Artykuły

Chciałam wam opowiedzieć o Marilyn

Galę finałową Wama Film Festwal uświetnił znakomity koncert krakowskiej aktorki Soni Bohosiewicz, która wystąpiła z autorskim programem "10 sekretów Marilyn Monroe". Śpiewane po angielsku piosenki przeplatała opowieściami o trudnym, a chwilami wręcz dramatycznym życiu gwiazdy amerykańskiego kina. Z aktorką rozmawia Łukasz Czarnecki-Pacyński w Gazecie Olsztyńskiej.

Sonia Bohosiewicz, dziewczyna urodzona na Śląsku, zauroczyła nas nie tylko znakomitą formą sceniczną, ale także naprawdę świetną angielszczyzną. Dlaczego akurat Marilyn Monroe?

- To postać, która magnetyzuje od wielu, wielu lat i nadal będzie magnetyzowala następne pokolenia. I nie ma nic zaskakującego w tym, że aktorka -taka jak ja - myśli o tym, jakie ona miała życie, jaką była ikoną, co spowodowało, że była tak elektryzująca.

Kiedy zaczęłam dokopywać się do różnych dokumentów, do filmów dokumentalnych odsłaniających fragmenty życia Marilyn, objawiła mi się postać zupełnie inna niż ta, którą kreowano na ekranie. I chciałam pokazać mój odbiór kobiety, która nie miała nic wspólnego z wizerunkiem blond-cycatej-sexi-głupotki. Marilyn była bardzo odważną kobietą, która przeżyła bardzo dużo traumatycznych sytuacji, która była silna oraz totalnie feministyczna.

Chodzi oczywiście o pozytywne znaczenie tego terminu, w sensie obrony praw kobiet do wyrażania własnego zdania.

- Tak. Nie mam nic innego na myśli. Feministki to takie kobiety, które chcą równości. Lata pięćdziesiąte to były ciężkie czasy nie tylko dla kobiet. Wtedy w USA panowała przecież jeszcze era segregacji rasowej. Była to więc bardzo, bardzo odważna kobieta. I o takiej odważnej kobiecie chciałam opowiedzieć.

Marilyn miała w życiu naprawdę pod górkę. Nie wiadomo, kim był jej ojciec, matka oddała ją zaraz po urodzeniu rodzinie zastępczej i odebrała dopiero, kiedy dziewczynka miała sześć lat. Cóż z tego, skoro dwa lata później rozpoznano u matki schizofrenię paranoidalną i resztę życia spędziła w izolacji szpitala psychiatrycznego. Odtąd mała Marilyn błąkała się po różnych krewnych i po sierocińcach. A potem, w Hollywood, też nie było łatwo.

- To były okrutne czasy nie tylko dla dzieci. Prawdopodobnie Marilyn była molestowana w tych sierocińcach. A potem, kiedy stała się gwiazdą, aktorzy byli przecież własnościami film produkcyjnych. Castingi na kanapie były czymś oczywistym i naturalnym.

Dzisiaj też są...

- Dzisiaj mamy akcję "MeToo", więc taki sposób załatwiania sprawy powoli już się kończy. Ale Marilyn rzeczywiście była w tym największym kotle.

No właśnie. Hollywood - fabryka snów, która ma jeszcze drugie dno, dosyć mroczne.

- I to nie tylko dla aktorek. Aktorzy także byli własnościami i nie miało znaczenia to, czy ktoś jest orientacji homoseksualnej, czy nie. Nawet jeżeli był, to szybko znajdowano mu żonę i kazano się ożenić, żeby to nie wyszło na jaw. Takim ludziom organizowano wszystko. Oni byli po prostu produktami.

I teraz Sonia Bohosiewicz odkrywa nową twarz Marilyn Monroe. Została po niej legenda, która odżyła m.in. dzięki tobie.

- Ja się bardzo cieszę, że mogę opowiadać o niej, z całą moją wrażliwością i z całym moim przekonaniem, że to była fantastyczna osoba. I że pani Marilyn nie ma mi tego za złe.

Twoje zachowanie na scenie, czyli absolutna swoboda i pełen kontakt z publicznością, jest imponujące. Z tym chyba trzeba się urodzić, czy można się tego nauczyć w szkole teatralnej? Skończyłaś w końcu krakowską PWST, jedną z najlepszych szkół aktorskich chyba w całej Europie...

- Czasami mówi się, że nawet na świecie. A wracając do pytania: nie, nie uczą tego nigdzie. Ja po prostu bardzo lubię taki żywy kontakt z publicznością. Ona mnie nie stresuje i nie spina, tylko mnie napędza.

Wspomnijmy jeszcze, że oprócz znakomitej, pełnej wdzięku i ekspresji wokalistki byli też na scenie świetni muzycy.

- Oni są po prostu obłędni. Chłopcy, nie dość, że są wirtuozami, to mają jeszcze tyle radości w sobie, żywiołowości. Tego, co powinien mieć w sobie swing i jazz, czyli improwizacji, życia i chodzenia po tej słonecznej stronie ulicy.

A jakie plany artystyczne są teraz przed tobą?

- Wiesz co? Nie będę zapeszała. Wszystko chowam w takiej małej szkatułce wyłożonej aksamitem i dopiero kiedy coś zrealizuję, to ogłoszę. A na razie mogę ogłosić, że będę ogłaszała. Ale jeszcze nie powiem co.

**

SONIA BOHOSIEWICZ

urodziła się w rodzinie polskich Ormian. Po studiach na PWST w Krakowie dostała angaż w Teatrze Starym w Krakowie, w którym występowała do 2006 r. Nie zaniedbuje swojego talentu wokalnego, występując m.in. na festiwalach piosenki. Pasją aktorki są też występy kabaretowe.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji