Artykuły

Konopnicka i jej wielka miłość Dulębianka, czyli dlaczego lesbijki są niewidzialne

"O mężnym Pietrku i sierotce Marysi. Bajka dla dorosłych" Jolanty Janiczak w reż. Wiktora Rubina w w Teatrze Polskim w Poznaniu. Pisze Witold Mrozek w Gazecie Wyborczej.

O tożsamość Konopnickiej upomina się dramatopisarka Jolanta Janiczak z reżyserem Wiktorem Rubinem. Ich spektakl "O mężnym Pietrku i sierotce Marysi" w Teatrze Polskim w Poznaniu to manifest i antymanifest jednocześnie. W roli pisarki i jej partnerki - świetne Agnieszka Kwietniewska i Monika Roszko.

"Rotę napisała lesbijka" - transparenty z tym hasłem często pojawiają się na manifestacjach feministycznych czy LGBT. Maria Konopnicka dzieliła bowiem życie z malarką, feministką oraz publicystką Marią Dulębianką, niedoszłą posłanką na Sejm Krajowego Galicji (w 1908 r. odrzucono jej kandydaturę "z przyczyn formalnych").

W rolę Konopnickiej z sukcesem wciela się Agnieszka Kwietniewska - aktorka znana m.in. z głośnych wałbrzyskich spektakli duetu Strzępka/Demirski czy ostatnio z serialu HBO "Ślepnąc od świateł". Jako Pietrek, jak nazywać miała partnerkę pisarka, dotrzymuje jej kroku Monika Roszko.

Dmuchany pomnik na znak sprawiedliwości

Przedstawienie z Teatru Polskiego w Poznaniu zostało połączone z performance'em w przestrzeni publicznej, utrwalonym na wideo i pokazanym na scenie. Zespół realizatorów z dużą nadmuchiwaną podobizną Dulębianki podróżował po Polsce, stawiając taki prowizoryczny pomnik obok pomników narodowej pisarki. Takie spóźnione oddanie sprawiedliwości, upamiętnienie partnerki Konopnickiej pochowanej wraz z nią we Lwowie, a po kilku latach ekshumowanej i odsuniętej od swojej miłości.

"Sto lat temu nie miałam narzędzi, żeby nas scalić i ocalić, dziś też się boję i nie jestem pewna ani siebie, ani tego, co się ze mną stało. Jaki bezbronny jest pisarz wobec świata, żadnego miernika, żadnej pewności co do wagi własnych słów. Ale w tym roku tyle rocznic, że poczułam się wręcz wezwana do stworzenia czegoś niezwykłego na tę okoliczność. W końcu kocha się mnie za twórczość rocznicową" - mówi Konopnicka w pierwszej kwestii poznańskiego przedstawienia.

Tekst Janiczak, tak jak jej wcześniejsze teksty o historycznych bohaterkach, rozgrywa się poza czasem, jej bohaterki ze współczesną świadomością mówią o dziejowych zdarzeniach, które były ich udziałem. Zarówno dramat, jak i inscenizacja Rubina odchodzą jednak od typowych dla krakowskiego duetu barokowości, bliskości do cielesnego performance'u czy estetyki przesady i rozmachu obecnej w historycznych inscenizacjach z Kielc, jak głośne "Joanna Szalona. Królowa" (także z Kwietniewską) i "Caryca Katarzyna" czy ostatnio niespecjalnie udany "Neron" z warszawskiego Teatru Powszechnego. Tym razem teatr Rubina, skupiony przede wszystkim na tekście, momentami popada wręcz w recytację, na czym niekoniecznie zyskuje.

Jeśli chodzi o aktorów, to poza tytułowym duetem na pierwszy plan wybija się Kornelia Trawkowska w roli skonfliktowanej z Konopnicką córki Heleny. Reszta to tylko tło dla Kwietniewskiej i Roszko.

Stojąc na progu szafy

Spektakl Rubina i Janiczak to jednocześnie manifest i coś w rodzaju antymanifestu. Scenografia - zaprojektowana przez samego reżysera - to dwie wielkie szafy przypominające zarazem stare, masywne konfesjonały, które pełnią funkcję łóżek. Nie jest to ahistoryczne rozliczenie z Konopnicką, która "nie wyszła z szafy" - to raczej opowieść o tym, kiedy się da wyjść i jak różnie to wygląda. Postaci wychodzą z szafy i do niej wracają, stoją na progu.

Żeby nie było za prosto, bo w życiu prosto nie jest - taki cel zdaje się przyświecać Janiczak w tym tekście. Jej Konopnicka mówi, że te patriotyczne wierszyki i umoralniające bajki napisała, by mieć pieniądze np. na wyjazd z Pietrkiem na południe. "O wiele istotniejsza niż niepodległość była dla mnie skromna niezależność finansowa. Nie ma większego zaboru niż małżeństwo i gromadka dzieci" - rzuca autorka "Roty" w szczerym monologu.

Kolejny temat tego spektaklu to lesbijki jako grupa niewidzialna, także gdy mowa o emancypacyjnej sztuce - w końcu nawet o Marszu Równości mówi się "marsz gejowski". Dulębianka rzuca: "Chłopcy mają takie pierwszoplanowe opowieści o portrecie, o dwóch kowbojach, co się w sobie zakochali, swoje królowe pustyni, świętych Sebastianów, festiwale, Kaplicę sykstyńską - a my?". Z pewnością "dziewczyny" mają teraz spektakl w Poznaniu.

Konopnicka broni prawa do odrębności swojej narracji, do prywatności, do wątpienia. Dulębianka jest bardziej bojowa, ale w ostatecznym rozrachunku przede wszystkim staje za partnerką i jej prawem do decydowania o sobie. Puenta przedstawienia będzie jednak znów manifestem - apelem, by Sejm RP uczcił pamięć Konopnickiej i Dulębianki w przyszłej preambule do uchwalonej wreszcie ustawy o związkach partnerskich. Kiedy?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji