Artykuły

Teatr jednego aktora. O Gali Operowej na inaugurację sezonu Opery Bałtyckiej

Czeka nas w Operze Bałtyckiej sezon pełen ciekawych artystycznie wyzwań i wielu premier. Trzyipółgodzinny wieczór inauguracyjny, który odbył się 30 września, poświęcono jednak przede wszystkim jednej premierze i kilku tytułom, które w Operze Bałtyckiej grane były w ostatnich latach - pisze Łukasz Rudziński w portalu Trójmiasto.pl.

Po wakacyjnej przerwie 30 września oficjalnie wznawia pracę Opera Bałtycka. Wzorem poprzednich sezonów przygotowano z tej okazji koncert inauguracyjny, stanowiący wstęp do sezonu i zapowiedź tego, czego możemy się spodziewać w najbliższym czasie. W rolę przewodnika po przyszłym sezonie wszedł jeden z najważniejszych ludzi w Operze - maestro José Maria Florencio, od lipca dyrektor muzyczny Opery Bałtyckiej i jej główny dyrygent. Pochodzący z Brazylii maestro opowiadał o najbliższym sezonie, przybliżał kontekst wystawienia zapowiadanych dzieł na gdańskiej scenie i zapraszał na kolejne wieczory, przedstawiając przede wszystkim muzyczne argumenty, dlaczego warto zarezerwować sobie czas na wizytę w gmachu przy al. Zwycięstwa 15.

Inaczej niż zazwyczaj, zespół Orkiestry Opery Bałtyckiej podziwiać można było w pełnej krasie, bo zamiast w orkiestronie umieszczono go na scenie. Dzięki temu widzowie mieli okazję przyjrzeć się bohaterom wielu spektakli, znanych melomanom przede wszystkim ze słyszenia. Za nimi, na podwyższeniu, umieszczono Chór Opery Bałtyckiej, zaś nad nim zawieszono kilkumetrowy ekran projekcyjny, na którym za pomocą kilku kamer transmitujących wydarzenie przybliżano publiczności poszczególnych artystów - członków Orkiestry, Chóru, maestro dyrygującego zespołami oraz solistów, którzy uświetnili ten koncert. To świetny pomysł i chociaż do jakości realizacji Koncertu noworocznego filharmoników wiedeńskich jeszcze trochę brakuje, warto przy podobnych okolicznościowych zdarzeniach umożliwiać widzom bliższy wgląd w pracę artystów Opery Bałtyckiej, których nie sposób dojrzeć już z dalszych rzędów.

Od pierwszych dźwięków (Uwertury "Cyrulika sewilskiego") słychać było, że orkiestra prowadzona przez maestro Florncio odzyskuje swój blask - zaprezentowała pełne, intensywne brzmienie i wykonawczą lekkość, które w ostatnich latach przestały być regułą. Słychać, że muzycy pod ręką nowego dyrektora muzycznego odzyskują pewność siebie. Tym razem im dłużej trwał koncert, tym Orkiestra prezentowała się lepiej i wydaje się, że o jej poziom w najbliższych miesiącach można być spokojnym.

Właśnie "Cyrulik sewilski" pod batutą José Maria Florencio okazał się dziełem, które widzowie mieli okazję poznać w najobszerniejszym zakresie - poza Uwerturą wykonano trzy arie i duet z I aktu oraz jeden fragment II aktu. Nie zabrakło też początkowej sceny z udziałem Almavivy (Zbigniew Malak) i Fiorella (Jan Szurgot).

Aż pięć numerów maestro zdecydował się zaprezentować publiczności z "Eugeniusza Oniegina" Piotra Czajkowskiego (spektakl w reżyserii Marka Weissa ma wrócić do repertuaru Opery w sezonie 2019/2020) oraz cztery ze "Strasznego dworu" Stanisława Moniuszki w reżyserii Marka Weissa, który wraca do repertuaru już w kwietniu 2019 roku. Usłyszeliśmy też niezapomniane fragmenty "Traviaty" Giuseppe Verdiego (na afiszu już na początku października) oraz "Nabucco" Verdiego (w tym słynne "Va, Pensiero" wykonywane przez Chór) - tytułu, którego nie będziemy już podziwiać w wersji scenicznej zaproponowanej w ubiegłym roku przez Krzysztofa Babickiego.

Skoro tak licznie reprezentowane były dzieła trójmiejskiej publiczności dobrze znane, trudno było w wyjątkowo długiej, trwającej trzy i pół godziny gali, zaprezentować bliżej te tytuły, które w Operze Bałtyckiej zobaczymy w nadchodzącym sezonie. O kilku z nich maestro wspomniał w kilku zdaniach. Inne poznaliśmy dzięki fragmentom muzycznym.

Właśnie muzyczne zapowiedzi premier wybrzmiały podczas Gali Operowej najbardziej obiecująco. Szczególnie Uwertura "Olgi" Jorge`a Antunesa, która ma zainaugurować przyszły sezon (w miejsce tradycyjnej gali otwarcia) - pełna niepokoju, intrygujących, synkopowanych rytmów, z efektownymi partiami smyczkowymi. Opera Antunesa poświęcona jest tragicznej historii brazylijskiej bojowniczki komunistycznej Olgi Benário i nawiązuje do czasów II wojny światowej w Brazylii. Warto również czekać na "Kandyda" Leonarda Bernsteina, którego premiera odbędzie się już 30 grudnia. Wartka, pełna nawiązań do musicalu Uwertura opery w wykonaniu Orkiestry OB wypadała bardzo okazale. Trzecim "zwiastunem" nadchodzących premier były fragmenty muzyczne "Giselle" Adolphe`a Adama - w Operze Bałtyckiej od 13 października tańczyć ją będzie Balet Opery Bałtyckiej z udziałem Orkiestry.

Spośród solistów, jakich mieliśmy okazję usłyszeć podczas wieczoru premierowego, największe wrażenie zrobił wracający do pracy w Operze Bałtyckiej tenor Paweł Skałuba, który przekonał, że należy obecnie do ścisłej czołówki polskich tenorów. Jego Aria Cavaradossiego "E lucevan le stelle" z trzeciego aktu "Toski" Giacomo Pucciniego (kolejnego tytułu, który gościł przed kilkoma laty na gdańskiej scenie) zachwyciła prostotą przekazu i emocjami, jakie śpiewak potrafił wzbudzić podczas tego trzyminutowego występu. Równie udana w jego wykonaniu była Aria Leńskiego z "Eugeniusza Oniegina" Czajkowskiego.

Bardzo dobre wrażenie zostawił po sobie baryton Tomasz Rak, szczególnie efektowny w Arii Figara "Largo al factotum della citt" i równie dobry w Arii Oniegina. Zasłużony aplauz za Arię Traviaty "Strano!" otrzymała dysponująca bardzo mocnym sopranem Edyta Piasecka. Piotr Nowacki - bas o głębokiej, przyjemnej barwie - bardzo dobrze uzupełnił zestaw głównych solistów wieczoru (szkoda, że arię "Oh, Chi Piange?" śpiewał z nutami w rękach).

Z Gali Operowej płynie kilka wniosków. Wierzę, że hierarchia premierowego wieczoru sezonu 2018/2019 jest przypadkowa, bo w samym sercu sceny znalazło się miejsce dla maestro Florencio, który stał się główną gwiazdą koncertu, świetnie prowadząc Orkiestrę i zgrabnie wchodząc w rolę prowadzącego cały wieczór. Tuż za nim (z perspektywy widza), na wyeksponowanych miejscach zasiadła Orkiestra Opery Bałtyckiej.

Za Orkiestrą, z tyłu sceny, usadzono Chór Opery Bałtyckiej - prawie niewidoczny z pierwszych rzędów i, co gorsza, z pierwszych rzędów słabo słyszalny, bo Chór nie został wystarczająco dobrze nagłośniony, by przebić się przez umieszczoną przed nim Orkiestrę.

Wielkim nieobecnym Gali Operowej był Balet Opery Bałtyckiej, dla którego w ogóle zabrakło miejsca na scenie. Oczywiście zespół ten przygotowuje obecnie "Giselle" i ma mnóstwo pracy, jednak całkowite pominięcie tancerzy, których nawet nie zaproszono na scenę, by pokazali się publiczności, wydaje się sporym faux pas.

Program Gali również sprawia wrażenie nie do końca przemyślanego. Zabrakło w nim równowagi między tym, co znamy ze sceny Opery Bałtyckiej, a tym, co dopiero na nią trafi. Nowości, sądząc po próbce, którą otrzymaliśmy podczas inauguracji, zapowiadają się obiecująco. Można mieć również pewność, że Orkiestra znów będzie chlubą całej instytucji, bo pracę dyrektora muzycznego słychać w każdym prezentowanym utworze, a na twarzach muzyków zaczyna gościć uśmiech. I oby wszystkim nam go nie zabrakło podczas wyjątkowo pracowitego sezonu Opery Bałtyckiej, podczas którego czeka nas siedem premier. Dwie najbliższe - "Giselle" i "Tango" Michała Dobrzyńskiego już w październiku.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji