Artykuły

Wąsy, szable, lance

"Ułani" Jarosława Marka Rymkiewicza w reż. Piotra Cieplaka w Teatrze Narodowym w Warszawie. Pisze Wiesław Kowalski na blogu Teatr dla Wszystkich (platformie zastępczej Teatru dla Was).

Piotr Cieplak po zrealizowania "Porwania Europy" w Teatrze Śląskim w Katowicach w 2017 roku, w Teatrze Narodowym w Warszawie postanowił zmierzyć się po raz kolejny z twórczością Jarosława Marka Rymkiewicza, sięgając po "Ułanów", komedię drwiącą z naszych narodowych świętości, choć to tekst w dużej mierze tradycją zdeterminowany. Maria Janion pisała, że to komediowa synteza romantyzmu. Cieplak stara się odnajdywać właściwą drogę ku interpretacji sensów zawartych w dramacie, choć nie bez lubości bawi się tekstem, rzucając na pewne rozwiązania dramaturgiczne nowe światło i nieco innymi akcentami, czasami zagadkowymi, uciekając przed oczywistościami. Takie podejście pozwala mu na osiągnięcie prostoty i czytelnego przekazu, bez specjalnego wdawania się w dyskusję z autorem "Dworu nad Narwią", choć indywidualność reżysera - bardzo inteligentnie i błyskotliwie - objawia się w pewnych modyfikacjach próbujących tę dyskusje spiętrzyć, rozszerzyć i dopełnić o spojrzenie bardziej niż pretekstowe. Cieplak umiejętnie pokonuje wszystkie rafy trudności, wynikające z nagromadzenia elementów parodii i groteski, a aktorzy gładko i płynnie wyciskają ze specyficznego i jakże pięknego wiersza Rymkiewicza, na którym łatwo się potknąć, wszystkie możliwe soki. To dzięki nim na Wierzbowej każda wierszowana fraza , nawet jeśli sparodiowana i nie pozbawiona dwuznaczności, jest w scenicznych działaniach kwintesencją dobrego smaku, do tego charakteryzuje się dowcipną lekkością i znakomitym tempem.

"Ułani" Cieplaka rozpoczynają się już w teatralnym foyer, gdzie na środku stoi na wywyższeniu bocianie gniazdo; jest jeszcze wiele i innych symbolicznych atrybutów wyrosłych z naszej ułańskiej tradycji, ze skrzyżowanymi na ścianie szablami, które możemy oglądać również na scenie w trakcie antraktu; jeszcze zanim aktorzy wkroczą do właściwej akcji zobaczymy i usłyszymy przed wejściem na widownię rozegzaltowaną Ciotunię (znakomita Anna Seniuk) , Anię i Franię - dziarskie pokojówki (Paulina Korthals, Anna Ułas), temperamentną Zosię (rewelacyjna Dominika Kluźniak) i rozognionego Grafa (świetny Jerzy Radziwłowicz) w uwerturze rozpoczynającej jakby działania zaczepne z wykorzystaniem najbardziej namaszczonych bon motów czy idiomów z naszego piśmiennictwa i naszej historii. Z naszej spuścizny, którą tak trudno nam przezwyciężyć, która nas krępuje, obezwładnia i podsyca, a jednocześnie chciałaby się uwolnić od myślowych paradygmatów, wieloletnich anachronizmów i narodowościowego dziedzictwa.

"Ułani" nie pojawiają w naszym teatrze zbyt często. Od prapremiery w Teatrze Słowackiego w Krakowie w 1975 roku jak do tej pory zrealizowano ten dramat niewiele razy. Być może wynika to z faktu, że Rymkiewicz bardzo zadziornie i dotkliwie drwi z tego wszystkiego, co nasz naród z taką pieczołowitością pielęgnuje, czci i kocha. Co buduje huzarskie mity z ich desperackimi i rozśpiewanymi szturmami, nieszczęsnymi romansami zakończonymi nieoczekiwaną godziną śmierci, z dziewczętami z białych majątków tęskniącymi za oblubieńcem. Zresztą Rymkiewicz nie oszczędza żadnego pokolenia, bo w "Ułanach" dostaje się każdemu, nawet starszym, którzy nie mniej od młodych pogrążeni są również w sferze uczuciowej we własnej interesowności, wyrachowaniu i kalkulacjach. Inne tropy prowadzą nas do swoistego zaczadzenia Aleksandrem Fredrą, z którego mitem też próbuje się rozprawić, z przynależnością postaci i ze wszystkimi literackimi naddatkami, których mamy tutaj całe mnóstwo, włącznie z odniesieniami do naszych romantyków czy dzieła Wyspiańskiego. Nie one wszak zdominowały najnowszy spektakl Cieplaka, choć eksplorowanie tych substratów podnosi zabawność recepcji na interpretacyjnie wyższy poziom.

W warszawskim spektaklu, nie gubiącym tego wszystkiego o czym już wspomniałem, dochodzi do konfrontacji tego, co zwykliśmy rozumieć pod pojęciem ułańskiego entuzjazmu, a realnością sytuacji wydarzających się w polskim dworku położonym nieopodal frontu działań bojowych. To zestawienie jest nośnikiem niezwykle żywego komizmu, który przy wręcz zawrotnym tempie akcji, zachowuje wszystkie niuanse pojawiające się w artykułowaniu zawiłości uczuciowych i fabularnych zapętleń rodzących się komeraży. Oczywiście cała ta sfera komediowych igraszek to tylko jeden aspekt brawurowej inscenizacji Cieplaka. Reżyser "Elementarza" nie zapomina o tym, co tli się niczym smutek, żal czy rozczarowanie, i to niemałym ogniem, pod warstwą samych przekomarzanek i miłosnych gierek. W końcu chodzi o nasze przyszłe losy, o narodziny nowego przywódcy, który nas ocali, uchroni od nieszczęść, wydobędzie z wszelkich opresji i odkupi.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji