Artykuły

Retroperspektywy prowokują do dyskusji

W Fabryce Sztuki (ul. Tymienieckiego 3) rozpoczyna się Międzynarodowy Festiwal Teatralny "Retroperspektywy". O programie i dwóch premierach Chorei opowiada dyrektor imprezy Tomasz Rodowicz.

Izabella Adamczewska: "Teatr między słowami" to wieloznaczne hasło.

Tomasz Rodowicz, dyrektor Międzynarodowego Festiwalu Teatralnego "Retroperspektywy": - Chciałem, żeby takie było. Unikam jednoznacznych, trzymających w ryzach definicji. Wolę poszukiwanie. Każdy teatr powinien odnaleźć swój własny język, który nie musi opierać się wyłącznie na słowie. Nie chcemy odstawiać słowa na boczny tor, zlekceważyć. Słowo może odżyć w organiczności, ruchu, poprzez muzykę, śpiew, działanie. Hasło Retroperspektyw zachęca do szukania tego, co słowo może dać teatrowi - żywego i prawdziwego.

W latach 70. zwątpiłem w sens operowania słowem na scenie. Wtedy słów nadużywano, manipulowano nimi. Wierzyłem tylko w to, co widziałem i w czym uczestniczyłem. Taka była moja młodość, to był zupełnie inny czas dla teatru. Dziś uważam, że słowo w teatrze jest wyzwaniem i równie ważnym tworzywem jak muzyka.

Rzut oka na program tej edycji festiwalu to potwierdza. Wiele spektakli bazuje na literaturze: "Królu Learze" Szekspira, poezji Nikosa Kazantzakisa, poemacie Słowackiego i powieści Jacka Dehnela o Matce Makrynie.

- Maja Komorowska będzie miała wieczór mówienia wierszy, które uważa za ważne. Sposób, w jaki buduje relacje z uczestnikami, jest przywracaniem niezwykłej wiary w siłę słowa. Bo przecież słowem można nie tylko niszczyć, ale też budować.

W programie przeczytałam, że tegoroczna edycja ma skłonić do refleksji nad statusem słowa w teatrze współczesnym. Jaki jest ten status? Czy nie jest tak, że słowo powraca? Czytanie poezji w teatrach to wręcz trend.

- Dziesięć lat temu byłoby nie do pomyślenia - anachronizm! Teraz pisze się wiersze, czyta je, słucha ich. To daje przekonanie, że kultura ma jeszcze sens. Zarówno w Retroperspektywach, jak i spektaklach Chorei, chodzi nam o wyznaczenie ścieżek, którymi warto podążać. Zastanawiamy się, jak słowem trafić do widza, żeby wyszedł ze spektaklu, zadając sobie pytania o swój udział w świecie, odpowiedzialność. Bo przecież nic samo się nie dzieje, wiele zależy od nas.

Chorea przygotowuje dwie premiery, które się dopełniają. "2.0.4.5" opowiada o cybernetycznej przyszłości, "Rój" odnosi się do pszczół. Transhumanizm to nie tylko roboty, to też wychylenie poza człowieka w stronę zwierząt.

- To zbieg okoliczności, ale też ważny sygnał. "Rój" Adama Biedrzyckiego to rodzaj moralitetu, mówiący o tym, że jeśli nie zadbamy o przyrodę, nie zadbamy również o samych siebie. Musimy przestać myśleć o sobie jako o panach. Nie wszystko da się zamienić na syntetyki. W spektaklu mowa o tym, że 70 proc. produktów żywnościowych, które dają nam życie, jest zapylanych przez pszczoły. Jeśli damy wyginąć pszczołom, sami też wyginiemy. I wbrew pozorom to nie jest bardzo odległa perspektywa. Będziemy biegać jak w Chinach i zapylać kwiaty pędzelkami. Tyle że nie mamy takiej populacji...

Nie chcemy straszyć, chodzi nam raczej o wytyczenie kierunku. Brzmi to patetycznie, ale w cyberprzestrzeni jest szansa na pozostanie człowiekiem. Idziemy za ciosem; zamierzamy w Fabryce Sztuki postawić parę uli. Pszczelarze zbadali już miejsce i powiedzieli, że się nadaje. Sztuka sama dla siebie nie ma sensu. Musi zahaczać o życie. Inspirować do zadawania sobie trudu.

W tytule "miniopery metafizycznej" pojawia się rok 2045. Co się wtedy wydarzy?

- To data, którą posługuje się wielu futurologów, naukowców i badaczy. Niektórzy uważają, że około tego roku człowiek stanie się nieśmiertelny. Zahamowane zostaną wszystkie procesy geriatryczne, zyskamy umiejętność odtwarzania wszelkiego rodzaju organów. Nie będzie konieczności umierania. Staniemy się bogami.

To też moment, w którym sztuczna inteligencja będzie funkcjonować niezależnie od człowieka. Szybsza, sprawniejsza, operująca danymi, którymi człowiek nie będzie w stanie operować. Pytanie, czy człowiek nie stanie się dla niej przeszkodą, hamulcem wymiany informacji.

Już dziś komputerowo ustawiamy światła drogowe i rozporządzamy zasobami energetycznymi. Człowiek to jeszcze nadzoruje, a jeśli przestanie - czy sztuczna inteligencja nie zacznie go eliminować, bo na przykład wyczuje, że jest zagrożeniem dla planety?

Mamy coraz lepsze telefony, możemy już nawet spokojnie umrzeć, a Facebook będzie za nas tworzył i podtrzymywał relacje z innymi. To się już dzieje, ale na razie traktujemy to półpoważnie. Tymczasem czeka nas wielkie przyspieszenie, po roku 2020 szybkość przetwarzania informacji skoczy. Jak będziemy się w tym odnajdywać? Przekaz "2.0.4.5." jest taki, żeby nie tylko bawić się technologią, ale zacząć używać jej do tego, żeby człowiek stał się mądrzejszy, lepszy, uważniejszy.

Na szczęście jest nadzieja w książkach. Nie jest tak, że wszyscy jesteśmy manipulowani i głupiejemy. Po prostu nie przykłada się wagi do odpowiedniej edukacji. Dlaczego nie ma w szkołach filozofii, plastyki, muzyki na odpowiednim poziomie?

Nawet Elon Musk mówi, że nie trzeba rozwijać studiów inżynieryjnych, bo to będą robić za nas maszyny. Rozwijajmy te nauki, których to maszyny będą potrzebować. Uczmy się tego, czego nie będzie można wymierzyć, wyliczyć i wystukać.

Najpiękniejszym okresem w moim życiu były studia filozoficzne. Wiedziałem, że po nich nie ma żadnych szans na zatrudnienie. Może to było niepoważne, ale miałem czas, żeby godzinami kłócić się z profesorem o Kierkegaarda. Boję się o młodych ludzi, bo chodzą na skróty. Niewiele wiedzą, nie czytają. Jak tworzyć takie rozwijające przestrzenie? Chciałbym, żeby takim miejscem był festiwal Retroperspektywy. Wszyscy zapowiadali śmierć teatru, a jest on coraz mocniejszy, coraz żywszy. Nawet ten repertuarowy ma przebłyski mocnego przekazu.

Ten status chyba odebrał literaturze. Nikt nie zaaresztuje pisarza za powieść, a za wystawienie spektaklu? To już perspektywa namacalna.

- Najważniejsze, żeby teatr nie był wyłącznie krytyczny. Nie sztuka powiedzieć sobie, że wszyscy jesteśmy do niczego i pójść na piwo. Warto szukać tego, co jest siłą człowieka.

Jak powstał scenariusz "2.0.4.5. Miniopery metafizycznej"? Sięgnęliście do tekstów z kanonu filozoficznego, religijnego, literackiego.

- Pomysł nosiłem w sobie przez dwa lata. Zainspirowały mnie niepokojące uwagi Hawkinga i Gatesa. Szukałem kogoś, kto mógłby podążyć za tym moim niepokojem i to spisać. Pomogła mi Katarzyna Knychalska. Najciekawsze chwile tej przygody spędziłem w bibliotekach. Wynotowałem fragmenty z Eliota, Dickinson, Herberta, kabały. Nieśmiertelność nie jest w biologii, ale w duchu. Nieśmiertelne jest to, co po nas zostaje. Dźwigniemy przyszłość, jeśli będziemy potrafili zrozumieć, co chcieli nam powiedzieć przodkowie.

Taki jest klucz do festiwalu Retroperspektywy - połączenie retrospektywy z perspektywą, przeszłości z przyszłością.

- Zawsze tak pracowaliśmy. Nie sięgaliśmy po wątki greckie dla regresu i ucieczki do tyłu, tylko po to, żeby podkreślić: ludzie już o tym myśleli, innym językiem zadawali te same pytania.

Do Fabryki Sztuki przyjadą goście z Białorusi, Grecji, Portugalii, Izraela. Jak powstawał program?

- Na domknięcie go mieliśmy dwa lata. Ograniczał nas skromny budżet, który nie pozwolił na zaproszenie Rosjan, Amerykanów. Szkoda, że nie udało się zaprosić Krzysztofa Globisza ze spektaklem "Wieloryb The Globe", który pokazuje, jak aktor operuje słowem po udarze. Gdybym mógł, zorganizowałbym trzy takie festiwale. Skupiłem się na najciekawszych przedstawieniach, które ułożyliśmy tak, by wydobyć skrajności. Mamy więc Szekspira z Izraela, który jest niby zabawą papierem i lalkami, a nagle zaczyna pokazywać zęby. Mamy Białorusinów, którzy wychodzą od poezji jednego ze swoich największych poetów, by stworzyć przestrzeń w obrazach, dźwiękach i muzyce. Chcemy pokazać teatralną różnorodność. Retroperspektywy zamknie koncert Passiniego, w których "Dziady" przeplatają się z kabałą i fragmentami powieści Olgi Tokarczuk, odsłaniając głębię i ciągłość kulturową. Mam nadzieję, że festiwal pobudzi również wyobraźnię łodzian. Zachęci do czytania, myślenia i rozmowy.

**

Retroperspektywy

Impreza odbędzie się w dwa weekendy: 24-26 sierpnia oraz 31 sierpnia - 2 września.

W piątek (24 sierpnia) o godz. 19 zaplanowano premierę spektaklu "2.0.4.5. Miniopera metafizyczna". Bilety: 20 i 30 zł. Po premierze organizatorzy zapraszają na koncert "Ascetica - Śpiewy z Krety" Omma Studio Theatre z Grecji. Po wcześniejszej rezerwacji miejsc wstęp jest bezpłatny.

W sobotę (25 sierpnia) o godz. 13 rozpoczną się warsztaty Master Class z Mają Komorowską. Wstęp w cenie: 60 zł. Tego dnia o godz. 17 Aurora Lubos z Polski i Wielkiej Brytanii pokaże performance "Welcome/Witajcie". Bilety: 20 i 30 zł. Po południu o godz. 18 zaplanowano jeszcze spotkanie z Mają Komorowską, a na godz. 20 przewidziano spektakl "Z życia owadów", który zaprezentuje Niezależny Projekt Teatralny z Białorusi. Bilety: 20 i 30 zł.

W niedzielę (26 sierpnia) o godz. 12 zaplanowano koncert "Bracia Polarnej Zorzy" przygotowany w koprodukcji Teatrów Chorei i Figur. Bilety: 20 i 30 zł. Później o godz. 16 organizatorzy zapraszają na spektakl izraelskiego Malenki Theatre "Lear. The Bastard's Story". Bilety: 20 i 30 zł.

Więcej informacji na stronie: retroperspektywy.com.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji