Artykuły

Traktat o świadomości

Adam Grzymała-Siedlecki zaproponował, a było to przed I wojną światową, Małyszewowi - ówczesnemu carskiemu prezesowi warszawskich Teatrów Rządowych - wystawienie jednej ze sztuk Adolfa Nowaczyńskiego. Zaproponował, po czym odbył się następujący dialog: "Piesy tej nie znam, ale Nowaczyńskiego niechętnie , bym widział na naszej scenie. - Dlaczego? - A dlatego, że Nowaczyński to taki autor, że u niego, co porządny człowiek to libo Niemiec, libo Moskal, libo inna nacja, a co Polak - to swinja".

Daleka i pokrętna to droga, jaką Adolf Nowaczyński przebył od okrzyku "Vive l' anarchie", którym witał w krakowskiej knajpie wiadomość o zamachu na cesarzową Austrii, do apoteozy faszyzmu, której wielokrotnie dawał wyraz w latach trzydziestych. Wróg filisterii i mieszczaństwa a na lata związał się z partią na wskroś drobnomieszczańską, przeciwnik sanacji a równocześnie piewca Piłsudskiego - pełen sprzeczności w przekonaniach i sądach, zaskakiwał Nowaczyński swymi najróżniejszymi woltami wrogów i przyjaciół. Brutalne i głupie poglądy polityczni zdewaluowali ludzie i historia, pozostała twórczość literacka, a wśród niej i słynne "powieści dramatyczne".

Kazimierz Dejmek sięgnął po Nowaczyńskiego i historyczne realia "Wielkiego Fryderyka" stały się pretekstem do rozprawy z naszą świadomością narodową. Oparł Dejmek swój spektakl na negacji. Negacji tak brutalnej, tak totalnej, tak gorzkiej, iż nikt oglądający to przedstawienie, nawet ten o najbardziej leniwym umyśle i wygodnych poglądach, nie może po-zastać obojętny na treści atakujące go ze sceny.

Zaprezentowano nam świadomie paszkwil o nas samych, po to by zmusić nas do myślenia, do refleksji, do rewizji mitów i utartych przekonań. Dejmek burzy by budować. Nie wyszydza, nie prześmiewa, ale daje zimną precyzyjną sekcję. Uderza mocno. Uderza w to wszystko co zwykliśmy określać najczulszymi strunami. Co "gra w naszej duszy' echem romantyków, Wyspiańskiego, sarmackości i złotej wolności.

Powiada nam Dejmek, że owo słynne z "Wesela": "A to Polska właśnie" jako wykładnik, często jedyny, tego co mieniło i mieni się polskością, funta kłaków nie było warte w zderzeniu z bezwzględnymi mechanizmami rządzącymi rzeczywistością polityką świata. Stwierdzenie to tragiczne, celowo przejaskrawione, ale zmuszające do realistycznego spojrzenia, iż pomyślna egzystencja narodu to nie tylko "serce", ale i potrzeba rozumu. Mówią nam ze sceny Teatru Nowego, że naród, społeczeństwo, państwo to nie zbiór indywidualności powiązanych sentymentami i odczuciami, ale zborność świadomości obowiązków obywatelskich.

"Wielki Fryderyk" oglądany na scenie łódzkiego teatru jest też spektaklem o miejscu jednostki w społeczeństwie, o granicach wolności tej jednostki, o polityce wreszcie. Problemom tym Kazimierz Dejmek precyzyjnie podporządkował kształt swego scenicznego przedstawienia utworu Nowaczyńskiego. Utworu, który w dotychczasowej swej historii i scenicznej głośny był przede wszystkim ze wspaniałych kreacji Ludwika Solskiego w roli machiawelicznego króla Prus.

W odczytaniu Dejmka cala złożoność psychofizyczna Fryderyka jest sprawą nieistotną. Interesuje go Fryderyk jako nosiciel i realizator idei państwa. Doskonałym odtwórcą tak pomyślanego tytułowego bohatera jest Seweryn Butrym. Wyśmienicie odsłaniający nam, bez jakichkolwiek rysów lub przymiotów mącących klarowność obrazu, motywy myślenia i działania władcy. Władcy, który jest kreatorem państwa, a równocześnie człowiekiem podporządkowanym mechanizmom swej własnej konstrukcji. Brutalność, siła, żelazna logika, cynizm i konsekwencja w dążeniu do celu.

Z drugiej zaś strony biskup Ignacy Krasicki. Człowiek, któremu wydaje się, iż jest wielkim graczem politycznym i partnerem dla króla, będąc' w rzeczywistości jedynie zabawką w rękach tamtego. Janusz Kubicki stworzył wspaniałą kreację małego, podłego człowieczka, który swą głupotę, nicość ukrywa z galanterią pod fasadą uczoności, frazesu i ogłady kulturalnej. On to, obok, równie świetnie zagranej przez Różę Czapiewską, generałowej Skórzewskiej, jest postacią ilustrującą najdobitniej tezę, którą przeprowadza Dejmek.

Barbara Dziekan, Teresa Makarska, Andrzej Zarnecki, Ludwik Benoit, Jan Rudnicki, Józef Duriasz, Marek Barbasiewicz, Piotr Krukowski, Władysław Dewoyno, Zygmunt Malawski i Stanisław Szymczyk - wszyscy wywiązali się świetnie z zadań nakreślonych im przez reżysera w przekazaniu konfrontacji swoistych "Ślubów panieńskich" z realiami rządzącymi światem.

Konfrontacji bolesnej, konfrontacji mogącej oburzyć do głębi niejednego z widzów. Ale po gniewie, zniecierpliwieniu musi przyjść czas na autoanalizę. A przecież jest to założeniem realizatora tego spektaklu, który "szargając świętości narodowe" zmierza do wywołania u widza refleksji, reakcji i do obudzenia tych, którzy tkwią w błogim letargu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji