Artykuły

Kazimierz Kutz wrócił na Śląsk

- Mówienie, że nie ma ludzi niezastąpionych to bzdura. Kutza nikt nie zastąpi - tak zmarłego reżysera żegnał w piątek w Katowicach Daniel Olbrychski. W pogrzebie wzięło udział kilka tysięcy ludzi. Dziękowali Kutzowi za to, co zrobił dla Polski, Śląska i dla nich samych

Politycy wspominali, jak się wykłócał o sprawy kultury w parlamencie, a aktorzy opowiadali, ile skorzystali dzięki temu, że trafili właśnie na niego. Podkreślali jego zasługi dla polskiej kultury i troskę o polską demokrację. Tym bardziej w oczy rzucała się nieobecność przedstawicieli obozu rządzącego. Piotr Gliński, minister kultury, przysłał tylko na uroczystość swojego zastępcę, który odczytał list ze zdawkowymi grzecznościami.

Abp Damian Zimoń, emerytowany metropolita katowicki, odmówił nad grobem artysty modlitwę, choć Kutz był agnostykiem i często krytykował polski Kościół hierarchiczny. Kutza żegnał również na cmentarzu ks. Piotr Brząkalik, proboszcz parafii w Szopienicach, dzielnicy Katowic, w której 89 lat temu artysta się urodził.

Adam Michnik nazwał Kutza człowiekiem Kościoła, ale bez inkwizycji i człowiekiem Oświecenia, ale bez gilotyny. - Zawsze stał po stronie Polski demokratycznej, wolnej od zaściankowości i szowinizmu - podkreślał naczelny "Wyborczej" i wspominał, jak Kutz nauczył go lepiej rozumieć Śląsk, a sam wniósł Śląsk do Polski jak "perłę w koronie". - Był wspaniałym przyjacielem, wiernym i lojalnym, dla tej przyjaźni warto było się urodzić - dodał Michnik.

Prof. Leszek Balcerowicz opowiadał z kolei, jak Kutz nauczył go, jak zachowywać się przed kamerą i wspominał wspólny start ponad 20 lat temu w wyborach parlamentarnych. - Był wyczulony na brzydotę, zarówno estetyczną, jak i moralną - zapamiętał Kutza prof. Balcerowicz.

Reżysera przyjechali również pożegnać przedstawiciele Uniwersytetu Opolskiego i łódzkiej Wyższej Szkoły Filmowej, uczelni, które uhonorowały go tytułem doktora honoris causa.

- On nam mówił, co oznacza tolerancja i że trzeba być otwartym na innych - podkreślała prof. Wiesława Piątkowska-Stepaniak, prorektor UO, a Piotr Mikucki, dziekan Wydziału Reżyserii łódzkiej filmówki zapewnił: "Zmienił pan życie wielu ludzi na lepsze".

Podobnymi doświadczeniami dzielili się wielcy aktorzy - Jerzy Trela i Daniel Olbrychski. Pierwszy wspominał rozmowy o Krakowie, a drugi epizod w "Soli ziemi czarnej". Kutz obsadził go w roli polskiego oficera, który przybył, by pomóc powstańcom śląskim i zginął zaraz w pierwszej scenie. - Mówienie, że nie ma ludzi niezastąpionych jest bzdurą. Kazika nikt nie zastąpi - podkreślał Olbrychski.

Z kolei Olgierd Łukaszewicz, który swoją filmową karierę rozpoczął od "Soli ziemi czarnej" mówił, jak Kutz wpajał aktorom, że nie warto być przeciętnym i potrafił wydobyć z każdego to, co najlepsze.

Bogdan Borusewicz, wicemarszałek Senatu, nazwał Kutza politykiem, który zawsze chadzał własnymi ścieżkami i podkreślał, że nie szczędził on krytyki nawet własnemu obozowi. Małgorzata Kidawa-Błońska opowiadała zaś, jak Kutz uczył posłów dystansu do samych siebie i tego, że wiecznie trzeba być młodym. - Dziękuję za to, że mieliśmy szczęście pana znać - zakończyła wicemarszałek Sejmu.

O swoich spotkaniach z Kutzem opowiadała również Elżbieta Bieńkowska, unijna komisarz ds. rynku wewnętrznego i usług. Wspominała, że łączyła ich wspólna pasja - gotowanie zupy dla całej rodziny.

Najbardziej osobistymi refleksjami podzielili się najbliżsi. - Był dobrym facetem, zawsze mogłem na niego liczyć - mówił Tymoteusz Kutz, syn zmarłego reżysera. Wspominał poranne rozmowy z ojcem i jego telefony z pytaniami, co jadł na obiad i czy już kupił sobie w końcu wygodne łóżko. - Tańczył z nami do piosenki "Zasiali górale żyto", z taką samą pasją robił filmy i kluski śląskie. Żył i odszedł na własnych warunkach - opowiadał Tymoteusz Kutz.

- Pokazałeś, że opłaca się być w życiu pracowitym, robić swoje i po prostu być przyzwoitym człowiekiem - mówił z kolei Gabriel, najstarszy syn zmarłego artysty.

Garść własnych, ciepłych refleksji dorzucił też Andrea Cerri, zięć zmarłego. Opowiadał, jak trzy tygodnie temu w Rzymie odbył się pokaz "Soli ziemi czarnej", a dzieło to zostało wybrane jako jeden z najwybitniejszych polskich filmów wszech czasów i Włosi go normalnie oglądali w kinach. - Dla mnie to niesamowite, bo znaczy, że chociaż jego czas na ziemi się skończył, jego arcydzieła zostaną z nami na zawsze - powiedział.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji