Artykuły

Przeczucie i rzeczywistość

Rozległa, pusta przestrzeń. Dworski cyrulik kończy toaletą dostojnika kościelnego. Jeszcze tylko drobne poprawki. Tu pieprzyk, tam lok. Przynaglamy tłumionym niepokojem zabiera głos Sekretarz. Pochłonięty kontemplację własnej urody Książę Biskup wzdraga się. Po sielankowej atmosferze nie ma śladu. Kim są ci ludzie i gdzie się spotkali?

Książę, biskup warmiński, Ignacy Krasicki, szanowany pisarz, satyryk spędza czas na dworze w Sanssouci u Fryderyka II Hohenzollerna, pruskiego zaborcy. Właśnie, spędza czas u wroga, co mu wytyka sekretarz i powiernik myśli poety, Michał Mowiński. Czyli z jednej strony wychowawca narodu mówiący o potrzebie aktywnego patriotyzmu słowami hymnu "Święta miłości kochanej ojczyzny" - Krasicki; z drugiej - Wielki Fryc, ogarnięty ideą wszechmocnych Prus, o którym pisał Mickiewicz: "imię - bluźnierstwo, życie - zbrodnia, a pamięć - przekleństwo".

Już sama naczelna idea sztuki prowokuje pytania. Rzecz nieco tłumaczy osoba autora. Adolf Nowaczyński - krytyk, pamflecista, satyryk, dramaturg. Porównywany do Woltera i... określany mianem błazna. Nowaczyński - kontrowersyjny jako publicysta, uparty w swoich prawicowych poglądach i... ogarnięty pasją wyszydzania hurra-optymizmu. Równocześnie Nowaczyński - pisarz szerokiego rozmachu, twórca literackich obrazów, które aż kipią od ilości dosadnych porównań, metafor.

"W ludziach szuka Nowaczyński tego, co jest pierwotne: instynktu, popędu, siły - całej najgłębszej (...) filozofii. Instynktem czuł on, że kultura, w której żywe siły życia są czymś obojętnym i wrogim, jest formą martwoty. W tym poczuciu tkwi siła Nowaczyńskiego". Tak oceniał postawę autora Nowych Aten krytyk, który nie bał się ostrych epitetów - Stanisław Brzozowski. Lecz dopiero cztery lata przed cytowanym werdyktem Nowaczyński przedstawił pierwszą z teatralnych kronik historycznych (1904) "Smocze gniazdo". Tekst był próbą swoistej rehabilitacji głośnego warchoła XVII wieku Stadnickiego. I rzecz w tym, że pisarz nie nobilitował wad, ale sytuował je wśród cech "nadczłowieka". Dlatego, grający w prapremierowym spektaklu rolę magnata, Józef Sosnowski ucharakteryzował się a la Nietzche.

Zaczął wówczas autor kształtować własną wizję, a raczej rewizję historii Polski. W następnym utworze ("Starościc ukarany"), poświęconym poecie Kajetanowi Węgierskiemu, ze szczególnym sentymentem malował sylwetkę orędownika czasów saskich, Radziwiłła Panie Kochanku. Szukał wciąż nadzwyczajnych osobowości (m. in. dramat Car Samozwaniec), nie lękał się zmieniać prawdy. Rodzajem preludium sztuki o Wielkim Fryderyku okazał się Bóg wojny.

Akcja rozgrywa się w warszawskim zajeździe. Spędza tu kilka godzin uciekający spod Moskwy Napoleon. Słuchamy rozmaitych uwag cesarza, kiedy nagle rzucane formułki stają się w równym stopniu atakiem na mit Empereura, co próbą obnażenia rodzimych przywar. Padają cierpkie uwagi o bohaterszczyźnie, donkiszoterii, niedołęstwie. Nowaczyński nawet nie ukrywa, że napoleońską trybuną wyzyskał jako kolejną rozprawą z narodowymi błędami.

Podobny zamysł patronował i sztuce "Wielki Fryderyk". Trawestując słowa pisarza: "Najwygodniejszy patriotyzm, to być chronicznie dumnym ze swego narodu", trzeba by powiedzieć, iż on sam był chronicznie krytyczny. Tym razem sięgnął po argumenty wyjątkowo bolesne.

Wróćmy więc do scenerii dworu w Sanssouci. Kiedy Wielki Fryc obmyśla polityczne intrygi, plany kolonizacji polskich ziem, fircykowaty biskup obmyśla strategię... romansów panien Gockowsky, córek polskiego fabrykanta, zaręczonych z oficerami pruskiej armii. Owładnięty ideą germańskiego ducha Fryderyk stawia veto wobec ślubnych przyrzeczeń. Niby papa Gockowsky, to nie Gockowski, lecz i tak władca Prus dba o czystość rasową swoich żołnierzy. Miłosne projekty służą manewrom polityka. Czyżby Nowaczyński poprzestał na perfidnym odwróceniu hierarchii, nazywając zaborcę wnikliwym myślicielem, a poetę próżnym bawidamkiem?

Tekst Fryderyka należy do najdłuższych dramatów Nowaczyńskiego. Przed inscenizatorem pojawia się problem skrótów (350 stron). Ludwik Solski, który postać króla Prus włączył do żelaznego repertuaru, eksponował przede wszystkim monologi tytułowego bohatera. Role tę grali zresztą najwybitniejsi polskich scen: Solski, Kamiński,

Chmieliński. Ale już np. po łódzkiej premierze (1910) recenzenci akcentowali stale żywą groźbę pruskiego militaryzmu. Pisząc o "nacjonalistycznych tendencjach polityki Wilhelma II w stosunku do Polaków", wspominano pięćsetna rocznicę Grunwaldu. Kolejne przedstawienia prowokowały dwa typy refleksji. Wzrastające niebezpieczeństwo zachłanności niemieckiej i niedostatki wewnętrznej polityki naszego kraju.

A dziś... Kazimierz Dejmek bardzo starannie opracował sztukę na scenie Teatru Nowego w Lodzi. Tytułowej roli podjął się znakomity aktor, Seweryn Butrym. Jako twórca "Bajek" - partneruje mu Janusz Kubicki. Szczególnie ciekawa i narzucająca pewien kierunek interpretacji jest scenografia Zenobiusza Strzeleckiego. Oszczędność rekwizytów, rozległe przestrzenie potęgują klimat pustki, w której przebywa Krasicki. Kiedy zaś zjawia się Wielki Fryc, przestrzenie nabierają nowych znaczeń. Krępa sylwetka Butryma, jeszcze jakby zmniejszana pochyleniem głowy, grą gestów, i ogromny kontrast z dynamicznym sposobem wypowiedzi. Mały - Wielki Fryderyk terroryzuje wszystkich. Biskup Kubickiego nie ukrywa zdenerwowania (mimika, ruchy). Utrata łaski monarchy równa się kresowi kariery. A tu czeka tyle nie napisanych wierszy... Kubicki stara się eksponować tragiczną sytuację Polaka, który i piętnował złotą wolność szlachecką, i wskazywał kolejne etapy upadku międzynarodowego prestiżu ojczyzny. Teraz, uwikłany w siatkę intryg dworu, szuka władcy, który uratuje gospodarkę zaniedbanych ziem.

Właśnie ten rys opuszczenia, ulegania wbrew zdroworozsądkowym radom zwodniczej demagogii monarchy - stara się podkreślić Kubicki. W ostatecznym rozrachunku, w rozmowie, jaką prowadzi Wielki Fryc z następcą tronu Fryderykiem Wilhelmem II, triumfuje niczym nie zmącona świadomość pruskiej sity. To ci, karni - jak miody von Zieten, który nie waha się w imię dyscypliny zerwać zaręczyn ze śliczną Gockowsky - żołnierze, prowadzeni ręką Wielkich Fryców, zdobędą Europę. Butrym utrzymał postać Fryderyka wśród gesty-ki, trybu głoszonych kwestii człowieka bez wahań. Chwile poświęcone muzyce (autentyczny Fryderyk II Hohenzollern grał na flecie, komponował) tylko nieco oddalają chwile bezwzględnych wyroków. Ta pewność musi zarazić pruską armię. Za wodzem pójdą inni.

Nie minęły 4 lata od prapremiery dramatu, gdy Wilhelm II postawił Europie ultimatum, nie minęło lat 30, gdy Hitler wzmocnił rozkaz...

Zadziorny, pochopny w ocenie historii Nowaczyński, u-kazawszy moc pruskiego militaryzmu, zasygnalizował wiele pytań, które niebawem musiała podjąć współczesność. Dobrze się stało, że reżyser łódzkiej inscenizacji osłabił szyderczy portret twórcy Satyr. Bo i celowo nielojalny wobec biografii poety okazał się autor Fryderyka. Tym bar- I dziej ostrzegawczo zabrzmiały w łódzkim spektaklu słowa króla Prus. Niemiecka bestia podniosła łeb. My, dzisiejsi widzowie, zbyt dobrze wiemy, co to znaczy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji