Artykuły

O Hamlecie "jednym głosem"

"Hamlet - komentarz" w reż. Grzegorza Brala z Teatru Pieśń Kozła we Wrocławiu na 38. Warszawskich Spotkaniach Teatralnych. Pisze Wiesław Kowalski na blogu Teatr dla Wszystkich (platformie zastępczej Teatru dla Was).

Choć kuratorzy Warszawskich Spotkań Teatralnych zmieniają się niemalże co roku, u wszystkich niezmiennie cieszy się poważaniem Teatr Pieśń Kozła, który niemalże rokrocznie przyjeżdża ze swoim nowym spektaklem.

Podczas 38. edycji WST doszło do pokazu przedstawienia "Hamlet - komentarz", które zachowuje to, co w teatrze Grzegorza Brala najważniejsze i co jest największym wyróżnikiem determinującym jego sceniczne działania. Myślę tu przede wszystkim o charakterze misteryjnym tych realizacji, które swoimi korzeniami sięgają do doświadczeń, jakie Bral zdobywał na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych w Ośrodku Praktyk Teatralnych Gardzienice. Reżyser zawsze szuka inspiracji w wielkiej literaturze. Sięgał już po "Bachantki" Eurypidesa, kilkakrotnie po Szekspira, a także Czechowa i Dostojewskiego. Zawsze tworzy spektakle niezwykle żarliwe, ekstatyczne i niepokojące w swej energetyczności. Do tego spójne dramaturgicznie, reżysersko przemyślane i imponujące umiejętnością pracy z aktorami, którzy potrafią uszlachetnić i uwznioślić każdy dźwięk, nie czyniąc go przy tym afektowanym, górnolotnym czy napuszonym.

Nie inaczej jest w "Hamlecie - komentarzu", który staje się dość luźną i tajemniczą wariacją na temat dzieła mistrza ze Stratfordu. Sama akcja sceniczna nie jest bowiem tutaj najbardziej istotna. Ważniejsza jest sama atmosfera, emocje i nastrój, jakie tym dramatycznym i przejmującym wydarzeniom towarzyszyły. Jak zawsze w Teatrze Pieśń Kozła mamy i w tej realizacji dominację śpiewu nad słowem, chór i sama szlachetność jego brzmienia staje się swoistym komentatorem zdarzeń, jest też ornamentacją dla solowych prezentacji wokalnych. Formalnie, estetycznie i muzycznie jest to wszystko kunsztowne i do perfekcji dopracowane, imponuje harmonijnym zestrojem i wykonawczą precyzją w próbie wniknięcia w istotę tragedii. Wszystkie crescenda i dimiduenda były znakomicie skorelowane z ruchem i z konceptem w zmianach sytuacji przestrzennych. Bralowi udało po raz kolejny silne uczucia zogniskować tak, że skupiona widownia słucha jak zahipnotyzowana, zdeterminowana uniesieniem artystów i poetycznym doświadczaniem tego niczym nie skażonego i niepowtarzalnego, ożywczego i wzruszającego przeżycia. Jest w tym wszystkim duża doza intymności w obcowaniu z materią teatralną, ale jest też dynamika, harmonijność, niepokojący rytm i duchowa siła wkomponowana w każdą kolejną sekwencję.

Jest w tym niemal rytualnie prowadzonym przedstawieniu kilka scen szczególnej urody, ich autorami są w dużej mierze sami aktorzy i ich sceniczne istnienie. Zwracają na pewno uwagę role króla Hamleta (Bogda Koca), Gertrudy ( Julianna Bloodgood) czy młodego Hamleta (Łukasz Wójcik) . Duże wrażenie robią sekwencje z maskami i różami, choć płonący ogień w finale jest najbardziej dojmujący jako symbol tego, co w naszym życiu najbardziej delikatne, czułe, nieuchwytne, ale i ułomne, nietrwałe, marne i daremne.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji