się bać coraz bardziej. Widziałam na zdjęciach, jak groźnie wyglądają Himalaje, a on jakby wyczuwał moje lęki. - Celinko - mówił - nic się nie stanie, nic złego stać się nie może, zaufaj mi, przecież ja nie jadę się tam zabić.

Znał te moje strachy, może dlatego nigdy mi o górach nie opowiadał. Jakieś ogólniki, że było ciężko, że zimno, ale nie ze szczegółami, a o wypadkach nie pisnął nawet słowem. Czy myślał, że jak powie, to będę z nim wojowała, nie pozwolę znów pojechać? Nie wiem.

Wyjeżdżał i tak, a ja czekałam. Miałam tylko listy, często dostawałem je już po powrocie męża z kolejnej wyprawy. Każdy okruch informacji ceniłam jak złoto. Radio, gazety, telewizja - jak był sukces, czasami w mediach coś powiedzieli. A w mojej głowie: gdzie teraz jest, co robi, czy jest bezpieczny? Cały czas byłam z nim myślami w tych Himalajach.

Och, miałam dość, płakałam z bezsilności. Krótko przed jego pierwszym wyjazdem na Lhotse urodził się nasz syn, Maciek. Długo leżałam w szpitalu, ciąża była zagrożona. Okrutny czas, ale jakoś wytrwałam. I wiecie, co? Zamiast krzyczeć ze złości, że znów jedzie w góry, robiłam mu w szpitalu skarpety na drutach, z owczej wełny, żeby miał ciepło.

Potem urodził się nasz drugi syn, Wojtek. Jurek uważał, że dziecko powinno być z matką, która ma je pielęgnować i wychować. Był nieco staromodny w tym przekonaniu, że matka siedzi w domu, a ojciec zarabia na rodzinę. Z drugiej strony był tatą nowoczesnym, bo zajmował się synami. Kąpał, karmił, przewijał, bawił się z nimi. Tylko, że robił to rzadko.

Cierpła mi skóra

Zawsze przed wyprawą pomagaliśmy mu się pakować. Chłopcy pytali, po co są haki, co to są raki, Jurek im opowiadał, pokazywał, bawili się linami, zakładał kaski na główki, jakby zaczął ich wprowadzać w swój świat. Za mali byli na wspinaczkę, nawet w skałkach, ale i tak cierpła mi skóra.

Gdy podrośli, wieczorami rozkładaliśmy mapę na stole. Pokazywałam, gdzie jest tata, i opowiadałam, co może teraz robić - pewnie siedzi w namiocie, a może jest w bazie, wspina się albo idzie z karawaną. Albo kupuje dla nas prezenty w jakimś orientalnym sklepie.

Z każdej wyprawy coś nam przywoził, miał wyrzuty sumienia. Widziałam to w jego oczach, w nim. Męczyło go to, ale nie potrafił zerwać z górami. Wiedział, że nas krzywdzi, zostawiając samych na tak długo, więc starał się nam to wynagrodzić. Przywoził chłopcom samochodziki, maskotki, mieli komputer, który wtedy był w Polsce rarytasem. A dla mnie były sukienki i materiały, szafa od nich pękała. Cieszył się, że mógł nam coś dać, choć wiedział, że nie było to dla nas takie ważne, jak jego obecność w domu.

Poczucie winy nie pozwalało mu być surowym ojcem. Dla dzieci był bardzo tolerancyjny, ale równocześnie wymagający. Dziwił się, gdy skarżyli się, że nie potrafią czegoś zrobić. - Jak to, nie potrafisz? To niemożliwe! - mówił.

Dla mnie też zachowywał te swoje zdziwienia. - Nie umiesz jeździć na nartach!? Musisz spróbować! - mówił. Potrafił mnie w górach kijkiem strzelić przez tyłek, żebym się nie guzdrała, gdy bałam się zjeżdżać. Wiele ode mnie oczekiwał, wszystkie sprawy zostawiał na mojej głowie. Jak zdobył Koronę Himalajów, dostaliśmy przydział na domek jednorodzinny w Panewnikach. Bardzo się cieszył, bo mieliśmy malutkie mieszkanko w Ligocie, dwoje dzieci, wszędzie jego sprzęt wspinaczkowy, książki, kurtki. Mówił, że w nowym domu będzie miał swój pokój, biurko, przy którym będzie mógł popracować. Załatwił architekta, planował dobudować garaż, powiększyć kuchnię, bo była malutka. I pojechał na Lhotse. Zostawił mnie z tym wszystkim, tym razem na dobre.

Zaraz były złe języki

Ale ja już byłam zahartowana. Nawet mu kiedyś w myślach podziękowałam, że dzięki niemu stałam się twardsza, bo już wcześniej musiałam sobie radzić.

Ludziom się wydaje, że taki sławny himalaista musiał zarabiać krocie, a on miał tylko etat w "Emagu", ciągle był na urlopach bezpłatnych. Żyliśmy skromnie, czasem nie wystarczało do pierwszego. Fakt, jeździł po świecie, miał większe możliwości dorobienia niż inni. Kupował w Indiach ciuchy, a tutaj je sprzedawaliśmy. Polskie sklepy świeciły wtedy pustymi półkami, towar schodził jak woda. Z tego żyliśmy, ale nie ponad stan. Jak wiele innych małżeństw marzyliśmy, żeby kupić samochód, wyremontować dom w Istebnej, jakoś go urządzić.

Popularność Jurka bardzo pomagała. Wiadomo, w latach 80. w sklepach nie było żywności, wszystko na kartki. Czasem jakaś sprzedawczyni go rozpoznała, wyciągnęła coś spod lady - pęto kiełbasy, kawałek mięsa. Z drugiej strony ludzie nas obserwowali, nie mogliśmy popełnić żadnego błędu, bo zaraz były złe języki.

Pytacie, czy byłam zazdrosna o te jego góry. Nie. Nie znam uczucia zazdrości. Znam złość. Pamiętam ją, gdy koledzy znów namówili go na wyjazd albo gdy pojawiała się jakaś nowa propozycja. Ciągle go te góry wołały, a on im ulegał.

Kiedyś publicznie powiedział, że góry są dla niego najważniejsze. Nie obraziłam się, pewnie mu się wymsknęło, ale na pewno nie chciał tak powiedzieć. Nie wierzę, że tak czuł. Góry były dla niego bardzo ważne, ale rodzina też, na każdym kroku doświadczaliśmy, jak ważny jest dla niego dom, wspólne posiłki. Nigdy jednak nie spędziliśmy razem wakacji. Nawet jak zabrał mnie raz do Włoch, to przy okazji obozu wspinaczkowego. Spędziliśmy dwa dni w Wenecji, piękne chwile, ale to nie to samo, gdy się wyjeżdża z całą rodziną i ma się czas tylko dla siebie. Zwykle Jurek jechał w góry, a my do Istebnej. Mój ojciec siedział przed domem, huśtał chłopaków na kolanach, zabawiał ich.

Wewnątrz był osobą ciepłą

Na pewno tęsknił, choć starał się to ukrywać. Był silny, nie lubił okazywać słabości. Wewnątrz był osobą bardzo ciepłą, choć wstydził się do tego przyznać. Dwa razy widziałam, jak płakał. Pierwszy raz, gdy byliśmy jeszcze narzeczonymi. Nabroił. Nie powiem, o co poszło, ale bardzo ciężko się na niego obraziłam. Powiedziałam mu, że to już koniec. Wtedy się rozpłakał, uklęknął i zaczął mnie przepraszać. Drugi raz płakał, kiedy zmarła jego matka.

Inne kobiety? Hm... Podobno jak był kawalerem, bardzo się podobał dziewczynom. Czasem ktoś mi coś szepnął, że jakieś panny były na wyprawie, jakieś dziennikarki pojechały, ale jakoś nie widziałam w nim amanta.

Zastanawiam się, kim Jerzy byłby dzisiaj. Z górami nigdy by się nie rozstał, dalej by po nich chodził, może wybierałby nie tak ekstremalne ściany, pewnie kierowałby jakimiś wyprawami. Zginął, gdy w Polsce zaczęły się tworzyć nowe możliwości. Może szkoliłby młodzież, miał studia trenerskie na AWF. Gór nigdy by nie porzucił. Na pewno.

Tak, pary często rozmawiają o swojej przyszłości, zastanawiają się, jak im się życie potoczy, czy dotrwają razem do starości. A my nigdy takiej rozmowy nie przeprowadziliśmy, nie rozmawialiśmy o naszej wspólnej starości. Jakbyśmy przeczuwali, że nie będzie nam dana.

Na zdjęciu: spektakl "Himalaje" w Teatrze Śląskim.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji