Artykuły

Pełzająca perwersja

Widziałem różne twarze i wcielenia programowe dyrektora Jerzego Fedorowicza, jednak jego najnowszy zwrot ku młodym twórcom i młodym widzom godzien jest dłuższego namysłu. W teatrze Fedorowicza pracują niemal wyłącznie reżyserzy bez dyplomu. Myślę o 30-latkach - Łukaszu Czuju i Tomaszu Wysockim. Każdy z nich wprowadził do repertuaru Ludowego po dwa spektakle: Czuj - "Symfoniczną wazelinę" i "Opowieści jedenastu katów", Wysocki - "Krawca" i "Kafkę". Ich przedstawienia mają prawie tyle samo zwolenników co przeciwników, a między tymi obozami widnieje powiększająca się coraz bardziej rysa pokoleniowa. Na premierze "Katów" połowa publiczności klaskała na stojąco, połowa, zgrzytając zębami, odbierała w pośpiechu płaszcze z szatni. Po pierwszym spektaklu "Kafki" mówiono: sukces, po trzecim: żenada. Jedni zarzucają reżyserom z Ludowego grepsiarstwo, chaos i podstawowe błędy reżyserskie. Inni cenią absurdalny humor, nonszalancję wobec teatralnych reguł interpretują jako oznakę artystycznej świeżości. Zgoda - obie realizacje są w pewnym sensie demonstracyjnie sztubackie. Ale to sztubackość z założenia, która poświęca klarowność dramaturgiczną na rzecz atmosfery, jaką kreuje. Wartość "Katów" i ,Kafki" dla wyrazistości stylistycznej i programowej Teatru Ludowego tkwi nie w warsztatowej wirtuozerii, ale w uruchomieniu nowych możliwości w aktorach. Czuj, a za nim Wysocki, obudzili w nich głód innej estetyki, szukając inspiracji w niemieckim ekspresjonizmie, przełamywanym znienacka przez elementy surrealistyczne. Żonglują różnymi nastrojami, odchodząc od psychologii na rzecz formy działań i cielesności aktorów.

U Czuja i Wysockiego pupa artysty jest ważniejsza niż bebechy. Aktor otrzymuje polecenie: żadnych płynnych ruchów, bohaterowie wydają się złożeni z samych kantów. To rozdokazywane umarlaki, z fałszywym uśmiechem przełamujące sztywność kończyn. Świetnie grają w tej konwencji Katarzyna Galica (Margo Strand w "Katach"), Barbara Krasińska (Matka u Wysockiego) i Tadeusz Łomnicki (Serapion u Czuja i Ojciec u Wysockiego). Tworząc postaci o obniżonej świadomości, aktorzy Teatru Ludowego komicznie przerażeni wykonują co rusz kolejne idiotyczne czynności. A reżyserzy obu spektakli wymyślają im coraz dziwaczniejsze zadania. Choreografia w rewii Czuja przypomina występ zespołu "Mazowsze" po wypaleniu wiadra marihuany. U Wysockiego w finale Kafka i jego rodzina śpiewają piosenkę, tańcząc wokół stołu i pokazując publiczności takiego wała. Młodym reżyserom nie chodzi o epatowanie mieszczucha, ale o kuszące drogi perwersji. W wystawianej przez Wysockiego farsie z życia Kafki mamy namiętnie całujące się Otlę i Felice - siostrę i narzeczoną bohatera, stopo-brzuszno-majtkowy petting pod stołem i Starszego Pana (bagatelka - Max Bród) lubującego się w małych dziewczynkach. U Czuja zniewieściali lub przebrani za kobiety mężczyźni śpiewają piosenki z kobiecym tekstem i odwrotnie: w niektórych utworach aktorki mierzą się z męskimi rolami. Charakterystyczne, że to, co nie tak dawno przerażało 50-latka Krzysztofa Nazara w Nie-Boskiej komedii ze Starego Teatru (nagie kobiety w kisielu, inwazja homoseksualistów, młodzi barbarzyńcy skandujący techno i rap), w spektaklach Teatru Ludowego jest traktowane z ironicznym pobłażaniem. Czuj i Wysocki zdają się mówić: Jaka rewolucja obyczajowa? Jaki koniec świata? Proszę pana, my w tym świecie żyjemy i bardzo go lubimy. Dla naszej generacji jest to normalność. Estetyczne zgrzyty i fascynacje. Makabra i zgrywa. Trupy i seks. Czuj demitologizuje kabaretowy sztafaż dwudziestolecia i nasze sentymentalno-liryczne o nim wyobrażenia, Wysocki przy pomocy Franzobla demitologizuje układ: artysta a życie rodzinne. Obaj tworzą na scenie wrażenie niekontrolowanego zamętu, podważają wszystko wokół, wciągając aktorów i publiczność w wir zabawy z konwencjami i stereotypami. Śmieją się i drwią, przyłapując się jednak stale na myśli, że jest, musi być coś serio. Bezczelność i zgrywa zasłania przerażenie i niepewność wobec rzeczywistości. Zapamiętajmy: to właśnie w Ludowym zaczęło się rozbijanie akademickiej skorupy teatralnej, która od kilku lat pokryła niemal wszystkie krakowskie przedstawienia. Pal licho uwagi malkontentów! Żeby zacząć budować, trzeba najpierw coś rozbić. Zanim się dorośnie, powinno się zasmakować buntu. Nie ukrywam - patrzyłem z satysfakcją, jak na "Kafce" i "Katach" świetnie bawią się młodzi widzowie. Cieszyła mnie każda huraganowa salwa śmiechu. Jeśli aż tak się śmieją, to znaczy, że już się nie boją teatru, że teatr ich nie onieśmiela. Za parę lat pójdą i wytupią napuszone spektakle ze Starego Teatru.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji