Artykuły

Groźne igraszki

"Zabawa w życie" w reż. Williama Halla oraz jubileusz pracy artystycznej Barbary Szcześniak i Mirosława Henkego w Teatrze Powszechnym w Łodzi. Pisze Michał Lenarciński w Dzienniku Łódzkim.

"Zabawa w życie" to teatralny format wymyślony przez Keitha Johnstone'a w latach 70. ubiegłego wieku. Na scenie łódzkiego Teatru Powszechnego zrealizował go Amerykanin William Hall, z wykształcenia aktor.

W słowie wstępnym zamieszczonym w programie Hall zapewnia, że celem tej zabawy jest nie tylko odsłonięcie prostych wydarzeń z czyjegoś życia, ale także głębsze wniknięcie w ludzkie doświadczenie. Pewnie dlatego bohaterów wieczoru: Barbarę Szcześniak i Mirosława Henke (to miał być benefis aktorów obchodzących jubileusz 30-lecia pracy) pytano, jaką lubią zupę. A skoro pomidorową, to dlaczego, i czy z ryżem czy makaronem.

Barbarę Szcześniak pytano też, czy w panieńskim pokoju miała pod łóżkiem bałagan i kto pisał do niej pocztówki znad morza. Czy miś był duży, czy mały - to pytanie miało pewnie prześwietlić osobowość Mirosława Henke. Na scenie nie działo się nic, co mogłoby zająć uwagę konsumenta pomidorowej, nie mówiąc o konsumencie sztuki. Najzabawniejsze było, że ani razu nie zająknięto się o dokonaniach pary świetnych, do tego sympatycznych i lubianych przez publiczność aktorów, którzy sprawiali wrażenie zakłopotanych. Od wspaniałych ról Szcześniak ważniejsze było np. zagadnienie wypiekania przez nią sernika i zagniatania uszek do wigilijnego barszczu.

Siedmioro towarzyszących jubilatom aktorów zupełnie nie wiedziało, co z sobą na scenie począć. Nie wiedział też Marek Bogucki, na którym spoczął główny ciężar odgrywania kretyńskich scenek, jednak aktor w sposób wręcz niewiarygodny wybronił się z tej katastrofy, bazując na własnej błyskotliwości, refleksie i inteligencji.

Wieczór, który sprokurowano w "Powszechnym", właściwie mógłby mieć tytuł "Jak ukatrupić benefis dwojga znakomitych aktorów?". Słowo "ukatrupić" jest tu wyjątkowo á propos: zapewne w celu "wniknięcia w ludzkie doświadczenie" Piotr Lauks zagadnął Barbarę Szcześniak o jej... zgon i o to, jaką muzykę chciałaby, by zagrano na jej pogrzebie. Finezja, takt i, naturalnie, zabawa. W teatr? Kosztem aktorów i widzów? To dość groźne igraszki.

Wielu widzów przerwało swe męczarnie i opuściło teatr po pierwszej części. Mnie wizyta w "Powszechnym" odebrała bezpowrotnie dwie godziny życia oraz 24 złote, które wydałem na bilet wstępu. Po skończonym przedstawieniu miałem ochotę poprosić o zwrot pieniędzy, ale kasa była już nieczynna.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji