Artykuły

Ważny głos w sprawie kobiet

"Ciało Bambina" Zuzanny Bojdy w reż. Agaty Puszcz w Teatrze Polskim w Bielsku-Białej. Pisze Marta Odziomek w Gazecie Wyborczej - Katowice.

Skoczów, czasy drugiej wojny światowej. Do miasta przyjeżdżają Włosi. Uwodzą tutejsze piękności i grają w piłkę na stadionie. O historii, która zdarzyła się naprawdę, przypomina "Ciało Bambina", spektakl w reżyserii Agaty Puszcz, który wystawia Teatr Polski w Bielsku-Białej.

To przedstawienie zaskakujące. Świeże, energetyczne, ale jednocześnie melancholijne i smutne. Na jego czele stoją, barwne jak rajskie ptaki, kobiety. Mężczyźni - mimo że głównie o nich tu mowa - są na drugim planie. Stanowią jedynie tło dla tak różnych żeńskich postaw.

Bohaterki utkane z symboli kobiet zapełniających polską literaturę

Oto dwie siostry: pragnąca zostać kimś więcej niż tylko żoną Zosia (świetna Oriana Soika) oraz kochliwa patriotka Ania (poprawna Anita Jańca-Prokopowicz), zabujana w partyzancie Bystrym (nieokrzesany Sławomir Miska). Jest też i Zuza (energiczna Wiktoria Węgrzyn), jego żona, która poddaje się - przez przypadek, a raczej psikus Anki - czarowi przystojnego Włocha Sebastiano (szarmancki Mateusz Wojtasiński). Jest i Panna Młoda (eteryczna Maria Suprun) z głową w chmurach i nieobecnym wzrokiem, której dane będzie przeżyć na chwilę wielkie uczucie, ale też wielką tragedię. Są także ukrywająca się Żydówka (delikatna Daria Polasik-Bułka), zakochana ze wzajemnością w Niemcu, Matka Partyzanta (zasadnicza, chłodna Marta Gzowska-Sawicka) i Syrena snująca opowieści o gotowaniu i miejskich legendach (poetycka Jadwiga Grygierczyk).

Bohaterki "Ciało Bambina" utkane są z symboli kobiet zapełniających polską literaturę, ale które nie wpisują się w utarte o nich schematy. One je przełamują, chcą je odkłamać, dodać do symbolu trochę życia. To sprawia, że nie są posągami, ale są podatne na słabości, grzeszne, czyli ludzkie. Zosia jest znakiem wiecznej dziewicy z dzieł polskich romantyków, ale bliżej jej do współczesnych singielek świadomie odrzucających emocje. Jej siostra to przykład żołnierza w spódnicy, ale obarczonej chucią, która przysparza jej kłopotów. Do tego zakochana jest w żonatym mężczyźnie. Panna Młoda jest postarzała i szalona, Żydówka oddaje się miłości, a Matka Partyzanta, albo raczej Matka Polka, to tyranka gardząca mężem, wychowująca z premedytacją syna na patriotę. Uświęcenie go na ołtarzu Ojczyzny staje się sensem jej życia. No i Zuza - miała być wierną żoną czekającą na walczącego męża, a jest skłóconą z teściową flirciarą, której nie za bardzo chce się pracować w gospodarstwie. Twórcy bardzo inteligentnie i lekko bawią się znanymi nam motywami - na czele z motywem Matki Boskiej, która też chce być zwyczajną kobietą. Bo to przede wszystkim spektakl o kobietach i ich wyborach, czasem podyktowanych "siłą wyższą". Jedne pragną miłości, która często wszystko komplikuje, a inne niekoniecznie (co w sumie też komplikuje życie). I nikomu nic do tego.

Włosi naprawdę stacjonowali w Skoczowie

Niejednoznaczne, ciekawe portrety uwikłanych w problemy Polek i ich motywacje są wplecione w autentyczne wydarzenia historyczne z miasta Skoczowa, wynikają z nich. Choć widz tak naprawdę nie wie, czy te żywoty są prawdziwe, czy są tylko wymysłem autorki scenariusza Zuzanny Bojdy. Kilka z nich jest prawdziwych, inne są fantazjami.

Wiadomo, że w Skoczowie w 1931 roku wybudowano stadion, na którym - podczas II wojny światowej - najpierw hitlerowcy gromadzili polskich jeńców, a potem zaczęli organizować rozgrywki piłki nożnej. W 1940 roku do miasta przyjechali Włosi. Nazywano ich "Italjańcami". Podobali się kobietom - może widziały w nich szansę na lepsze życie? To, które opowieści i które bohaterki są prawdziwe, jest nieistotne. Liczy się ich uwikłanie w historię oraz jej wpływ na jednostkowe życie. I to, jak kobiety to zamieszanie znosiły. Włosi wołali na nie: "Ciao, Bambina!". Tytuł spektaklu przekręca to wyrażenie, sugeruje, że ciało będzie miało tutaj wielką rolę. I tak jest. Ciało jest (przede wszystkim) kobietą. Ciało się podziwia, pieści, kocha. Za ciałem się tęskni. Ciało się poświęca dla kogoś, dla sprawy. O ciało się troszczy. Ciała nie chce się oddawać. Ciało wydaje inne ciało na świat, co też będzie udziałem jednej z bohaterek. Inna pozbawi kogoś ciała, strzelając doń. I to właśnie ciała są w tym spektaklu na pierwszym planie. Ciała pięknych, młodych, ale i trochę starszych aktorek. Wysportowane, zadbane, jak z okładki magazynu. Ubrane może i skromnie, ale z klasą, w pasujące do nich kolory. Poruszające się z gracją, szalejące, tańczące, pływające (piękna scena z pływaniem synchronicznym).

Przejmująca prawda życia

"Ciało Bambina" korzysta z tradycji teatru lokalnego, który może nie jest już nowatorski, ale dlaczego nie sięgać po niego, gdy ma się do opowiedzenia coś ciekawego; coś, o czym jeszcze nie słyszeliśmy. Historie bohaterek się przeplatają - są i jednocześnie nam przez nie opowiadane, i przez nie przeżywane. Jest też wątek zabójstwa, do rozwikłania którego dążymy razem z nimi, co uatrakcyjnia i tak wielowątkową, frapującą akcję. Wybrane sytuacje komentuje albo i zapowiada - a jakże - komentator sportowy oraz - wzorowany na antyczny - chór piłkarzy, który śpiewa głośno, równo, wspaniale. Całość wydarza się - gdzieżby indziej - na prowizorycznym (ale wystarczającym) stadionie, który staje się areną, gdzie życie ściera się ze śmiercią, miłość z nienawiścią, strach z odwagą, kobieta z mężczyzną, kobieta z inną kobietą. Nie ma w tym spektaklu żadnej pompy, żadnego nadęcia. Jest za to przejmująca prawda życia, za pokazywanie której tak lubię teatr.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji