Artykuły

"Król Roger" nieodpowiedzialny

Na inaugurację obchodów 150-lecia istnienia Teatru Wielkiego w Warszawie kierownictwo tej sceny w osobie Roberta Satanowskiego wybrało operę "Król Roger" Karola Szymanowskiego. Uczyniło słusznie, gdyż jest to dzieło wielkiego polskiego kompozytora, którego Międzynarodowy Rok związany z 100 rocznicą jego urodzin dobiega właśnie końca, a przy tym jedno z najwybitniejszych w operowej twórczości XX wieku. Dało zarazem dowód dużej ambicji, gdyż jest to dzieło do scenicznej realizacji wyjątkowo trudne i ryzykowne.

"Jedno z najwybitniejszych" nie oznacza bowiem bynajmniej "jednego z najdoskonalszych". Karol Szymanowski był bez żadnej wątpliwości twórcą genialnym, ale - choć go forma opery przez długi czas żywo fascynowała - nie posiadał zmysłu dramaturgicznego i braki w tym względzie musi umieć wyrównać reżyser. Muzyka "Króla Rogera" ponadto naznaczona jest osobliwym wewnętrznym pęknięciem: końcowe mianowicie partie tego dzieła, pisane po kilkuletniej przerwie, nic dorównują żarliwością i bujnością inwencji, jaka emanuje z pierwszej jego połowy i tutaj utrzymanie właściwego napięcia staje się niełatwym zadaniem dyrygenta. W treści tej opery zaś zawarły się rozważania o głębokich problemach dobra i zła, o walce pomiędzy żądzą użycia a pragnieniem czystości i uduchowienia oraz o dążeniu do wielkiej, wszechogarniającej miłości, co w trakcie spektaklu powinno stać się czytelne i zrozumiale dla widza.

INSCENIZATORZY owego spektaklu Andrzej Majewski i Robert Satanowski mieli z pewnością jakąś własną świadomą wizję realizacji zawartych w nim treści. Mówią o tym zresztą w drukowanym programie, wyczuwa sią to także w trakcie przedstawienia - jednakże sens tej wizji nie dociera do widza w sposób dostatecznie wyrazisty i czytelny. Także zresztą i dlatego, iż z rzadka tylko docierają do niego słowa śpiewanych tekstów, wielka bowiem orkiestra, pewnie i dynamicznie skądinąd prowadzona przez Roberta Satanowskiego, jest w wielu momentach zbyt głośna i masywna, przytłaczając śpiewaków.

Wśród tych ostatnich zresztą odtwórca tytułowej roli Jan Dobosz nie potrafił raczej udźwignąć jej ciężaru i nadać jej indywidualnych rysów; poprawne śpiewanie, niewielkim przy tym i niezbyt nośnym głosem, to w tym przypadku o wiele za mało. Pięknie natomiast śpiewała Barbara Zagórzanka partii królewskiej małżonki Roksany, a Józef Hornik - Pasterza (choć oboje nie ze wszystkim jeszcze uchwycili klimat tej muzyki), zaś Bogdan Paprocki znakomicie wypadł w partii arabskiego mędrca. Wspaniale śpiewały chóry, dużo satysfakcji przynosiły tańce opracowane przez Teresę Kujawę, co w połączeniu z bardzo pięknymi dekoracjami Andrzeja Majewskiego sprawiło, iż przedstawienie "Rogera" mimo określonych braków i wrażenia niedosytu, było jednak na swój sposób fascynujące.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji