Artykuły

Prawdziwy "Pożar w burdelu" PiS. Płonie godziwość, wiarygodność, sprawiedliwość i szczerość!

Czy rzeczywistość w Polsce rządzonej przez PiS może dogonić wyobraźnię kabaretowych twórców? Ostatnie pomysły władzy bywają bardziej kreatywne niż nawet najdziksza myśl artystów - pisze Agnieszka Kublik w Gazecie Wyborczej.

"Pożar w burdelu" to fenomen serialu teatralno-kabaretowego duetu Max Łubieński - Michał Walczak. Gdy ich wyobraźnia śmiga w rejony groteski i utopii, święcą triumfy. To, jak widać, najtrafniejsza forma do opisania tego, co się dzieje w Polsce po przejęciu władzy przez narodowo-chrześcijańską biało-czerwoną drużynę prezesa Kaczyńskiego.

United Clowns i Fabryka Patriotów

Tak np. było w odcinku "Pożaru w burdelu" pod tytułem "Ucieczka z kina Polskość" [na zdjęciu]. Łubieński i Walczak w pożarowoburdelowej krainie powołują do życia monstrum - maszynę wytwarzającą centralnie skrojoną kulturę. To United Clowns - wytwórnia filmowa powstała z połączenia przez Ministerstwo Kultury kilku instytucji: Filmoteki Narodowej, Narodowego Instytutu Audiowizualnego, PISF, HBO, TVP, TVN, Polsatu. Ta narodowa wytwórnia ma przetwarzać narodową wyobraźnię. Gdy oglądałam ten spektakl wiosną 2017 r., śmiałam się jak inni, gdy Narodowa Wytwórnia Filmowa "United Clowns" produkowała nowe, narodowe wersje arcydzieł Andrzeja Wajdy. Z nowymi historiami Maćka Chełmickiego, Chochoła, Mateusza Birkuta, księdza Robaka. Z nową wersją polskiej historii, skrojoną pod potrzeby narodowo-chrześcijańskiej ekipy u władzy. Taka terapia narodu sfałszowaną wersją najnowszej historii Polski.

Łubieński swoją United Clowns widzi ogromną: - Powstała z inicjatywy rządu Fabryka Patriotów to przyszłość polskiej gospodarki, polskiej kultury, a także gwarancja bezpieczeństwa wobec zmasowanego ataku wrogich Polsce ośrodków. Rewolucyjne metody leczenia bezpłodności, rozwiązanie problemów rynku pracy, szansa dla polskiego eksportu, a także zwiększenie potencjału obronnego. Znowu możemy być potęgą.

Wyobraźnia duetu Łubieński - Walczak zrodziła też inne niewyobrażalne - artystów zamkniętych w Muzeum Wolności. To taki ukłon Warszawy w stronę Wrocławia, gdzie Teatr Polski został przejęty przez władze. Łubieński i Walczak tak wyobrażali sobie polską rzeczywistość w "niedalekiej przyszłości, w nieodległej galaktyce, czyli po wyborach samorządowych, które wygrywają siły narodowo-patriotyczne". Muzeum Wolności jest więzieniem dla krnąbrnych artystów, a Polska to kraj, w którym wolność istnieje już tylko jako muzealny eksponat.

Władza prześciga artystów

Tyle wyobraźni mają artyści. A władza? Cóż, jest jeszcze bardziej kreatywna niż najbardziej dzika myśl kabaretowych twórców. I wcale nie jest mi do śmiechu.

Pod koniec 2018 roku minister kultury Piotr Gliński ogłosił powołanie "profesjonalnego publicznego ośrodka produkcji filmowej". Decyzją rządu miałby produkować filmy zamiast Wytwórni Filmów Dokumentalnych i Fabularnych, Studia Miniatur Filmowych oraz studiów: Kadr, Tor, Zebra i Kronika.

W ostatnich dniach wyszło na jaw, że jakiś zwiedzający wystawę "Znaki wolności. O trwaniu polskiej tożsamości" na Zamku Królewskim w Warszawie przygotowanej na stulecie niepodległości Polski poprosił o dowieszenie zdjęcia braci Lecha i Jarosława Kaczyńskich. I zdjęcie zawisło. Nie bez znaczenia jest zapewne fakt, że wystawa to wspólne przedsięwzięcie Zamku, Muzeum Literatury oraz Ministerstwa Obrony Narodowej, a finansuje ją MON i Ministerstwo Kultury.

W sierpniu zeszłego roku dowiedzieliśmy się, że w rocznicę podpisania porozumień 31 sierpnia na jednym z historycznych budynków Stoczni Gdańsk miała zostać odsłonięta tablica z informacją, że bracia Lech i Jarosław Kaczyńscy przebywali w czasie strajku w 1988 r. w stoczniowej hali nr 26.

Ostatecznie tablica nie została zamontowana, ponoć interweniował sam Kaczyński.

A latem 2016 "Wiadomości" TVP, dziennik rządowy w państwowej telewizji, donosiły, że do NATO Polskę wprowadzali... Jarosław Kaczyński i Krzysztof Czabański.

Czas na Muzeum Braci Kaczyńskich

Teraz już tylko czekam na Muzeum Braci Kaczyńskich. Nie, nie w serialu "Pożar w burdelu", tylko w rzeczywistości. Ma powstać nie dzięki nieokiełznanej wyobraźni Łubieńskiego i Walczaka, lecz jednemu podpisowi ministra Glińskiego.

Mam już pomysł na lokalizację - Warszawa, ul. Mickiewicza. Tu, obok willi, w której mieszkała rodzina Kaczyńskich, mieści się siedziba Instytutu im. Lecha Kaczyńskiego, a prezes PiS przechowuje sarkofag z Wawelu, ten uszkodzony podczas powtórnego pochówku pary prezydenckiej.

Łubieński i Walczak są inteligencko zuchwali. Ich wyobraźnia nonszalancko śmiga tam, gdzie nasza, zwykłych przeciętniaków, nigdy nie zdołałaby zawitać.

Dzięki nim już wiemy, że nasza władza tam właśnie dotarła. I mamy pożar w Polsce. Pali się zdrowy rozsądek, przyzwoitość, logika. Płonie wolna myśl, a nade wszystko godziwość, wiarygodność, sprawiedliwość i szczerość.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji