Artykuły

Białystok. "Beniowski" na brak lekkości w dramaturgii współczesnej

Bez butelki nie da się opowiedzieć o Polsce sarmackiej. Więc z butelką w garści, balansując na stole, dwoje aktorów przedstawi szalone losy Beniowskiego, konfederata z Baru, co został królem Magadaskaru...

W Dramatycznym premiera goni premierę. "Beniowski" (już w sobotę) będzie dziewiątą w tym sezonie, a przed kanikułą ma być jeszcze jedna! Za dygresyjny poemat Słowackiego, uznawany - słusznie skądinąd - za szczytowe osiągnięcie wieszcza, zabrał się reżyser Krzysztof Kopka (w Węgierce jakiś czas temu zrealizował komedię "Kolacja dla głupca").

"Beniowskiego" - rzecz o słynnym XVIII-wiecznym podróżniku i awanturniku - rozpisał zaledwie na dwójkę aktorów. Co - zważywszy na fakt, że w poemacie roi się od bohaterów wszelakiej maści, a dygresji tam zatrzęsienie - jest przedsięwzięciem karkołomnym i trudnym warsztatowo. Bernard Maciej Bania i Aleksandra Maj dwoją się więc i troją, jak w kalejdoskopie zmieniając skórę. Wszystko to w bardzo minimalistycznej scenografii Ewy Beaty Wodeckiej: na kameralnej scenie, z dwóch stron otoczonej widzami, stanie stół, do tego ledwie dwa rekwizyty: butelka i chustka.

- Słowacki słowem potrafi wyczarować wszystko: w jednej chwili mamy podróż przez ukraińskie stepy, za moment atak konfederatów na zamek w Ladawie. Chcieliśmy zobaczyć, czy to wszystko możemy zminimalizować. I sprawdzić, czy jeden z niewielu elementów scenografii - stół - z zamku np. mógłby się przedzierzgnąć w czajkę płynącą przez Dniestr - mówi reżyser.

Zbiór klipów

Kopka wybrał romantyczny poemat z jednego powodu: w "Beniowskim" znalazł to, czego - jego zdaniem - nie ma w polskiej literaturze i dramaturgii współczesnej: dowcip, lekkość, autoironię i inteligentne spojrzenie na świat. - Przeraża mnie to, że współczesna twórczość jest tak zupełnie wyprana z poczucia humoru. Że jej bohaterowie nie rozmawiają ze sobą tak, jak ja rozmawiam na co dzień ze znajomymi. ironizując i mając dystans do samego siebie - mówi Kopka. - Cenię w Słowackim to, że mimo ciężkich emigracyjnych czasów i opisywanej też epoki - zdobył się na uśmiech. Przy wszystkich szyderstwach i ironii, której nie skąpi swojemu bohaterowi, Beniowski daje sobie radę.

Frazę Słowackiego chwalą też aktorzy. Bania: - To tekst trudny, pisany jedenastozgłoskowcem, językiem XIX-wiecznym. Ale mówienie wierszem wcale nas nie ogranicza, wręcz przeciwnie, gdy się zaufa melodii i średniówce Słowackiego - wszystko okazuje się być na swoim miejscu. Słowo porządkuje ten spektakl. A jak już się w nim zagłębimy, to można dojść do wniosku, że Beniowski wyprzedził MTV. Słowacki napisał go jak zbiór klipów.

Aleksandra Maj: - Jego wyobraźnia poetycka skacze jak obraz w telewizji. Trzeba się tylko poddać rytmowi.

Tajemnica w misie

Będą niespodzianki dla widzów - Beniowski zaprosi wszystkich na biesiadę... współczesną, w której poczęstuje publikę czymś, czego sarmaci na pewno nie jedli. Spektakl trwa ok. 70 minut. O ile rytm poematu aktorów nie poniesie.

zdjęcie z próby przedstawienia.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji