Artykuły

Kaci byle jacy

Sobotni wieczór we wrocławskiej operetce należał do aktorów Teatru Ludowego z Krakowa. "Opowieści jedenastu katów" nawiązują do historii słynnego monachijskiego kabaretu sprzed 100 lat. Według określenia reżysera i scenarzysty Łukasza Czuja spektakl mieści się w obszarze między musicalem, rewią a teatrem muzycznym. Akcja jest przeplatana kabaretowymi songami. Między poszczególnymi scenami nie ma związku przyczynowo-skutkowego, w wypowiedziach bohaterów brak logiki, wszystko otoczone jest nierealną, metafizyczną aurą, co kojarzy się z teatrem absurdu, a w szczególności z dramatem Witkiewicza.

Nawiązanie do Witkacego przez twórców przedstawienia było świadome i celowe, niestety, jednak nie całkiem udane. Przez jaskrawo oświetloną scenę przewija się wiele postaci: para dziwacznych małżonków, dekadenci, kobiety upadłe, istoty bez płci czy też raczej zniewieściali mężczyźni, z których najbardziej zwraca uwagę gościnnie występujący Janusz Radek. Przyodziany w sukienkę wyśpiewuje zabójczym kontratenorem song pod znamiennym tytułem "Ja jestem wamp". Wszystko razem bardziej przypomina lekko trącącą kiczem atmosferę współczesnych kabaretów niż mroczny klimat tych sprzed wieku. Mimo wielu, w zamierzeniu komicznych, elementów spektaklu twórcom nie udało się uzyskać efektu Witkiewiczowskiego czarnego humoru. Ostatecznie przełamanie tabu seksualnego czy lekkie traktowanie śmierci nikogo już nie szokuje. Jaśniejszym elementem przedstawienia była towarzysząca aktorom orkiestra Czarna Papryka. Godne pochwały są zwłaszcza umiejętności pianisty i dobre brzmienie saksofonów.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji