Sabina Nowicka - pożegnanie
Służyła łódzkiej kulturze przez przeszło 50 lat. Co my teraz możemy zrobić dla Niej? Wydaje się, że jakaś łódzka ulica powinna nosić Jej imię - pożegnanie SABINY NOWICKIEJ, zmarłej w maju łódzkiej animatorki i organizatorki życia kulturalnego.
Była legendą polskiego teatru - tak powiedział prezes łódzkiego oddziału ZASP Maciej Małek, żegnając Sabinę Nowicką na cmentarzu komunalnym na Dołach 17 maja tego roku. Rzeczywiście, j ej zasługi dla łódzkiego teatru, opery i baletu są ogromne.
Sabina Nowicka była współtwórczynią i pierwszym dyrektorem Opery Łódzkiej (1954- 61) - dzisiejszego Teatru Wielkiego, tworzyła Teatr Ziemi Łódzkiej (1953), przyczyniła się do powstania łódzkiego baletu, sprowadzając do naszego miasta Feliksa Parnella, współpracowała z nim także tworząc naszą Szkołę Baletową.
Przez całe lata (1947-1968,1984-2002) była wicedyrektorem Teatru im. Jaracza, wspomagając wysiłki artystów tej miary co Leon Schiller czy Jerzy Grzegorzewski (właśnie dzięki pani Sabinie Grzegorzewski mógł rozpocząć swoją wielką karierę reżyserską w Teatrze im. Jaracza).
Nie sposób wymienić wszystkich jej dokonań. Wspomnijmy jeszcze tylko o mniej znanym, a ważnym epizodzie w jej karierze. W latach 1980-1984 sprawowała funkcję wicedyrektora Teatru im. Osterwy w Gorzowie Wielkopolskim (za dyrekcji Bohdana Mikucia), wnosząc twórczy ferment do życia tego teatru i reaktywując Gorzowskie Spotkania Teatralne, które w tym czasie zyskały znaczenie ogólnopolskie. W Gorzowie była kontynuatorką dzieła Ireny i Tadeusza Byrskich, cenionych artystów i ludzi o wielkiej szlachetności.
Niewątpliwie Sabina Nowicka wpisała się w krąg wybitnych animatorów i organizatorów polskiego życia teatralnego i muzycznego.
Jej teatralnym mistrzem był Leon Schiller, co zawsze podkreślała. Przez lata, po śmierci Schillera, wspierała przede wszystkim te działania, które miały służyć tworzeniu teatru narodowego, gdzie Polacy po polsku mówią o najważniejszych i najtrudniej szych sprawach związanych z naszym krajem i jego historią.
Znałam Sabinę Nowicka przez ostatnie trzy lata Jej życia. Poznałam Jej mądrość i dobroć. Umiłowanie teatru i muzyki nie opuściło Jej do ostatnich chwil życia. Była szczęśliwa, że Jej ukochany Teatr im. Jaracza rozwija się artystycznie i organizacyjnie; z satysfakcją i spokojem konstatowała, że Wojciech Skupieński "uratował operę łódzką".
Z sentymentem opowiadała o swojej pracy w Towarzystwie Przyjaciół Łodzi (przez lata była wiceprezesem TPŁ) i doceniała, że Towarzystwo staje się za sprawą Ryszarda Bonisławskie-go znane nie tylko w Polsce, ale także w Europie. Cieszyły ją rezultaty badań teatrologicznych prof. Anny Kuligowskiej, która odsłoniła początki łódzkiego życia teatralnego.
Pani Sabina była wolna od zawiści i zazdrości. Potrafiła cieszyć się sukcesami innych, a przykrości, których niekiedy doznawała, zbywała milczeniem.
Odeszła wybitna postać teatru polskiego. Pięknie powiedział Maciej Małek, że wszyscy niczym aktorzy Comedie Francaise powinniśmy klęknąć, żegnając ją.
Nie ma człowieka, który do końca zrealizowałby wszystko, co sobie zaplanował. Tak też było z panią Sabiną. Nie wydała drukiem swoich wspomnień, mimo że wiele jej szkiców było drukowanych w prasie. Pozostawiła jednak po sobie wiele ciekawych i odkrywczych tekstów. Może kiedyś zostaną one wydane.
Brak Sabiny Nowickiej w łódzkim życiu kulturalnym jest odczuwalny i będzie odczuwalny w przyszłości jeszcze wyraziściej . Gdyby była między nami, z pewnością pomogłaby łódzkiej Szkole Baletowej w jej trudnościach lokalowych. Pani Sabina kochała tę szkołę.
Byłam przy pani Sabinie wraz z Jej synem przez ostatni tydzień Jej życia. Nie mówiliśmy o chorobie nowotworowej, która zaatakowała Jej organizm. Pani Sabina odchodziła dzielnie, mężnie, nie godząc się z absurdem śmierci. Była racjonalistką i taką pozostała do końca.
Na jednej z szarf, które znalazły się w chwili, gdy Ją żegnaliśmy, znalazł się prosty i celny napis: "Jesteś". To prawda. Duch pani Sabiny jest z nami, bo nie ma historii łódzkiego teatru, opery i baletu bez Niej.
Ona służyła łódzkiej kulturze przez przeszło 50 lat. Co my teraz możemy zrobić dla Niej? Wydaje się, że jakaś łódzka ulica powinna nosić Jej imię. Byłby to ukłon dla tej wybitnej postaci i świadectwo naszego szacunku dla historii Łodzi i kultury naszego miasta.