Artykuły

Historia konkursu tyle okrutnego, co zabawnego

- Rozśmieszanie to trudna sztuka, bo tutaj nikogo nie da się oszukać - od razu widać, czy coś bawi, czy nie - mówi reżyser Zdzisław Derebecki przed premierą "Kolacji dla głupca" w Bałtyckim Teatrze Dramatycznym w Koszalinie.

"Kolację dla głupca" w reżyserii Zdzisława Derebeckiego można zobaczyć w BTD w piątek i sobotę (4 i 5.01) o godz. 19

Rozmowa ze Zdzisławem Derebeckim [na zdjęciu], dyrektorem Bałtyckiego Teatru Dramatycznego, reżyserem komedii "Kolacja dla głupca", której premierę zobaczymy w najbliższą sobotę.

Wzruszyć widza czy wręcz nim wstrząsnąć jest podobno łatwiej, niż go rozbawić. To prawda?

- Zdecydowanie. Poczucie humoru to coś bardzo indywidualnego. Oczywiście, jest też zbiorowe poczucie humoru. Lepiej bawimy się w grupie - na seansach filmowych, na przedstawieniach. Rozśmieszanie to trudna sztuka, bo tutaj nikogo nie da się oszukać - od razu widać, czy coś bawi, czy nie.

"Kolacja dla głupca" to repertuarowy hit, jedna z najlepszych komedii teatralnych na świecie. Czyli humorystyczny pewniak?

- Wbrew pozorom w pracy nad spektaklem bardzo się tremowałem. Widzowie są przyzwyczajeni do fars, które serwują inny rodzaj dowcipu - wynikający z sytuacji, czasem na pograniczu dobrego smaku. W komedii komizm wynika z dialogu, z wplecionych weń żartów. W przypadku "Kolacji dla głupca" z nabijania się z ludzi.

Tytułowa kolacja to okrutny konkurs - wygrywa ten. kto przyprowadzi ze sobą największego nieudacznika.

- Nie chcę zdradzić puenty, ale finał jest wzruszający i ludzi wrażliwych skłoni do przemyślenia, jak powinniśmy się do siebie odnosić. To mądra komedia. Bawienie widzów to rzecz ważna, a tu wzbogacona o refleksję.

Historia ta jest znana i była przerabiana na wszelkie możliwe sposoby. Choćby film "Kolacja dla palantów" ze Stevem Carellem, dziwakiem, który odtwarzał dzieła sztuki, używając wypchanych myszy. Nie obawia się pan, że tak znana fabuła będzie mniejszym magnesem na widzów?

- Stoi facet na przystanku. Raz macha ręką, a raz się śmieje. Podchodzi do niego drugi i pyta: panie, co robisz? A ten odpowiada: opowiadam sobie dowcipy i jak znam, to macham ręką, a jak nie, to się śmieję.

Abstrakcyjne!

Ale jest w tym coś prawdziwego. Mieliśmy pięćdziesiąt prób, tekst komedii znam doskonale i wciąż bawi mnie jej dowcip. Nie boję się, że publiczność zrezygnuje z historii, bo zna szkielet fabuły. Przecież był taki Anglik, Szekspir, tyle razy wystawiany i wciąż magnetyzujący widzów.

Już pan wie, jak spektakl działa na widzów, bo zobaczyli go przedpremierowo w sylwestrową noc. Podobno po przedstawieniu była moc wzruszeń...

- Po spektaklu czekaliśmy, aż wybije północ. Na pustą przez chwilę scenę wszedł młody mężczyzna, zaprosił swoją wybrankę i w ostatnich minutach 2018 roku oświadczył się jej. Publiczność była zaskoczona i wzruszona. Ja również!

W obsadzie, obok znanych już widzom aktorów BTD, Adrianna Jendroszek i Adam Lisewski. Nowy narybek?

- Tak. Zmiany w obsadzie służą rozwojowi aktorów. Tak też dzieje się w koszalińskim teatrze.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji