Artykuły

Czarowna "Śpiąca królewna"

"Śpiąca królewna" w insc. i choreogr. Giorgio Madii w Teatrze Wielkim w Łodzi. Pisze Michał Lenarciński w Gazecie Wyborczej - Łódź.

"Śpiąca królewna" Piotra Czajkowskiego nieprzerwanie inspiruje choreografów. Poza klasyczną wersją baletu nieustannie powstają nowe inscenizacje, często odbiegające treścią libretta od pierwowzoru, dzięki czemu choreografowie dają upust twórczej inwencji. Pomysł, by najnowszą wersję baletu powierzyć Giorgiowi Madii (w repertuarze łódzkiego Teatru Wielkiego jest jego Ravelowskie "Bolero" i "Giuseppe" do muzyki Verdiego) nie był ryzykowny, a okazał się wręcz znakomity.

Włoski choreograf, bazując na technikach klasycznej, demiklasycznej i modern, posługuje się oryginalnym językiem tańca. Jego wyobraźnia natomiast nosi cechy wyobraźni dziecięcej: jest szczera, spontaniczna i nieograniczona, zaskakuje świeżością skojarzeń, zdradzając przy tym radość tworzenia.

W przedstawieniu, które od soboty znajduje się na afiszu "Wielkiego", zachwyca niemal wszystko: przejrzystość choreografii, klarowność opowiadania, czystość układów i mnogość pomysłów. Oczarowanie przynosi już pierwsza scena: królewski dwór świętuje przyjście na świat królewny. W wyszukanych, lecz nie przeestetyzowanych kostiumach (całość spowita jest w bieli) ujmuje szlachetność ruchu, wywodzącego się z... formy kostiumu. Lekkość i finezja dowcipu sprawia niekłamaną radość oglądającym i, jak sądzę, wykonawcom.

Zamieszanie do rozradowanego tłumu wprowadza zła wróżka Carabosse (świetna Edyta Wasłowska), zjawiająca się w tym niemal sterylnym świecie w czarnym kostiumie, a poruszająca się na zamontowanych do butów... teleskopach! Nieszczęście wydaje się nieuniknione, jednak - jak to w bajkach bywa - zwycięża dobro: królewna nie zasypia od ukłucia igłą, lecz (dość spektakularnie) by przeczekać okres fascynacji narkotykami. Sen trwać będzie tak długo, aż dobra wróżka znajdzie dla niej szlachetnego chłopca, pozwoli mu zakochać się w niej i miłością wyrwać z letargu.

Madia tytułową rolę powierzył początkującej tancerce - Joannie Jabłońskiej. Królewna w jej wykonaniu to sam urok i wdzięk. Jabłońska nie tylko pozwala podziwiać grację ruchu i pewność techniczną, ale i samą siebie, bo jest piękną i fantastycznie zgrabną kobietą. Tak udany debiut (i to w trudnej partii), pozwala mieć nadzieję, że Jabłońska jeszcze wiele razy przysporzy publiczności okazji do wzruszeń i zachwytów. Wielkie brawa.

Zresztą wszyscy tancerze bardzo dobrze odnaleźli się w choreografii Madii (osobiście namawiałbym jednak twórcę raczej do większego komplikowania, niż upraszczania ruchu). Zespołowi zdecydowanie pogratulować wypada pięknego "szachowego" poloneza i zaskakującego walca (tańczonego m.in. na stołeczkach z kółkami), zaś solistkom (wróżki) i solistom (kawalerowie) imponujących i żywiołowych prezentacji. Słowa uznania należą się także Danielowi Ioanowi Romanowi - autorowi pięknych dekoracji i kostiumów. Jedyny żal, jaki można mieć do łódzkiej "Śpiącej królewny", to taki, że tańczona była do muzyki z taśmy. Szkoda, że nie udało się na czas obudzić orkiestry...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji