Artykuły

Ławka obcych ludzi

Trochę śmiesznie, trochę groźnie.

Wartością najnowszego przedstawienia Teatru Horzycy w Toruniu jest pomysł zagrania na jednej ławce dwu sztuk z dwu biegunów świata - Rosji i Ameryki. I pokazanie, że są o tym samym.

Pozornie wszystko dzieli "Ławeczkę" Aleksandra Gelmana i "Opowiadanie o ZOO" Edwarda Albeego. W sztuce rosyjskiej ławka w parku jest miejscem szukania erotycznej przygody. Z dużą dozą prawdopodobieństwa można założyć, że siedząca na niej osoba szuka partnera. Na pewno na najbliższą noc. Noc ma pokazać, że można na parkowej znajomości budować

przyszłość. Oczywiście nie można i kto tego nie rozumie, skazany jest na rozczarowania. Tym większe, im więcej złudzeń towarzyszyło znajomości. "Ławeczka" Gelmana to solidny kawał obyczajowego teatru komediowego, zapewne głęboko osadzonego w realiach. Jest to też znakomity materiał aktorski, czego doświadczyło pół Polski, oglądając Joannę Żółkowską i Janusza Gajosa jako trochę zabawnych, trochę cynicznych, a trochę sentymentalnych kochanków.

Piotr i Jerry z ławki w nowojorskim Central Parku to z kolei typowe postaci rzeczywistości amerykańskiej: biznesmen-mieszczuch pozujący na intelektualistę i mieszkający w jakiejś ponurej norze młody człowiek pozbawiony społecznego przydziału, świadomy braku celu i sensu swojego życia, ale manifestujący zarazem poczucie niczym nie skrępowanej wolności. Jerry łatwo osiąga przewagę nad misiowatym Piotrem, co jest chwilami zabawne, acz kończy się wcale nie komicznie.

Z obu historii autor pomysłu i reżyser Andrzej Bubień wydobywa jedną właściwie cechę stosunków międzyludzkich. Jest to, moim zdaniem, manipulacja jako narzędzie osiągania celów. Na obu ławkach spotykają się obcy ludzie jednak, niezależnie od stopnia fraternizacji. rodzaju i intensywności znajomości pozostają sobie obcy do końca i do końca pamiętają głównie o tym, co sami chcą w tych kontaktach osiągnąć. Przegrywają partnerzy słabsi w tej grze, a najgorzej wychodzi na niej Piotr, który płaci za bezrefleksyjne przywiązanie do tzw. "elementarnych wartości amerykańskiego stylu życia" nieoczekiwanie wysoką cenę.

W sferze znaczeń jest więc to teatr wart uwagi i refleksji, bo dotyka problemu dość uniwersalnego. W końcu też leżymy gdzieś między Rosją a Ameryką. Nieco gorzej z satysfakcją czysto teatralną. Jolanta Teska i Ryszard Balcerek obsadzeni zostali w "Ławeczce" trochę wbrew warunkom. Obronną ręką wychodzi ze swojego zadania Jolanta Teska, chociaż łatwiej zdecydowanie uwierzyć w jej refleks i znakomitą pamięć kontrolerki jakości niż wzruszyć się (w jej wydaniu) niedolą samotnej matki. Ryszardowi Balcerkowi z kolei starcza weny i energii na mniej więcej połowę tekstu i - przynajmniej na premierowym przedstawieniu - w całej reszcie chodzi o to, by odegrać rzecz do końca. I nie ratuje sytuacji brawurowy finał. Może pomogłyby skróty. Krótko mówiąc możliwości tekstu - bardzo nośnego aktorsko - nie zostały chyba wyzyskane do końca.

Dużo lepsze wrażenie zostawiają Włodzimierz Maciudziński jako Piotr i Paweł Tchórzelski jako Jerry z jednoaktówki Albeego. Obaj ciekawie odkrywają kolejne cechy postaci, konsekwentnie budują rosnące napięcie aż do momentu, gdy Jerry w swej determinacji staje się naprawdę groźny, a nieporadność i nieprzystosowanie Piotra stają się naprawdę zabójcze. Oglądamy efekt manipulacji doskonałej.

Pomysł Andrzeja Bubienia jest znakomity - bo prosty. I oczywiście nie jest to przedstawienie wyłącznie o manipulowaniu, także o egoizmie i samotności. Z teatru nie wyskakuje się na skrzydłach głębokiej satysfakcji, ale obejrzeć warto.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji