Artykuły

Białystok. Dokończą "Czarną Damę"?

Konkretów co do dokładnej kwoty jeszcze brak, ale intencja pomocy jest. Prezydent Białegostoku i marszałek województwa podlaskiego podpisali w piątek (5.10) listy intencyjne, w których deklarują, że dokończenie pełnometrażowego filmu "Czarna Dama" będzie dofinansowane z tych dwóch samorządowych źródeł.

Jak będzie w rzeczywistości, okaże się tak naprawdę po wyborach. Póki co, powstał właśnie teledysk promujący film.

Pierwszy rozdział filmu osadzonego w całości w realiach przedwojennego Białegostoku i Podlasia, przedstawiającego kryminalną historię tajemniczej kobiety, mogliśmy oglądać już w kwietniu - pierwsze 40 minut filmu w reżyserii Krzysztofa Szubzdy i Łukasza Seweryńskiego wypadło zachęcająco. Film miał klimat, nastrój retro i piękne zdjęcia. Realizowali go niemal w całości podlascy twórcy z udziałem aktorów m.in. z Białostockiego Teatru Lalek - Izabeli Marii Wilczewskiej, Krzysztofa Bitdorfa i Ryszarda Dolińskiego, a także pochodzącego z Białegostoku znanego aktora filmowego Adama Woronowicza.

40 minut to był jednak dopiero wstęp - film ma być jeszcze o godzinę dłuższy.

- Scenariusz mocno dojrzał w ciągu ostatnich kilku miesięcy i szacujemy, że do czerwca 2019 roku skończymy zdjęcia - mówił Krzysztof Szubzda, reżyser i autor scenariusza. Drugi reżyser Łukasz Seweryński z firmy Mucha na dziko dodał: - Do pierwszych mrozów chcemy dokończyć zdjęcia plenerowe, zależy nam na tym, by film rozgrywał się w bezczasie, więc czekamy, aż opadną liście. Potem wnętrza. Liczymy, że całość będzie gotowa do końca 2019 roku.

By jednak dokończyć film, potrzebne jest większe wsparcie ze strony miasta i województwa, szczególnie w czasie, gdy los Białostockiego Funduszu Filmowego wisi na włosku. Oba samorządy wsparły film wcześniej (Urząd Miejski m.in. kwotą 35 tys. zł, Urząd Marszałkowski - 25 tys. zł). Teraz prezydent Tadeusz Truskolaski i marszałek Jerzy Leszczyński spotkali się z realizatorami filmu i dziennikarzami w Muzeum Historycznym, by podpisać listy intencyjne. Pełnej kwoty wsparcia jednak nie podano.

Po wyborach

- Nie chcę wróżyć z fusów, ale mamy dobre intencje. I taki był cel spotkania, by o tym poinformować. Za wcześnie jednak mówić o kwocie, skoro budżetu jeszcze nie ma. To się ułoży, jak się ułoży - mówił prezydent Białegostoku Tadeusz Truskolaski, który zadeklarował wystąpienie do radnych o zarezerwowanie środków w budżecie na film. I dodał: - Na pewno "Czarna Dama" może ciekawie promować Białystok i przyciągnie widzów przed ekrany.

- Dobrzy byłoby połączyć siły. Będziemy na tym pracować już po wyborach - mówił marszałek Jerzy Leszczyński i zadeklarował, że województwo mogłoby przeznaczyć na realizację filmów 80 tys. zł.

Podczas konferencji twórcy pokazali teledysk promujący pełnometrażowy film, którego realizację wsparły urząd miejski i urząd marszałkowski. Tango "Warto trwać" znalazło się na ścieżce dźwiękowej pierwszego rozdziału filmu. Autorem tekstu jest Krzysztof Szubzda, muzykę skomponowała Kasia Garłukiewicz wraz z zespołem The Consonance Trio.

Pierwsza część i dokrętki

Seweryński dodawał: - Ten film ma duży atut. Wszyscy robimy go z olbrzymim entuzjazmem i pozytywną energią. Ważne, by utrzymać tę atmosferę. Nadrabiamy energią i chęciami, i ludzie nam chętnie pomagają. Tworzy się taka spółdzielnia pełna pozytywnych ludzi dobrej woli, która daje z siebie wszystko. Za co im wszystkim bardzo dziękuję.

Ile z pierwszego rozdziału, pokazywanego w kwietniu, znajdzie się w pełnym metrażu?

Seweryński: - Traktowaliśmy go trochę jako pilota, chcieliśmy zobaczyć, jaki będzie odzew, czy wszystko będzie jasne. I już wiemy, że nie wszystko - niektóre wątki były nie do końca czytelne. Choćby w przypadku naszego głównego antagonisty - Ignacego - nie było jasne, skąd się w ogóle wziął. Dlatego potrzebne będą dokrętki. Ale te pierwsze 40 minut, które już pokazaliśmy widzom, praktycznie w całości wejdzie do pełnego metrażu i stanowić będzie pierwszą część filmu.

Co zobaczyliśmy w pierwszym rozdziale?

Film miał opowiadać tajemnicze historie z przedwojennego Białegostoku, z tajemniczą kobietą na pierwszym planie, która wplątuje się w interesy miejscowego półświatka. I tak było - pewne legendy i mity znane z przedwojennych gazet, przetworzone, poszatkowane i zmiksowane ze współczesnymi wyobrażeniami, rzeczywiście w scenariuszu znalazły ujście.

Tajemnica okazała się tu wręcz słowem kluczem, bo tak naprawdę nic się w filmie do końca nie wyjaśnia, poza tym, że pewna dama przyjeżdża do Białegostoku z wizją hodowania jedwabników w morwowym sadzie. W tle jest jakieś morderstwo, jakieś ciemne interesy i sprawki, jakieś przesłuchania, choć nie do końca wiadomo jakie. W części pierwszej więc, choć serwowanie kolejnych tajemnic wypada nawet nieźle - w sumie wszystko pokazane jest enigmatycznie, a widzowie w kwestii zakończenia intrygi obchodzą się smakiem.

Ale smakować mogli za to filmowy klimat i chłonąć czarno-białe białostockie kadry (autorem zdjęć jest Paweł Jankowski). To twórcom oddać trzeba - film jest klimatyczny, trzyma fason noir, rozwija przed oczami widzów spójną - tajemniczą, a jakże - wizję Białegostoku zanurzonego w dymach, oparach, światłach ulicznych latarni. Całkiem sprytnie i starannie namalowane przedwojenne miasto w filmowym ujęciu naprawdę coś w sobie ma. Bruk, kamienice, kręte przejścia, lokale podrzędne i eleganckie, dworzec i pałac... wędrujemy przez filmowe miasto, rozpoznając znajome jego fragmenty, ciesząc oko ich z nagła zyskanym szerszym wymiarem. I bawiąc się w rozwiązywanie topograficznych łamigłówek.

Powrócił Ritz i dom uciech

Znakomicie wypada motyw przywrócenia w przestrzeni Białegostoku nieistniejącego dziś już budynku hotelu Ritz. Oto wraz z aktorami widzowie mogą podążać od Pałacu Branickich w kierunku bramy, a za nią nagle zobaczyć imponujący hotel. To, co niemożliwe, za sprawą rekonstrukcji cyfrowych 3D architektury przedwojennego Białegostoku stworzonych przez Adriana Górynowicza, stało się możliwe - półokrągłą fasadę słynnego budynku widać przez chwilę tylko co prawda, ale jakie robi wrażenie! Cały film zresztą to taka wrażeniowa podróż w przeszłość Białegostoku.

Twórcy zadali sobie trud, by znaleźć odpowiednie białostockie i niebiałostockie kąty, ubrać bohaterów (kostiumy - Elwira Horosz), by wszystko to w filmie wypadło wiarygodnie. I wypada. Od przedwojennego pociągu, przez pokoje z przedwojennym piecem, po rozszerzenie ul Złotej, po której dziś zostało tylko parę domów.

Jest w filmie mnóstwo smaczków nie tylko dla fanów przedwojennej historii miasta. Ożywa i rozbrzmiewa wielojęzycznym gwarem kamienica na rogu Krakowskiej i Lipowej - słynny dom uciech w kamienicy Moesa. Spacerując nocą po parku, bohaterowie natkną się na Kawelina (w latach 30. rzeźba psa wykonana przez Piotra Sawickiego już była, a że stała w innym miejscu niż dzisiejsza replika, to już mniejsza). Kamera schodzi do podziemi, zdaje się Pałacu Branickich, zagląda na Rynek Sienny (a zachowane trzy domki zdają się pęcznieć i rozrastać, m.in. udając Chanajki, przedwojenną dzielnicę żydowską), a nawet do Tykocina...

I tak dalej, i dalej. Nastrojowa jest wędrówka po skąpanym w mroku, tajemniczym Białymstoku. I Białostocczyźnie - bo przecież film ma też w fabule niedokończony wątek tajemniczej sekty, która gdzieś tam, na obrzeżach regionu, za chwilę pod wodzą Ryszarda Dolińskiego zacznie budować nowe Jeruzalem.

Trudno co prawda ocenić w tym momencie, co ma wspólnego przetworzenie proroka Ilji i Wierszalina z tajemniczą historią chanajkowych biznesów. To jeden z nieczytelnych na razie, choć malowniczych i intrygujących elementów filmu. Ale liczymy, że się jeszcze wyjaśni.

Zgrabny montaż, krótkie dialogi, sporo humoru i ironicznych wtrętów, ciekawa muzyka, całkiem wyraziste postaci, nawet te, które pojawią się tylko przez chwilę (pocieszny taksówkarz czy dentysta z twarzą Adama Woronowicza, który zgodził się zagrać we fragmencie z niespodzianką). Słowem, twórcy zarzucili wędkę, zaprosili do wspólnej wyprawy do historii Białegostoku i chwała im za to. Ale też pozostawili niedosyt. Chciałoby się rozdział drugi obejrzeć możliwie szybko.

W filmie na pierwszym planie i w epizodach grają m.in. aktorzy Białostockiego Teatru Lalek i aktorzy niezależni. Na scenie poza Wilczewską (o posągowej twarzy, jakby wprost z obrazów Tamary Łempickiej) i partnerującym jej Krzysztofem Bitdorfem pojawiają się też m.in: Krzysztof Zemło, Ryszard Doliński, Krzysztof Dzierma, Błażej Piotrowski, Adam Neczyperowicz, Pavel Kryksunou, Adam Zieleniecki, Magdalena Dąbrowska, Alicja Bach, a także sporo znanych w Białymstoku twarzy, na co dzień niemających nic wspólnego z aktorstwem.

"Czarna Dama" to na wskroś białostockie przedsięwzięcie: co istotne, film stworzyli białostoccy twórcy, wyprodukowała białostocka firma Mucha na dziko, z udziałem białostockich aktorów, z pomocą m.in. Białostockiego Funduszu Filmowego Urzędu Miejskiego i środków Urzędu Marszałkowskiego.

Od detektywa do "Czarnej Damy"

Pomysł na film osadzony w przedwojennych plenerach białostockich powstał już kilka lat temu w głowach twórców firmy Mucha na dziko (tworzonej przez Huberta Buharewicza, Łukasza Seweryńskiego, Dawida Wappę). Zafascynowała ich wówczas postać przedwojennego białostockiego detektywa Pierso. To postać autentyczna, policjant, który pracował na białostockim dworcu kolejowym. Podobno był bardzo skuteczny, doskonale znał świat przestępczy Białegostoku, miał ciekawy życiorys. To on miał być główną postacią filmu, w którym rozwiązywał zagadkę tajemniczych morderstw w Białymstoku.

Scenariusz z czasem jednak ewoluował, na plan pierwszy wysunęły się inne motywy z historii Podlasia. Konsultacji historycznych udzielali białostoccy historycy - Andrzej Lechowski i Wiesław Wróbel.

Twórcy "Czarnej Damy"

koncepcja i produkcja: Mucha na dziko

scenariusz: Krzysztof Szubzda

reżyseria: Krzysztof Szubzda, Łukasz Seweryński

Obsada:

Izabela Maria Wilczewska, Krzysztof Bitdorf, Krzysztof Zemło, Ryszard Doliński, Adam Woronowicz, Dariusz Szada Borzyszkowski, Marek Chodaczyński, Mariusz Orzełek, Krzysztof Dzierma, Błażej Piotrowski, Adam Neczyperowicz, Katarzyna Siergiej, Agnieszka Sobolewska, Pavel Kryksunou, Adam Zieleniecki, Magdalena Dąbrowska, Alicja Bach

Zdjęcia: Paweł Jankowski

Montaż: Paweł Jankowski, Mucha na dziko

VFX/Color Grading: Dawid Wappa

Kierownik produkcji: Hubert Buharewicz

Dźwięk: Szymon Esdwa Kubas

Światło: Karol Łobaczewski, Mateusz Bułatewicz

Kostiumy/Stylizacja: Elwira Horosz

Make-up: Marta Lewkowska

Fryzury: Natalia Karaś

Rekonstrukcje cyfrowe 3D: Adrian Górynowicz

Muzyka: The Consonance Trio, Katarzyna Garłukiewicz

Konsultacje historyczne: Wiesław Wróbel, Andrzej Lechowski

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji