Artykuły

Widok z mostu albo obcy w kurniku

"Widok z mostu" Arthura Millera w reż. Agnieszki Glińskiej w Teatrze Dramatycznym w Warszawie. Pisze Tomasz Miłkowski w Przeglądzie.

Nietrudno się domyślić, dlaczego Agnieszka Glińska teraz sięgnęła po "Widok z mostu". Tragedia dokerska Arthura Millera (jak trafnie tę sztukę nazywa Jan Gondowicz) trafia w niepokoje naszych czasów. Znowu narasta ksenofobia, a co najmniej niezdrowa podejrzliwość wobec obcych. Budzą oni lęk i prowokują (rzekomo). Tak to wygląda u Millera, chociaż mowa tu o emigrantach zarobkowych przedzierających się z Włoch do Ameryki w latach 50. Rzecz jednak nie polega tylko na społecznym i ideologicznym zderzeniu z obcymi - główny bohater, doker Eddie, pod którego opieką pozostaje osierocona siostrzenica żony, żywi do dziewczyny coś więcej niż nadopiekuńcze uczucie.

"Widok z mostu" nie miał w Polsce wzięcia. W Warszawie był grany raz (nie licząc szkolnego przedstawienia). Interpretowano go jako melodramat, choć to czystej wody tragedia. Dowodzi tego spektakl Glińskiej, który ukazuje siłę fatum z zegarmistrzowską precyzją. Służy temu zastosowane rozwiązanie inscenizacyjne -akcja toczy się na specjalnie zaaranżowanej scenie en ronde. Widzowie otaczają dwoma rzędami talerz sceny i biegnącą wokół ścieżkę. Tragedia rozgrywa się tuż przed nami, aktorzy od początku do końca muszą zachować dyscyplinę, nie ma tu miejsca na odpoczynek. Wywiązują się z tego zadania znakomicie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji