Artykuły

Artysta musi być dzieckiem

- Pozostaję w opozycji do tego, co robią inni. Nie zgadzam się na taką interpretację opery, uważam, że wszelkie próby dodania jej nowych znaczeń pozbawiają widza możliwości dotarcia do tego, co daje muzyka, do poznania jej siły - mówi niemiecki reżyser i scenograf ACHIM FREYER przed premierą "Czarodziejskiego fletu" w Operze Narodowej w Warszawie.

Jacek Marczyński: Czy rzeczywiście inspirację do tego spektaklu znalazł pan w "Umarłej klasie" Tadeusza Kantora?

ACHIM FREYER: To nie inspiracja, lecz chęć wspomnienia o niezwykłym twórcy, jakim był Tadeusz Kantor. Zdecydowałem się na cytat z jego przedstawienia. Klasa, którą pokażę na warszawskiej scenie, jest obrazem społeczeństwa, z dzisiejszym pędem do kariery, pogonią za awansem, wspinaniem się po coraz wyższych szczeblach. Sarastro plasuje się w tej hierarchii wysoko, ale chce osiągnąć jeszcze więcej, Papageno z Papageną znajdują się całkiem na dole, a Tamino otrzymuje możliwość wyboru drogi i w końcu opuszcza ten świat, by wejść do krainy mądrości.

Jeśli jednak po tylu latach pamięta pan spektakl Tadeusza Kantora, musiał on być ważny dla pana.

Dobry teatr jest zawsze żywy. "Umarła klasa" wciąż zachowuje aktualność, w przeciwieństwie do wielu innych spektakli, zbytnio wpasowanych w rzeczywistość dnia dzisiejszego. Próby prostego uwspółcześniania szybko tracą wartość.

Znał pan Tadeusza Kantora?

Na jednej z edycji festiwalu Documenta w Kassel mieliśmy swoje prezentacje, ale poznaliśmy się wcześniej, w Berlinie. Natomiast nigdy nie widziałem "Umarłej klasy" na żywo, obejrzałem jedynie jej filmową rejestrację.

W swych spektaklach Tadeusz Kantor zawsze opowiadał o sobie. Pan też uważa, że teatr powinien być osobistym pamiętnikiem artysty?

Tak, bo myślę, że nie różnię się zbytnio od innych ludzi. Moje pragnienia i potrzeby są takie same, dlatego o nich opowiadam. Poza tym, gdybym chciał zagłębiać się w przeżycia kogoś innego, byłbym skazany na przypuszczenia i domysły. O sobie mogę powiedzieć to, co wiem.

"Czarodziejski flet" realizuje pan już po raz szósty, za każdym razem robiąc to inaczej. Czy zatem jegobohater Tamino jest coraz starszy, gdyż z panem dojrzewa, czy też może teraz chętniej wraca pan z nim do wspomnień z dzieciństwa?

W każdym z nas jest ukryte dziecko, które w sobie co pewien czas odkrywamy. Zwłaszcza gdy kochamy, powracamy do dzieciństwa i emocjonalności z nim związanej. Kiedy uprawiamy sztukę, też stajemy się na powrót dzieckiem.

Artysta musi więc mieć dziecięcą naiwność i świeżość patrzenia na świat?

Picasso, którego cechowała niesamowita pracowitość, osiągał coraz wyższe stopnie artyzmu. Nie posiadł jednak najwyższego dla mnie stopnia wtajemniczenia w sztukę, jaką jest właśnie świeżość spojrzenia dziecka, dostępna tylko największym twórcom. Takim na przykład jak Mozart. I dlatego swoją muzyką potrafił nam tyle opowiedzieć.

Muzyka "Czarodziejskiego fletu" jest tak inspirująca, że można ją odczytać na wiele sposobów?

W operze nie wolno jej oddzielać od tekstu, zwłaszcza w "Czarodziejskim flecie", którego idee zostały genialne zapisane w partyturze Mozarta. Badam zatem strukturę poszczególnych jej elementów i składam z nich sceniczną całość. Przygotowując obecną inscenizację, zdecydowałem się na pewien zabieg. We wszystkich ariach ruch na scenie zamiera. Teoretycznie zatem nic się nie dzieje, ale akcję prowadzi właśnie muzyka. Kiedy bowiem dodajemy do niej zbyt wiele pomysłów inscenizacyjnych, widz słucha jej połowicznie, tekst wychodzi na pierwszy plan, a spektakl staje się zbyt prostą jego ilustracją.

Ale współczesny teatr operowy lubi muzykę ożywiać obrazami.

Może więc jestem twórcą niedzisiejszym? Pozostaję w opozycji do tego, co robią inni. Nie zgadzam się na taką interpretację opery, uważam, że wszelkie próby dodania jej nowych znaczeń pozbawiają widza możliwości dotarcia do tego, co daje muzyka, do poznania jej siły.

Każda muzyka tak samo pana inspiruje?

Oczywiście, że nie. Ale jestem bardzo na nią podatny i jeśli ktoś namówi mnie do poznania jakiegoś utworu, bardzo często staję się potem jego ofiarą. Najchętniej słucham muzyki tworzonej współcześnie. Dzięki niej jestem w stanie lepiej zrozumieć tę dawniejszą, której został odebrany istotny element prowokacji i zaskoczenia. Trzeba go przywrócić, by muzyka pisana przed wiekami była dla dzisiejszego odbiorcy żywa i zaskakująca. Ale w przeciwieństwie do sławnych kolegów reżyserów, takich jak Calixto Bieito czy Peter Sellars, nie nadaję jej współczesnej ostrości. Wolę, by poprzez historię opowiedzianą na scenie dojrzewała w odbiorcy jak wino.

Ale ze swymi bohaterami, takimi jak Tamino, ciągle pan czegoś szuka. Nie boi się pan, że w pewnym momencie obaj znajdziecie już tylko śmierć?

Ona jest wszechobecna i trzeba jej stawić czoło. Poszukiwanie jest zaś jedną z podstawowych cech ludzkiej natury. A śmierć i miłość to są siostry.

"Umarła klasa" Kantora też była opowieścią o śmierci pewnego świata, którego już nie ma.

Mój spektakl będzie inny, opowiada o świecie, który sam sprowadza na siebie śmierć: przez władzę czy przez ideologię.

***

Malarz w teatrze

Achim Freyer urodził się w 1934 r. w Berlinie, studiował grafikę, ale spotkanie z Bertoltem Brechtem zdecydowało, iż zainteresował się teatrem. Zaczynał od projektowania scenografii i kostiumów dla berlińskich scen dramatycznych, potem zajął się reżyserią, także w operze, zwłaszcza gdy w latach 70. udało mu się przenieść do RFN. Spektakle realizuje m.in. w Monachium, Amsterdamie, Wiedniu, Paryżu czy Los Angeles. Do ulubionych utworów zalicza "Czarodziejski flet" Mozarta, który wystawiał w Hamburgu, Strasburgu, Mannheim, Moskwie i na festiwalu w Salzburgu. Pracę w teatrze łączy z działalnością plastyczną, a jego spektakle zawsze cechuje bogactwo plastycznej wyobraźni.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji