Artykuły

Kapitalizm jest OK

- Szansą jest dla nas ogłoszony właśnie przez Biuro Kultury konkurs na prowadzenie społecznej instytucji kultury. Można to porównać do niepublicznych zakładów opieki zdrowotnej. Miasto przeznaczyło 1,3 mln zł rocznie na cztery lata. Wystartujemy w tym konkursie. Będziemy też rozwijać się ekonomicznie. Giełda, akcje, te rzeczy - mówi Alina Gałązka z Komuny//Warszawa.

ARKADIUSZ GRUSZCZYŃSKI: Nie mogę uwierzyć: w swoim nowym manifeście piszecie, że kapitalizm jest OK. O co wam chodzi?

ALINA GAŁĄZKA [na zdjęciu z Grzegorzem Laszukiem]: O pieniądze. I o pytanie, co dalej.

Nie macie ich?

- Mamy, ale za mało. Nie zatrudniamy nikogo na etat, a prowadzimy miejsce, w którym są produkowane i grane spektakle, obsługujemy je księgowo, sprzątamy, inwestujemy. Bileterką jestem ja. Za darmo. Utrzymujemy się z dotacji, składek członkowskich i biletów. Powołaliśmy spółkę, która zajmuje się pozyskaniem finansowego wkładu własnego wymaganego w konkursach grantowych. Z tych wszystkich pieniędzy nie tylko utrzymujemy miejsce, ale też opłacamy reżyserów, aktorów, twórców, producentów i obsługę techniczną. Staramy się płacić według stawek w warszawskich instytucjach kultury.

Ile dostajecie pieniędzy z Biura Kultury w ratuszu?

- Niecałe pół miliona złotych. Za to produkujemy pięć-sześć przedstawień rocznie i prezentujemy spektakle. W tej chwili wydaliśmy już wszystkie pieniądze na wystawianie spektakli w 2018 r. W zasadzie możemy dzisiaj zamknąć budę. Jasne jest jednak, że miasto jest naszym najważniejszym mecenasem. Bez publicznych pieniędzy nie wyprodukowalibyśmy żadnego przedstawienia na takim poziomie, z tymi artystami.

Ile kosztuje produkcja jednego spektaklu?

- 40-60 tys. zł. Jeśli nie liczymy prądu, promocji, księgowego itp.

A w normalnym teatrze?

- Nie jest tajemnicą, że niektórzy reżyserzy biorą 100 tys. zł wynagrodzenia.

Co dalej?

- Szansą jest dla nas ogłoszony właśnie przez Biuro Kultury konkurs na prowadzenie społecznej instytucji kultury. Można to porównać do niepublicznych zakładów opieki zdrowotnej. Miasto przeznaczyło 1,3 mln zł rocznie na cztery lata. Wystartujemy w tym konkursie. Będziemy też rozwijać się ekonomicznie. Giełda, akcje, te rzeczy.

Po co Warszawie takie miejsca jak wasze?

- Po pierwsze, samorząd jest wspólnotą mieszkańców i ma im umożliwiać dobre życie, a kultura się w to wpisuje. Po drugie, kultura potrzebuje różnorodności, bez niej usycha, my to zapewniamy. Po trzecie, patrząc na to, co Prawo i Sprawiedliwość zrobiło z Teatrem Polskim we Wrocławiu, warto wziąć pod uwagę, że stowarzyszenia - a my nim jesteśmy - są niezależne. Można nas zagłodzić, ale nie można nas odwołać i zwolnić. Po czwarte, w konstytucji jest zasada pomocniczości. Tam, gdzie obywatele organizują się sami, władze mają im pomagać. Po piąte, takie miejsca są częścią europejskich miast: HAU w Berlinie, Studio Alta w Pradze. Po szóste, udaje nam się robić to całkiem dobrze. Po siódme, jesteśmy tańsi.

Co chcecie osiągnąć manifestem?

- Rozpocząć dyskusję na temat finansowania kultury i skończyć z łatką wesołych idealistów, którzy wszystko robią za półdarmo. My też musimy zapłacić ratę kredytu, wychować dzieci. Nie da się wyżyć z ideałów.

30 lat temu, zakładając Komunę, wierzyliście, że się da?

- Nie myśleliśmy o tym, co będziemy robić w 2018 r. Przecież mieliśmy po 20 lat! Chcieliśmy zmieniać świat.

Dzisiaj bez pieniędzy nie da się zmieniać świata?

- Akurat w to, że kultura ma wpływ na zmianę świata, wierzę. A poza tym kapitalizm jest OK.

Komuna Warszawa oszalała!

- Michał Sutowski z "Krytyki Politycznej" napisał ostatnio, że kapitalizm jest OK, ponieważ jest elastyczny i dzięki krytyce sam siebie ewoluuje. Chcemy testować nowe rozwiązania. Podsumowując: nienawidzę systemu, ale kocham możliwości, jakie stwarza.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji