Artykuły

"Horror szał", czyli polski wampir niezniszczalny

"Horror szał" Przemysława Pilarskiego w reż. Jacka Jabrzyka w Teatrze Zagłębia w Sosnowcu. Pisze Henryka Wach-Malicka w Polsce Dzienniku Zachodnim.

Teatr Zagłębia w Sosnowcu przedpremierowo wystawił "Horror szał" w sylwestra. I podobno zniesmaczył tym część publiczności, przygotowaną na pogodną farsę, a nie na dziwny (w formie i treści) spektakl o upiorach polskiej duszy.

Spektakl to w istocie dziwny - interesująco miesza gatunki, celnie wybiera tematy i zaskakuje sposobami gry aktorskiej, a jednocześnie momentami wręcz irytuje nieporadnością inscenizacyjną i prostactwem serwowanych "żartów prowadzącego".

Najpierw więc o pozytywach. Pomysł dramaturgiczny Przemysława Pilarskiego był prosty i wywiedziony - czego uczciwie nie ukrywa - z rozpraw naukowych prof. Marii Janion o polskim romantyzmie i archetypie wampira w kulturze. Pilarski sprytnie przenosi jednak tezy badaczki na współczesny, polski grunt i bezlitośnie przepuszcza ów romantycznie "święty mit narodowy" przez optykę... opery mydlanej; zatrudniając zresztą głos Jacka Brzostyńskiego, ongiś amanta sosnowieckiej sceny, a dziś znanego lektora telewizyjnego.

Scenariusz tej telenoweli niby jest przewidywalny, ale nie do końca. Akcja co rusz skręca nie tam, gdzie byśmy się spodziewali. Bo polskie wampiry, zebrane w noc sylwestrową 2018 roku w celu ukatrupienia zagranicznej dziewicy (o polskich korzeniach, wampiry pilnują czystości narodowej!) i wychłeptania jej krwi, to duchy wprawdzie, ale Polak, nawet jako duch, nie traci z oka priorytetów: oddania hołdu bohaterom, odkażenia organizmu alkoholem, a jak trzeba to i wypowiedzeniem posłuszeństwa Wampirowi Najważniejszemu. Tę część przedstawienia reżyser Jacek Jabrzyk prowadzi (na ogół) konsekwentnie, dawkując komizm sytuacyjny na przemian z ironicznie gorzkim portretem Polaków "jako takich", których mentalności nie są w stanie zmienić ani ich własne dzieje, ani rozwój cywilizacyjny świata. Dla widzów dobrze znających literaturę, dodatkową zabawą będzie śledzenie fragmentów utworów polskiego romantyzmu sprytnie wplecionych we współczesne dialogi.

I tyle by wystarczyło na całkiem udane, zwarte widowisko teatralne. Tymczasem realizatorzy postanowili poszczególne etiudy z życia wampirów przedzielić muzyką (podobno na żywo) i konferansjerką ducha-opowiadacza. No i nie wyszło. Ani to klasyczne intermedia, ani udana parodia głupawych "szotów" telewizyjnych, ani nawet stand-up (autor sztuki ma w życiorysie i takie doświadczenia).

Zawodzą proporcje - piosenki stanowią w ogóle osobny spektakl, a przerywników jest więcej niż samej intrygi, choć niczego do niej nie wnoszą, ciągną się natomiast w nieskończoność...

Przede wszystkim jednak dowcipy wypłukane są z jakiejkolwiek finezji, a tego już, niestety, nie da się niczym usprawiedliwić.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji