Artykuły

Teatry, satyra, uczeni i artyści

Mnóstwo, wręcz tłok problemów, spraw, działań. I wszystko toczy się w gorącej atmosferze politycznej, w skrajnych napięciach, szczególnie w ostatnich dniach marca. Wrocław oblepiony jest tysiącami plakatów, ulotek, napisów, często sprzecznych z sobą. Nie brakuje wieców, zebrań, narad, dyskusji. Kolejki w sklepach spożywczych wydłużają się, nawet "Orbis" ma już swoje komitety kolejkowe. Naród tłoczy się nie tylko w kolejkach po produkty spożywcze, trudno się dostać do okienek PKO, poczty, czy banku. Na wpłaty czy wypłaty pieniężne czeka się trzy i cztery dni. Niejasna jest sytuacja z klubami i domami kultury w zakładach pracy. Związki zawodowe, zajęte sprawami organizacyjnymi i aktualną sytuacją kraju, jakby pozostawiły na marginesie kwestie kultury. Niestety, znowu kultura schodzi na mniej ważny plan. Może nie należy się temu zbytnio dziwić, istotnie rozgrywają się rzeczy o wiele ważniejsze niż to, czy jakiś dom kultury działa, czy nie działa. A mimo to szkoda, że nie widzi się zjawisk kultury w wielostronnym powiązaniu z całokształtem życia kraju. Teatry wrocławskie i pozawrocławskie występują natomiast z kolejnymi premierami. Na sceny wchodzą sztuki i autorzy, którzy do niedawna z różnych względów nie mogli brać udziału w życiu artystycznym i intelektualnym kraju. Afisze ogłaszają też nazwiska autorów, których sztuki zrobiły błyskawiczną karierę w ciągu paru miesięcy, a potem znikały na długo ze scen.

Zacznijmy od inscenizacji dramatu Karola Wojtyły "Przed sklepem jubilera". Polska prapremiera tego dzieła teatralnego miała miejsce 27 III 1981 r. w teatrze wałbrzyskim. Koncepcję reżyserską przygotował Andrzej Maria Marczewski, oszczędną, inteligentną scenografię dał Józef Napiórkowski, a muzykę skomponował Jerzy Maksymiuk. Jeszcze długo przed premierą wokół wystawienia sztuki właśnie w Wałbrzychu, w małym, prowincjonalnym teatrze narastało wiele emocji. Sztukę Karola Wojtyły można z całym powodzeniem nazwać misterium życia. Przejmujący ton humanistyczny, głębia intelektualnych dociekań, subtelność pierwiastków duchowych, wszystkie te właściwości dramatu stały się centralnym motywem poszukiwań reżyserskich.

A. M. Marczewski poprowadził spektakl spokojnie, godnie, chwilami nawet jakby nazbyt ceremonialnie. Dramat ludzkiego sumienia znalazł u Marczewskiego swoją udaną, artystyczną egzemplifikację. Zespół aktorski, choć dość nierówny, był w pełni zmobilizowany na premierze, niestety, nie wszystkie kwestie aktorskie brzmiały aż nadto przekonywająco. W sumie jednak przedstawienie stało się dużym wydarzeniem w wałbrzyskim teatrze, na widowni widziałem zarówno wielu dostojników Kościoła, jak i przedstawicieli władzy, co się dość rzadko przy takich okazjach zdarza. Spektakl "Przed sklepem jubilera" przy przemyślanej i wyważonej koncepcji reżyserskiej, wzmocniony piękną muzyką Maksymiuka, niosący trudne i bardzo skomplikowane problemy świata współczesnego, odbijające się tragicznym echem w życiu jednostkowym, stał się mądrą szkołą myślenia kategoriami najwyższych wartości ludzkich, budził szacunek dla poświęcenia i oddania osoby ludzkiej, pogłębiał przekonanie o potrzebie miłości i nadziei, zaufania i wiary, bez których zamazuje się i ginie piękno człowieczej egzystencji. Dobrze się więc stało, że mały, prowincjonalny teatr nie zląkł się zarówno trudnej sztuki, jak i ambitnej decyzji, przed którą musiał stanąć.

We Wrocławiu natomiast byłem świadkiem dwu premier, a mianowicie kolejnego przedstawienia sztuki Mrożka "Garbus", oraz adaptacji prozy Tadeusza Konwickiego pt. "Kronika wypadków miłosnych".

Niestety, ani jedna, ani druga premiera nie dały mi szansy na radosną satysfakcję. Inscenizacja Mrożka wydała mi się powierzchowna i blada artystycznie, a mała scena Teatru Polskiego wyglądała jakoś mizernie w aurze tego przedstawienia. Nie odniósł także sukcesu spektakl Konwickiego na deskach teatru Współczesnego. Reżyseria K. Brauna nie wyniosła sztuki na tę wyżynę, której można by oczekiwać po prozie Konwickiego, brzmiącej w czytaniu głębi ostrzej i bardzo przejmująco. Pewnie i zawiniła też tutaj adaptacja tekstu, dość zasadniczo rozmijająca się i z regułami dramaturgii z klimatem książki. Nie wiem, czy można także mówić o sukcesie nowej sztuki Ryszarda Łatki pt. "Ożónt". Tekst długo leżał w biurkach, no, ale wreszcie ukazał się publicznie. Czy Latko jest zadów lony z realizacji, też nie wiem. Więcej grzechów nie pamiętam.

Wiem, natomiast, że legnicki Satyrykon, piąta już edycja tego w darzenia, znowu ściągnął do miasta setki ludzi nie pozbawiony humoru. Na wystawę prac rysunku satyrycznego i fotożartu nadesłano ogromne ilości prac. Jury, w różnych branżach, co nieco przesiało sterty rysunków i zdjęć, no, ale i tak na wystawie znalazło się niemało plew. No, cóż satyra też się nie rodzi na pniu. Je jednak dobrze, że ktoś się zajął skatalogowaniem zjawiska, że ktoś się nie uląkł kłopotliwego bądź co bądź tematu. Bo na pytanie: z kogo się śmiejemy, odpowiedź już padła dawno. Istotnie, śmiejemy się z siebie. A kto się lubi śmiać sam z siebie? No, nieważne, śmieci żart, ironia, zjadliwy rysunek, towarzyszyły imprezie. Satyrykon trwa kilka dni, ale najważniejszym jego ogniwem jest ekspozycja, a taki rozmowy i dyskusje z twórcami. W tym roku jurorzy głównej na grody obradowali przy drzwiach otwartych, co dało okazję publiczności do zapoznania się z kryteriami, a także do publicznego zajmowania stanowiska. Chwaląc Satyrykon, zalecałbym organizatorom lepszą wokół niego propagandę.

No, i jeszcze krótko o działalności Regionalnego Komitetu Porozumiewawczego Związków Twórczych i Stowarzyszeń Naukowych Praca w tym gremium trwa nieustannie. Naukowcy i twórcy, intelektualiści wielu dyscyplin inicjują działania mające na celu odrodzenie mądrych i pożytecznych form istnienia nauki i sztuki. Klub "Odrodzenie" odbył dwie poważne i bogate dyskusje. Jedna z nich przebiegająca w Klubie Dziennikarza, trwała blisko 5 godzin i po święcona była "Raportowi o stanie kultury na Dolnym Śląsku". Blisko 30 - na 150 obecnych - analizowało różne strony naszej kultury. Przyjechali twórcy, uczeni, działacze kultury z całego Dolnego Śląska. Wynikające z dyskusji postulaty RKP przedstawi właściwym dla rozstrzygania poszczególnych problemów władzom. Druga dyskusja klubu "Odrodzenie" trwała równie długo, co wrocławska w Legnicy. Rezultaty tej dyskusji, mówiące o narastających dylematach legnickiej kultury, zostaną opublikowane. Intelektualiści wrocławscy i Dolnego Śląska żywo uczestniczą w pracach zarówno RKP jak i klubu "Odrodzenie".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji