Artykuły

Ewa Pilawska: Dziecko to bardzo ważny widz

Festiwal Sztuk Przyjemnych i NieprzyjemnychW piątek (1 czerwca) w ramach Międzynarodowego Festiwalu Sztuk Przyjemnych i Nieprzyjemnych w Teatrze Powszechnym młodzież obejrzy "Henriettę Lacks". W czwartek (7 czerwca) premiera spektaklu "Siedemnaście". O teatrze dla dzieci i nastolatków opowiada Ewa Pilawska, dyrektor.

Izabella Adamczewska: Międzynarodowy Festiwal Sztuk Przyjemnych i Nieprzyjemnych po raz pierwszy ma też propozycje dla dzieci i młodzieży.

Ewa Pilawska: Bardzo lubię ferment twórczy. Cieszę się, że Festiwal rozwija się, jest w drodze. Od dawna myślałam o poszerzeniu festiwalowej formuły, w tym roku dzięki dofinansowaniu z Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego udało mi się urzeczywistnić mój pomysł.

Czy to będzie konkurencja dla Teatralnej Karuzeli organizowanej przez Teatr Pinokio?

- Raczej dopełnienie! Karuzela jest świetna, to spécialité de la maison Pinokia, bardzo cenię ten Festiwal. Kiedy w Teatrze Jaracza wymyślono Nową Klasykę Europy, również mnie pytano, czy czuję się zagrożona. Oczywiście, że nie! Łódzkie teatry powinny się uzupełniać.

1 czerwca widzowie obejrzą spektakl "Henrietta Lacks" w reżyserii Anny Smolar. To koprodukcja Nowego Teatru w Warszawie i Centrum Nauki Kopernik. 10 czerwca pokazane zostanie "Piekło-niebo" w reżyserii Jakuba Krofty z Wrocławskiego Teatru Lalek. Dlaczego wybrała pani te spektakle?

- Tłumaczenie wyborów artystycznych jest zawsze bardzo trudne, bo łatwo otrzeć się o banał. Odpowiem więc jak zawsze: każdy wybór jest subiektywny. Akurat wypowiedzi tych reżyserów i ich estetyka przemówiły do mnie najmocniej. Obie historie są ważne, poruszające, mądre.

I trudne. W "Henrietcie Lacks" młodzi widzowie poznają historię czarnoskórej, nieuleczalnie chorej kobiety, która stała się obiektem eksperymentów medycznych.

- Tak. Trudne tematy od lat podejmujemy również w ramach cyklu "Dziecko w sytuacji". Zależało mi, żeby spektakle dla młodszego odbiorcy, które pokażemy w ramach Festiwalu, korespondowały z tym projektem. Mała Scena - którą zbudowaliśmy między innymi z myślą o realizacji takich projektów jak "Dziecko w sytuacji" - daje dużo intymności, jest idealna do rozmowy, a przecież integralną częścią cyklu są warsztaty. Dzięki nim od wielu lat staramy się przełamywać tabu, prowadzić z młodzieżą dialog.

7 czerwca będzie premiera spektaklu "Siedemnaście" Matthew Whitteta, o wchodzących w dorosłość nastolatkach. Wcześniej podejmowaliście takie tematy jak depresja...

-...odejście rodzica, inicjacja seksualna... W "Onym" próbowaliśmy pokazać, jak trudno odpowiedzieć na pytanie "kim jestem". To spektakl o życiowej drodze i niebezpieczeństwie powielania zachowań innych ludzi. W "Oczach nieba" mówiliśmy o dzieciach oddawanych do sierocińców.

Widać, że od momentu powstania cykl dojrzewa. Pierwsze spektakle adresowane były do dzieci, teraz rozmawiacie przede wszystkim z młodzieżą. Rozmawiałyśmy kiedyś na ten temat i powiedziała pani, że teatr dla młodzieży nie istnieje, bo teatr jest dla każdego. A jednak wydaje mi się, że w Polsce ten odbiorca traktowany jest po macoszemu. Teatry mają za mało propozycji dla młodzieży.

- Uważam, że teatr jest dla każdego. Oczywiście, że poprzez poruszane tematy pewne spektakle cieszą się większym zainteresowaniem określonej grupy wiekowej. Tak jest ze spektaklami dla młodych widzów. W teatrach realizuje się spektakle adresowane przede wszystkim do najmłodszych lub dorosłych. Jest jednak pewna nisza, pomija się młodzież. A nastolatki to przecież bardzo ważna grupa, która jest pozostawiona często ze swoimi problemami sama sobie. Boryka się z trudnymi wyborami, pierwszymi miłościami, własną orientacją seksualną. Rozmowa z nimi w teatrze wydaje mi się szczególnie ważna, bo generalnie mamy problemy z poważną dyskusją, trudne tematy zamiatamy pod dywan. Po spektaklach pokazywanych w cyklu "Dziecko w sytuacji" zapraszamy zawsze widzów na autorski warsztat, który prowadzi aktor. To bardzo świadomy zabieg - aktor potrafi otworzyć młodych widzów, zachęcić ich do aktywnego uczestnictwa. Wsparcia merytorycznego udzielają mu fachowcy: psycholodzy, edukatorzy seksualni, filozofowie. Sądziłam, że taka forma uczestnictwa w kulturze będzie dla młodzieży interesująca. I bingo.

Nauczyciele biorą udział w tych warsztatach czy są delikatnie wypraszani?

- Prowadzący o tym decydują. Po "Imprezie" i "Dziewczynie jak ta" pada czasem propozycja, żeby opuścili salę, bo bez ich udziału młodzież będzie się lepiej czuła, bardziej się otworzy.

Byłam na "Dziewczynie", nie na premierze, tylko na spektaklu ze szkolną widownią. Siedzieli jak zaczarowani, nie rozmawiali, co rzadko się zdarza. Tematyka do nich trafia. A jednak wydaje mi się, że to rodzice powinni częściej chodzić z nastolatkami do teatrów. Spektakl z nauczycielem, nawet jeśli będzie doskonale skrojony, może i jest przyjemniejszą niż lekcja polskiego, ale jednak koniecznością...

- Próbowaliśmy włączyć do repertuaru weekendowego spektakle z cyklu "Dziecko w sytuacji". Najczęściej z tego cyklu w weekendy gramy "Onego". Okazało się jednak, że na spektakle poruszające na przykład temat inicjacji seksualnej czy dojrzewania rodzice nie przychodzą tak chętnie z dziećmi. Wolą nie konfrontować się z tymi problemami. To tylko potwierdza, jak bardzo młodzież potrzebuje rozmowy o nich.

Zapotrzebowanie na teatr dla młodych jest. Specjalizuje się w nim coraz więcej reżyserów i autorów, jak Marta Guśniowska.

- Ostatnio zrealizowaliśmy jej "A niech to gęś kopnie" w ramach Teatru dla osób niewidomych i słabo widzących - byli zachwyceni! Po tym, jak zrealizowaliśmy w Powszechnym "Onego", jeden z aktorów z obsady, który pracuje również w łódzkiej Szkole Filmowej, opowiadał, że wprowadził teksty Guśniowskiej na zajęcia. Ta autorka ma niesamowitą wyobraźnię, moim zdaniem są to rejony Młynarskiego.

Czy szukając tekstów do "Dziecka w sytuacji", przygląda się pani temu, co dzieje się za granicą?

- Oczywiście. Teksty, które pokazujemy w ramach "Dziecka w sytuacji", to głównie sztuki brytyjskich autorów. Są w tym bardzo dobrzy, mają szereg nagród. Autorem "Siedemnastu" jest z kolei Australijczyk. Na początku chciałam celować w polskie teksty, teraz już się nie ograniczam. Ważne, żeby poruszany problem był ważny. Wszystkie spektakle, które miały premiery w ramach "Dziecka w sytuacji", realizowałam wcześniej w cyklu Teatr dla niewidomych i słabo widzących. Jeśli przygotowuję spektakle w Teatrze Powszechnym, reżyseruję je społecznie, nie biorę za nie honorariów.

Czy Międzynarodowy Festiwal Sztuk Przyjemnych i Nieprzyjemnych już co roku będzie miał dogrywkę dla młodych?

- Zobaczymy, mam nadzieję, że tak.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji