Artykuły

Boska

"Pod presją" wg scenar. Łukasza Chotkowskiego i Mai Kleczewskiej w reż. Mai Kleczewskiej w Teatrze Śląskim w Katowicach. Pisze Maciej Stroiński w Przekroju.

Wcale nie chciałem jechać na premierę, bo Mai Kleczewskiej ostatnio odbiło i zaczęła robić niedobre spektakle, na pohybel swoim zdolnościom. Ale w spektaklu "Pod presją" z Teatru Śląskiego w Katowicach, inspirowanym Kobietą pod presją Johna Cassavetesa, reżyserka wraca do formy.

W sezonie jesień-zima 2017/2018 dominują czerń, powłóczyste tiule, treny, kolczyki z granitu. To znaczy nie wiem, czy takie są obecnie trendy, ale moim zdaniem tak wygląda wieczność, coś, co nie wychodzi z mody, jak oddychanie albo picie wody. Taką stylówę ma na przykład kosmos, który jest czarny, powłóczysty i nosi dodatki w postaci twardej drobnicy. Lecz może ponadczasowość wcale nie tkwi poza czasem? Może jest właśnie bardzo tu i teraz? Zapytawszy siebie, co w teatrze jest wiecznego, doszedłem do banalnego, ale i prawdziwego wniosku, trochę jak z Alaina de Bottona: w teatrze najbardziej wieczne jest najbardziej ulotne. Mówiąc krótko - spektakl.

Spektakl jest "wieczną" teatru (por. "stała"). Przedstawienie teatralne jest oczywiście bardzo płynną sprawą, nawet nagranie go nie utrwali, bo nagranie to już inne medium. Teatr dzieje się tu i teraz albo wcale się nie dzieje. Tak więc nie mamy nic więcej niż spektakl, spektakl jest w teatrze jedyną realnością Dlatego tak niski, prawie zerowy poziom wiecznotrwałości to dla teatru najwyższy możliwy do osiągnięcia.

W kończącym się roku było takie jedno przedstawienie, które choć wraz z "zapadnięciem szmaty" (spuszczeniem kurtyny) kończy się i więcej nie jest, to trwa dalej, a mówiąc Hölderlinem: ostanie się. Rzadko zdarza mi się oglądać nie teatr, tylko coś więcej: historię teatru. A tyle widziałem niehistorii teatru, tyle tytułów, które nie wejdą ani do historii, ani do teatru. Tymczasem tu od pierwszego razu miałem absolutną pewność, że to coś wielkiego i jeśli dożyję, będę "opowiadał wnukom", a Wy będziecie pluć sobie w brodę, że nie obejrzeliście, kiedy jeszcze można było.

Kleczewska chyba sobie przypomniała, że jest wybitną artystką i że ma zobowiązania wobec swojego talentu. Zrobiła spektakl, jak ją nauczono. Nauczono ją w Krakowie, pod Krystianem Lupą, bo z Warszawy wyleciała. Grzegorz Jarzyna kiedyś świetnie wyraził istotę tej szkoły: teatr dziejący się wewnątrz. Niezbyt ekspresyjny, ale inwazyjny. Ciężko posądzić Kleczewską o tak zwany low key, o twórczą oszczędność, a jednak - "Pod presją" dzieje się pod powierzchnią, "pod progiem" i dlatego wybucha w widzu, w brzuchu widza, nie na scenie.

To jedna z anormalności teatru, że less is more, że im mniej wchodzisz widzom w zmysły, tym więcej im wejdziesz. Co robi Hajewska w "Rodzeństwie" Lupy, by osiągnąć efekt? Wyrzucona, na pewno nie wraca oknem, dlatego nikt nie chce jej wyrzucać, ludzie chłoną ją porami skóry. "Pod presją" jest bardzo lupowskie. Zawiera i "Rodzeństwo" z tym totalnym boksem jako scenografią, i "Personę. Marilyn" z tą totalną Sandrą. Bo do takich subtelności trzeba mocnej formy, to musi wyglądać. Można się bawić w półtony, jeśli jest tło dla nich: półton się uda, jeśli w ton również utrafisz. I wtedy można zainscenizować siedzenie na chacie i słuchanie muzyki albo leżenie w łóżku i spanie - i nie zamordować widzów.

Wielka rola Sandry Korzeniak. Jej role są zazwyczaj wielkie, ale ta jest większa, bo jak w "Marilyn" i w "Factory 2" ogrywa i bycie postacią, i bycie Sandrą Korzeniak Rzadko jest się legendą za życia, a być legendą przed trzydziestką, przed czterdziestką - to się nie zdarzało. Legenda opiewa, oczywiście, na szaleństwo, furor poeticus. Sandra Korzeniak umożliwia jednocześnie pełną delikatność i pełny taran psychiczny: kruchość i obłęd.

Bardzo podziwiam jej partnerów scenicznych, że się godzą na podrzędność, na niebycie żadnymi partnerami. "Pod presją" jest praktycznie monodramem, tak jak w "Hamlecie" chodzi głównie o Hamleta. Mamy na scenie wielką aktorkę i "chłopaków", którzy wyglądają jak robole, choć tylko ich grają.

Spektakl korzysta ze staroświeckiej jak świat metafory, mowy omownej. Najprostszy przykład: kiedy bohaterka idzie do szpitala, nie mamy ujęć z oddziału, lecz coś dużo mocniejszego grę na wiolonczeli.

"Pod presją" to odpowiedź na "Klątwę" Olivera Frljicia i zapoczątkowany przez nią nurt dosłowności w polskim teatrze. Spektakl Kleczewskiej jest bezwstydnie piękny i zrobiony "po nic", w nic niezaangażowany. Jest piękny i nie czuje potrzeby się z tego tłumaczyć.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji