Artykuły

Polski mistrz bel canta

Prawie już niekoncertujący RYSZARD KARCZYKOWSKI (obecnie pedagog i dyrektor Opery Krakowskiej) wystąpił w miniony piątek na estradzie Filharmonii Szczecińskiej.

Znakomity i ceniony na świecie tenor przed czterdziestu laty rozpoczynał swą drogę zawodową właśnie w Szczecinie. Opromieniony największą - obok Wiesława Ochmana - międzynarodową karierą wśród powojennych polskich tenorów, oklaskiwany był w piątek bardzo gorąco.

Natura nie obdarzyła Karczykowskiego dużym głosem odznaczającym się jakąś szczególną urodą. Jednakże ogromna pracowitość i kultura wykonawcza zaprowadziły go swego czasu na szczyt - podobnie jak niegdyś Tito Schipę czy Alfredo Krausa (obaj tenorzy mieli podobne do Karczykowskiego wokalne emploi). Nie wystarczy bowiem dysponować darem od Boga: wspaniałym głosem. Czasami o wiele ważniejsza jest maestria w posługiwaniu się nim. Nawet więc jeśli śpiew Ryszarda Karczykowskiego nie ma już dawnego blasku, to jednakże śpiewak nadal budzi uznanie wyczuciem słylu wykonywanej muzyki, kulturą słowa i wokalną techniką.

Ta ostatnia pozwoliła mu zademonstrować płynność frazy w słynnym romansie Nemorina "Una furtiva lagrima" z "Napoju miłosnego" Donizettiego czy kompetentnie wykonać arię Cavaradossiego "Recondita armonia" z "Toski" G. Pucciniego. A przecież nie jest to partia naturalnie przystająca do warunków głosowych śpiewaka - dysponującego tenorem lirycznym (czy jak mawiają Włosi: "tenore di grazia").

O ile część pierwszą wieczoru wypełniły fragmenty z oper, to po przerwie maestro Karczykowski przypomniał, iż zawsze chętnie - obok opery - wykonywał operetkę. Niewielu jest śpiewaków na świecie, którzy do lżejszego repertuaru podchodzą równie profesjonalnie jak do opery. Polski śpiewak w świecie operetki prezentuje tę samą elegancję, kulturę wykonawczą i kunszt wokalny - znany z jego interpretacji dzieł Mozarta czy Donizettiego.

Tenorowi towarzyszył włoski dyrygent Aurelio Canonici, który rzadko wykonującą przecież repertuar operowy orkiestrę FS natchnął prawdziwie włoskim żarem i wrażliwością na kantylenę. Pomijając już fakt, że orkiestra bardzo dobrze partnerowała wokaliście, to nie sposób było przeoczyć świetnie zagranej uwertury do "Mocy przeznaczenia" Verdiego, gdzie dyrygent uzyskał rzadko spotykane napięcie i teatralną su-gestywność. Tej ostatniej, niestety, trochę zabrakło chórom: Politechniki Szczecińskiej i The Master Chorale z Florydy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji