Artykuły

Dwa razy Zabłocki

Franciszka Zabłockiego nazwano niezwykłym fenomenem literatury. Słusznie, gdyż do licznych zasług jego świetnego pisarstwa trzeba przydać i tę, że odpowiedziało ono pilnemu zamówieniu społecznemu swoich czasów, w największej mierze przyczyniając się do tego, by teatr w Polsce stał się teatrem narodowym. Pięćdziesiąt cztery utwory sceniczne - oto wkład Zabłockiego do polskiego repertuaru Teatru Narodowego w Warszawie, to zwierciadło, w którym oglądała społeczność więcej swych wad niż zalet. A choćby treść wzięta była z obcego języka - zauważał Kazimierz Brodziński - choćby charaktery i układ dzieła mniej na uwagę zasługiwały, dla języka samego będzie Zabłocki zawsze jednym z najszacowniejszych naszych pisarzy; przed nim nie było nikogo, kto by zebrał choć w części nieprzeliczone wyrażenia naszemu językowi właściwe. Rzeczywiście, dość zajrzeć do Lindego, aby przekonać się z jakże licznych przykładów, że w tym znakomitym Słowniku jest Zabłocki jednym z prawodawców literackiej polszczyzny.

I satyrykiem o nieporównanej ostrości pióra. W najdoskonalszej jego komedii, w ,,Fircyku w zalotach" ledwie odczuwamy przedsmak tej ciętej satyry, jaką w świetnym sposobie oprawiał w drobniejszych utworach. Satyry bezlitosnej, drapieżnej, nieliczącej się z najmożniejszymi osobistościami, nie jest to nigdy, jak u jego poprzedników, satyra taka, co to ,,zamiast poprawić jeszcze zabawi łajdaka.

Nie darują mu jej nigdy, nawet po długich latach, ideowi spadkobiercy Targowicy. Właśnie w "Pamiętnikach Bartłomieja Michałowskiego" Henryka Rzewuskiego znajduję taką opinię: "Zwłaszcza Zabłocki najdowcipniejszy, a zarazem najniebezpieczniejszy z tych pisarzy, najwięcej reputacji obalił piórem w żółci maczanym. Żadne wędzidło nie wstrzymywało tego nadzwyczajnego talentu. Targał się na wszystkie wyższości społeczeńskie. Zelżywe podejrzenia miotał na ministrów, senatorów, posłów...". Oczywiście tych, którzy przeciwstawiali się uchwaleniu Konstytucji 3 Maja.

W utworach satyrycznych nie miał sobie Zabłocki równego. Ale i w komediach ujawniał swe sympatie społeczne i polityczne; dowodem choćby przekład "Wesela Figara", albo - we własnej komedii - słowa o zdradzie Szczęsnego Potockiego, które w teatrze wywoływały burzliwą manifestację wrogich dla Targowicy uczuć publiczności.

Dziś - "Fircyk w zalotach" to przede wszystkim urocza zabawa. Ale także spłata długu wdzięczności, hołd współczesnego Teatru Narodowego składany dawnemu Teatrowi Narodowemu. I kontynuacja polskiej tradycji teatralnej. Historia literatury stwierdza przecież, że nikt z pisarzy tamtych czasów, z wyjątkiem Staszyca, nie ukazywał wyraźniej, niż to czynił był Zabłocki, tego "aspektu stulecia, który później mieli ukazać: Słowacki w "Horsztyńskim", Matejko w "Reytanie", Wyspiański w "Weselu". Oglądając "Fircyka" w teatrze, nie myślimy ani przez chwilę, że komedia powstała z obcej inspiracji, że jest ona jakąś przeróbką. Na tego rodzaju filologiczne reminiscencje nie ma miejsca w tym arcypolskim klimacie, jakim Zabłocki przepoił swój utwór.

Po raz pierwszy "Fircyk w zalotach" pojawił się na scenie warszawskiej w roku 1781. Od tego czasu iluż pokoleniom służył swym śmiechem, ilu znakomitym artystom dawał okazję do za-błyśnięcia aktorskim kunsztem - od Wojciecha Bogusławskiego po Juliusza Osterwę, Fircyka uskrzydlonego, niepowtarzalnego, niedoścignionego w finezji, dowcipie i uroku.

Obecne przedstawienie "Fircyka" w Teatrze Narodowym ma wdzięk i żartobliwą lekkość, utrzymaną zarówno w reżyserii Józefa Wyszomirskiego, jak i w scenografii Władysława Daszewskiego, jak wreszcie - w wykonaniu aktorskim. Elżbieta Barszczewska jest zachwycającą Podstoliną, nieco inną od dawnych, bardziej miękką i liryczną, ale z przewyższającą swe poprzedniczki pięknością mówienia wiersza i poruszania się w stylowych strojach. Wieńczysław Gliński gra rolę tytułową dowcipnie i sympatycznie, bardzo sympatyczna jest również Klarysa w wykonaniu Barbary Horawianki. Wyborny rodzaj komizmu prezentują: Tadeusz Bartosik (Aryst), Bogdan Baer (Pustak) i Włodzimierz Kmicik (Świstak). W epizodzie Prawnika występuje Wilhelm Wichurski.

Znakomitym uzupełnieniem wieczoru w Teatrze Narodowym jest "Tradycyja dowcipem załatwiona", 1-aktowa opera komiczna z muzyką Macieja Kamieńskiego i librettem Franciszka Zabłockiego, wyszperana przez Stefana Sutkowskiego w zbiorach bibliotecznych Warszawskiego Towarzystwa Muzycznego. To wdzięczne znalezisko dało reżyserowi Wyszomirskiemu i aktorom sposobność do zorganizowania pysznej w smaku zabawy. Mimo dość trudnych partii wokalnych sięgnięto po pomoc tylko jednej śpiewaczki zawodowej, Marii Sulkowskiej, resztę wzięli na siebie z humorem aktorzy dramatyczni: Andrzej Szalawski. Halina Michalska, Mieczysław Kalenik, Zbigniew Kryński, Ignacy Machowski. Kto nie słyszał koloraturowych arii Szalawskiego, ten jest uboższy o potężną porcję śmiechu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji